Niedługo minie miesiąc, odkąd zatrudniłem się na czarno przy budowie gminnej drogi. Firma pana Andrzeja z Piaseczna oszukiwała nie tylko na umowach. W miejscu pracy brakowało m.in. kasków czy rękawic.
Po publikacji Państwowa Inspekcja Pracy wszczęła procedurę kontrolną. Okazuje się jednak, że kontrola firmy i nałożenie kar nie jest prostą sprawą.
- Firma, o której mówimy, jest zarejestrowana w prywatnym, wynajmowanym mieszkaniu - mówi Anna Wójcik z Państwowej Inspekcji Pracy. - Inspektorzy już kilkakrotnie tam byli, ale nie zastali właścicielki. Pisma są nieodebrane. Niewiele więcej możemy zrobić, choć oczywiście będziemy próbować.
Jak mówią inspektorzy, podejrzana firma była już kilkakrotnie kontrolowana. Za każdym razem inspekcja ma problem z jej zlokalizowaniem, bo pod adresem, na który jest zarejestrowana, nikogo nie ma.
Szukaj wiatru w polu
Firma Andrzeja to niejedyne przedsiębiorstwo, którego PiP nie może skutecznie skontrolować. W myśl obowiązujących przepisów, właściciel firmy musi wpisać w formularzu CEIDG-1 swoje miejsce zamieszkania. Przepisy ustawy o swobodzie działalności gospodarczej nie precyzują jednak, co dokładnie ma to oznaczać.
- Nie ma już obowiązku meldunkowego i to nam utrudnia działanie - mówi Anna Wójcik. - Często bywa tak, że firma jest zarejestrowana w wynajmowanym mieszkaniu, w którym jej właściciel dawno nie mieszka. No i szukaj wiatru w polu.
Inspekcja, poza dokumentami, ma prawo skontrolować miejsce pracy i sprawdzić je pod kątem przestrzegania przepisów BHP i obowiązującego prawa pracy.
Problem, zwłaszcza w przypadku firm budowlanych, polega na tym, że miejsca pracy się zmieniają, a doniesienie może dotyczyć budowy, która już dawno się skończyła.
- Nie mamy uprawnień do działań operacyjnych tak jak policja. Nie wolno nam nikogo śledzić, ustalać, gdzie przebywa. W zasadzie jeśli pod wpisanym adresem nikogo nie ma, to nasze możliwości działania się kończą - mówi Anna Wójcik.
Andrzejowi nic nie grozi
Osoba, która zostaje dopuszczona do pracy, musi mieć wcześniej podpisaną umowę - to jedna z rzeczy, którą sprawdza w czasie kontroli Państwowa Inspekcja Pracy.
Nieuczciwe firmy mają jednak na to sposób. Umowy cywilnoprawne, np. zlecenie, mogą być zawierane ustnie, a następnie potwierdzane na piśmie po maksymalnie 7 dniach. Pracodawcy często mają takie gotowe, niepodpisane umowy, które na wypadek kontroli szybko podpisują z pracownikami.
Tak jest w przypadku firmy Andrzeja. - Umowa jest w firmie, do podpisania, jakby kontrola przyszła - powiedział mi, gdy zapytałem, czy zatrudnia pracowników legalnie.
- Zdajemy sobie sprawę z tego, że ustne zawieranie umów to w niektórych przypadkach nadużycie i sposób na ominięcie przepisów - mówi Anna Wójcik. - Niestety, niewiele możemy zrobić, to zgodne z prawem.
Firmę Andrzeja wynajęła jako podwykonawcę firma Instalbud, która budowała kanalizację w Chotomowie. Dzień po publikacji reportażu o pracy na tej budowie zadzwoniłem i do nich.
- W umowie z podwykonawcą jest taki zapis, że pracownicy mają być zatrudnieni na normalne umowy - mówiła Katarzyna Majdanik z firmy Instalbud. - Bazujemy na oświadczeniu firmy, z którą mamy umowę. Ewentualna kontrola tego, czy faktycznie tak jest i firma wywiązuje się z umowy, to już zadanie kierownika kontraktu. Skoro mamy takie sygnały, na pewno będziemy reagować i sprawdzać tę firmę.
Trzy tygodnie później zadzwoniłem ponownie, by zapytać o wyniki tego sprawdzania.
- Nie chcę już z panem o tym rozmawiać - usłyszałem.
Na moje pytania, pomimo dwukrotnej prośby, nie odpowiedzieli również przedstawiciele gminy, która finansowała budowę.
Ale jest też pozytywny akcent. - Od wczoraj Andrzej chodzi wściekły. Krzyczy, że wszystko co napisałeś to nieprawda - słyszę od kolegi z budowy. - Zapłacił wszystkim zaległe dniówki i podobno z każdym podpisuje teraz umowę.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl