Brytyjski premier ujawnił, tak jak obiecał, swoje zeznania podatkowe. David Cameron przyznał, że popełnił błąd nie grając od początku w otwarte karty po ujawnieniu z afery Panama Papers, że jego nieżyjący ojciec prowadził interesy w zamorskich rajach podatkowych.
Z rozliczenia dochodów premiera z minionych sześciu lat można się dowiedzieć, że dochodząc do władzy w 2010 roku sprzedał za 140 tysięcy funtów wszystkie posiadane akcje. Całość dochodów Davida Camerona wyniosła od tego czasu ponad milion funtów i że zapłacił od tego 402 tysiące podatku. A także, iż odziedziczył po ojcu 300 tysięcy funtów, a później otrzymał od matki w prezencie jeszcze 200.
Analizując finanse premiera, niedzielna prasa zauważa, że skarb państwa pokrywa koszt mieszkania na Downing Street, garderobę i podróże jego oraz jego żony Samanthy. W sumie otrzymali na ten cel przez sześć lat ponad 50 tysięcy funtów.
Niektórzy komentatorzy zwracają uwagę, że dokumenty pokazane przez Camerona potwierdzają, że działał zgodnie z brytyjskim prawem. Opozycji jednak te deklaracje nie wystarczają. Lider Partii Pracy Jeremy Corbyn utrzymuje, że premier Cameron musi opublikować pełne deklaracje podatkowe również za okres zanim został premierem w 2010 roku. - Chce zobaczyć te dokumenty - podkreślił Corby w telewizyjnym wywiadzie, cytowanym przez BBC.
- Musimy wiedzieć, co za co David Cameron płacił podatki i ile ich powinien zapłacić. Musimy wiedzieć, dlaczego ulokował pieniądze za granicą. I w pierwszej kolejności co robił z nimi, w czasach kiedy nie był premierem. To pytania, na które trzeba poznać odpowiedź - powiedział Corbyn. Lider opozycji sugeruje, żeby wszyscy ministrowie i osoby pełniące funkcje państwowe pokazywały swoje zeznania podatkowe.
W historii brytyjskiej demokracji tak szczegółowe rachunki prezentowali dotąd publicznie tylko kandydaci na burmistrza Londynu w wyborach w 2012 roku. Media czekają teraz na druga odsłonę jawności, bo publikację swoich dochodów i podatków zapowiedział również kanclerz skarbu, George Osborne."Zawsze wiedzieliśmy, że premier i kanclerz to milionerzy" - pisze jeden z brytyjskich publicystów. I dodaje: "ale ciekawe, który okaże się bogatszy".