Fikcja - tak w skrócie można określić działanie sporej części parlamentarnych zespołów. Posłowie tworzą je na potęgę, a później... porzucają. Większość z nich na koncie ma ledwie kilka spotkań. Niektóre nie zebrały się ani razu. Tylko kilka może pochwalić się jakimkolwiek dorobkiem.
Zespół do spraw kontaktów z Bangladeszem - 0 posiedzeń od czasu założenia (2016).
Zespół do spraw zdrowia Polaków - 0 posiedzeń (działa od 2017 r.).
Zespół do spraw ds. zbadania przyczyn katastrofy TU-154 M z 10 kwietnia 2010 roku - 0 posiedzeń. A zgromadził ponad 150 parlamentarzystów. Zbadaniem katastrofy zajmuje się podkomisja przy Ministerstwie Obrony Narodowej. Posłowie uznali, że też są do tego gotowi. Ewidentnie brakuje Antoniego Macierewicza, który w poprzedniej kadencji dbał o ten zespół. Zorganizował ponad 40 posiedzeń. W tym go nawet nie ma, a przecież posłem jest.
Zespół tenisa stołowego - 15 posłów, jedno posiedzenie, od dwóch lat cisza.
Polski parlament zespołami stoi. Jak wynika z analizy money.pl, w tej kadencji powstało już takich 220. Po co są? W zasadzie śmiało można powiedzieć, że "są, bo mogą".
Zespoły parlamentarne od wszystkiego
Regulamin Sejmu daje pełną dowolność w tworzeniu zespołów parlamentarnych. Mogą się zajmować wszystkim - zbrojeniami, drogami, sportami, sytuacją osób niepełnosprawnych, chorobami. Można odnieść wrażenie, że klucz stworzenia zespołu jest w zasadzie tylko hobbystyczny. Pasjonaci brydża mają zespół ds. brydża. Fani żużla mają zespół ds. sportów żużlowych. I tak dalej.
Zobacz także: W rządzie dzielą pieniądze, zaglądamy w ich oświadczenia. Ile mają Rafalska, Czerwińska, Emilewicz i Kwieciński
"Posłowie mogą tworzyć w Sejmie zespoły zorganizowane na innych zasadach niż określone w ust. 1", czyli nie jak kluby parlamentarne, nie według klucza partyjnego. Wystarczy wysłać do Marszałka listę członków, regulamin i już... zespół gotowy. Wszystko za darmo, bo posłowie i posłanki nie pobierają za to żadnych pieniędzy.
Zobacz także: Jak ma powstać nowa konstytucja?
Później wypadałoby coś robić, ale i to w wielu przypadkach okazuje się zbyt trudne. Na liście zespołów, które nie wybrały nawet prezydium - czyli przewodniczącego i jego zastępców jest kilkanaście ekip. Czasu na rozmowy nie znaleźli członkowie zespołu ds. kontaktu z Bangladeszem. Nieco lepiej poradziły sobie zespoły ds. kontaktów z Pakistanem, kontaktów z Kazachstanem i z Katarem. Posłom udało się spotkać dokładnie na jednym posiedzeniu. Wybrali przewodniczącego i rozeszli się. Na dwa lata. A ekipa od rozwijania kontaktów gospodarczych i kulturowych z Pakistanem nie zauważyła, że w opisie ich działań jest błąd. Prezydium jawi się jako „przeduym”. I tak od marca 2016 roku.
Parlamentarny zespół ds. Białorusi zaczął z przytupem. W 2016 roku (i z PiS, i z PO) zorganizowało trzy spotkania. I od tamtego czasu cisza. W 2017 i 2018 roku nie było żadnych posiedzeń.
Przedsiębiorcy już bez obrony
Zespół ds. obrony przedsiębiorców i podatników również ma na koncie okrągłe zero posiedzeń. Choć w tym wypadku posłowie zerwali z fikcją i po roku nic nierobienia zamknęli zespół. Wskazali przewodniczącego, wskazali też skarbnika. Podatnicy i przedsiębiorcy zostali bez obrony od maja tego roku.
Parlamentarny zespół ds. reparacji należnych Polsce, który łączy posłów i senatorów, nie ma zbyt wielu sukcesów na koncie. Jedno posiedzenie i koniec.
Parlamentarna grupa kobiet (w której jest tylko jedna przedstawicielka partii rządzącej - Andżelika Możdżanowska, która zmieniła PSL na PiS w trakcie kadencji) w ciągu trzech lat zebrała się 10 razy. Ostatni raz w lutym tego roku. Trzy razy panie omawiały temat organizacji konkursu Lady D. im. Krystyny Bochenek. W zespole jest 41 posłanek.
W Sejmie są dwa zespoły, które mają zajmować się debatą publiczną, dialogiem, komunikacją społeczną. Idzie umiarkowanie dobrze. Parlamentarny zespół ds. dialogu i komunikacji społecznej debatował cztery raz w ciągu trzech lat kadencji Sejmu. Udało się wybrać władze i spotkać z Piotrem Dudą, przewodniczącym Solidarności. Później posłowie zajęli się „sprawami bieżącymi”. I od grudnia 2017 roku już nie debatują.
Nordic walking? Nie znam
Parlamentarny zespół ds. propagowania w społeczeństwie prozdrowotnej aktywności fizycznej, jaką jest nordic walking, ma na koncie dwa posiedzenia. I wstydliwe wyznanie Tadeusza Cymańskiego, który w rozmowie z Robertem Mazurkiem przyznał się, że z nordic walking nie ma nic wspólnego. Ale chętnie się dowie. Jak na razie od czasu wywiadu nie miał okazji.
Parlamentarny zespół ds. reformy wymiaru sprawiedliwości, który zajmuje się jednym z najgorętszych tematów tej kadencji - od 2018 roku nie spotkał się ani razu.
Nie wszyscy jednak porzucili pracę w zespołach. Ekipa ds. onkologii spotkała się już 16 razy, w planach ma kolejne posiedzenia. Zespół na rzecz prawa do życia spotkał się 10 razy. Biorąc pod uwagę częstotliwość pracy innych takich organów – to sporo.
Co ciekawe - każdy z zespołów ma wyznaczonego pracownika kancelarii Sejmu, który pomaga w organizacji posiedzeń. Jak pokazują statystyki spotkań, pomocy nie trzeba wiele, więc mało który pracownik jest odrywany od innych zadań.
Wymagań też nie ma żadnych. Wszystkie regulaminy - o ile były opublikowane - pozwalały posłom dołączać bez względu na posiadaną na dany temat wiedzę. Jedyny taki zespół, czyli parlamentarny zespół profesorów, zniknął z początkiem tej kadencji. Żeby się w nim znaleźć, trzeba było pochwalić się tytułem naukowym. Ale i profesorowie się nie przepracowywali. Przez dwie kadencje udało im się zebrać zaledwie kilka razy.
A jeszcze 10 lat temu w Sejmie było ledwie 20 zespołów parlamentarnych. Po co? Wątpliwości w jednym z wywiadów rozwiał Marek Borowski, obecnie senator. Zasugerował, że posłowie rzucili się na zespoły, bo to łatwe nabijanie sobie punktów u wyborców. Wystarczy być, a nie działać. I zresztą to widać. "W jakich zespołach grają nasi posłowie?" - tak jeden z lokalnych tygodników opisuje poczynania posłów z regionu.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl