Sześć cystern benzyny można kupić za równowartość dwóch dolarów amerykańskich, czyli minimalne wynagrodzenie Wenezuelczyków. Co drugi obywatel korzysta z dodatkowej zniżki na stacjach benzynowych na podstawie tzw. karty ojczyźnianej.
Wenezuela, kraj o potężnych zasobach ropy naftowej, niebawem przestanie być postrzegana jako raj dla zmotoryzowanych. Prezydent tego pogrążonego w kryzysie kraju zapowiedział właśnie aż 700-krotna podwyżka cen – podaje "Radio Zet".
"Wenezuela od lat była znana z niskich cen paliw. Teraz jednak przez hiperinflację są one dosłownie rozdawane. Litr benzyny bezołowiowej 91 oktanów (dane Dolartoday) kosztuje 1 VEF, a popularnej również w Polsce "95” - 6 VEF. Za jednego dolara możemy więc kupić aż 100 tys. litrów tego droższego paliwa, czyli mniej więcej trzy cysterny" - pisał Marcin Lipka, główny analityk Cinkciarz.pl., na łamach money.pl.
Nicolas Maduro zapowiedział drastyczne kroki podczas piątkowego przemówienia. Choć kraj posiada największe na świecie rezerwy ropy, oznajmił prezydent, każdego roku traci 10 mld dol. z powodu nielegalnego wywozu paliw za granicę.
Jego decyzją Wenezuelczycy będą płacić na stacjach według cen międzynarodowych – czytamy w Radiu Zet. Dodatkowo kontrole nad stacjami mają uszczelnić nowe, chińskie dystrybutory, o których miał rozmawiać Maduro podczas wizyty w Państwie Środka.
Rząd zamierz również zredukować zniżki uprawniające do kupna tańszego paliwa. Wszystko to ma uderzyć w mafię paliwową. Jednak w pierwszej kolejności uderzy w obywateli. Wyższe ceny paliw, to nie tylko wyższy rachunek przy dystrybutorze, ale również wzrost cen żywności, której i tak brakuje w kraju, ale i innych produktów i usług.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl