Nawet połowa zatrudnionych w inspekcji weterynaryjnej mogła wziąć w poniedziałek urlopy na żądanie. To kolejna próba zwrócenia uwagi na dramatycznie niskie płace i ogrom obowiązków, jaki spadł na instytucję w związku z Afrykańskim Pomorem Świń.
Rolnicy i producenci żywności mogą mieć problem z załatwieniem swoich spraw. Otrzymanie świadectwa zdrowia zwierząt albo porady może być w poniedziałek wyjątkowo trudne.
- Inspektorzy weterynarii, jako członkowie służby cywilnej, mają ograniczone możliwości strajków i protestów. Dlatego zdecydowali się na działania zgodne z Kodeksem Pracy i dzisiaj wielu z nich skorzysta z możliwości wzięcia urlopów na żądanie - tłumaczy prezes Krajowej Rady Lekarsko-Weterynaryjnej Jacek Łukaszewicz.
Jak szacują organizatorzy protestu, w poniedziałek wolne może mieć ponad 2 tys. pracowników na 5,5 tys. zatrudnionych. To, jak określają, próba zwrócenia uwagi na "degradację inspekcji weterynaryjnej".
- Chcemy wzmocnienia służb weterynaryjnych, aby móc stawiać czoła obecnym i przyszłym zagrożeniom, a w szczególności afrykańskiemu pomorowi świń, rozprzestrzeniającemu się na terenie naszego kraju. Mamy głośno zaprotestować przed wejściem kontroli z bioasekuracji, że nie można tego zrobić bez zwiększenia budżetu na wynagrodzenia i nowych etatów w 2018 r - piszą w liście do powiatowych inspektoratów weterynarii organizatorzy akcji.
Rozporządzenie o bioasekuracji na terenie całego kraju w związku z ASF weszło w życie w lutym. Kontrole mają rozpocząć się w kwietniu. - Nawet odejście 500 osób w skali kraju to jest taki ubytek, że wykonywanie zadań będzie bardzo utrudnione - podkreślają inicjatorzy akcji.
To nie pierwszy apel pracowników inspekcji. Wcześniej ponad 3700 zatrudnionych w instytucji wysłało do zwierzchników wnioski o podwyżki. Napisali też list otwarty do premiera Mateusza Morawieckiego. Prawdopodobnie na akcji brania urlopów na żądanie się nie skończy.
- Inspekcja Weterynaryjna pokazywała się na marszach w Warszawie. Były to najczęściej manifestacje przed siedzibami Głównego Inspektoratu Weterynarii i Ministerstwa Rolnictwa. My do takiego wystąpienia na razie się nie przygotowujemy, ale nie wiemy, co będzie dalej. Liczymy na rozmowy z głównym lekarzem weterynarii i ministerstwem - zapowiadają organizatorzy.