System Patriot jest drogi - przyznał prezydent Andrzej Duda. Za to ma dobrą jakość i starczy na długo. Polacy stosują zupełnie inną ekonomię. Na najlepszą jakość nas po prostu nie stać. Wygłoszona przez prezydenta filozofia pasuje raczej do bogatych.
- System Patriot jest systemem ultranowoczesnym. To prawda, że jest drogi, ale co drogie, to porządne i długo działa. Najważniejsze jest to, żebyśmy weszli do elity krajów, które posiadają taki system obrony - powiedział prezydent Andrzej Duda podczas podpisania umowy na zakup amerykańskiego systemu obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej Patriot.
Za dwie pierwsze baterie, których dostawy do Polski mają się zacząć w 2022 roku, zapłacimy 4,75 mld dolarów. Mamy cztery lata, żeby zebrać kasę. Rocznie wyjdzie 1,2 mld dol., czyli prawie 6 mld zł. Damy radę. To jedna piąta wydatków na 500+. A bliskość tak groźnego sąsiada jak Rosja wymaga odpowiedniego odstraszania.
W wypowiedzi pana prezydenta widać jednak drugie dno. Kupować drogie i dobrej jakości? Wiele razy słyszy się takie opinie. Podobno to oszczędniejsze podejście do życia. Zamiast kupować „szajs” i wyrzucić po roku, bierzemy dwa razy droższą rzecz i używamy przez trzy-cztery lata. Niby droższe, ale starczy na dłużej, więc per saldo się opłaci.
Tyle że takie zdanie wyrażają zwykle ludzie lepiej sytuowani, których stać, by zakupy robić w drogich sklepach. Wcale przy tym nie robią zakupów raz na trzy, czy cztery lata. Nie, nie - te mądrości wygłaszają tylko dla maluczkich.
Przeciętny Polak zastanawia się, czy ten droższy produkt na pewno wystarczy na dłużej. Pewności nie ma, a pieniądze wydane. Poza tym ubranie, które ma służyć na wiele lat, traci po jakimś czasie walor nowości, robi się niemodne. Dziecko wcale nie będzie chciało zakładać tych samych butów przez cztery lata, skoro widzi, że koledzy i koleżanki co chwilę coś zmieniają.
Polacy nie gęsi, czyli metoda pośrednia
Polacy wybrali metodę pośrednią. Przede wszystkim nie stać nas na lepsze i droższe rzeczy. Świadczy o tym popularność tych sklepów a nie innych.
Sieć Intersport, która sprzedaje w dużej mierze markowe ubrania i sprzęt sportowy, w ostatnich dwóch latach notowała straty. Mimo że w ubiegłym roku Polacy generalnie zostawiali w sklepach więcej, to w salonach tej sieci akurat nie. Sprzedaż porównywalna (LFL - bez uwzględnienia sklepów nowo otwieranych, lub zamykanych) spadła w ub. roku o 3 proc.
Patrząc po tempie rozwoju, lepiej wydaje sobie radzić w Polsce składająca się z 50 marketów (rok temu 46) francuska sieć Decathlon. Oferuje głównie towary pod własną marką, z jakością celującą w średnią półkę i z odpowiednią dyskontową ceną.
Jeśli chodzi o odzież, to w połowie ubiegłego roku wycofała się z naszego kraju sieć Marks & Spencer, która oferowała ubrania z wyższej półki cenowej. Triumfy święci kto inny.
W Polsce „rządzą” sklepy z grupy LPP, czyli m.in. marki Reserved, House i Sinsay, które wciąż zwiększają efektywność. W ub. roku sprzedaż w przeliczeniu na sklep wzrosła o 14 proc. Ich przychody doszły w 2017 r. już do prawie 4 mld zł.
Błyskawicznie rośnie też dyskontowa sieć Pepco - otwarła u nas w ub. roku 300 nowych sklepów i ma ich już 780.
W obuwiu tylko nieznacznie władzą z niemieckim Deichmannem - też zresztą nastawionym na masowego klienta - dzieli się sieć CCC i też chwali się rosnącą efektywnością (w ub. roku sprzedaż na sklep wzrosła o 16 proc.), a sprzedaż w Polsce przekroczyła 2 mld zł.
Zarówno CCC, jak i LPP nie skupiają się na sprzedaży towarów z najwyższej półki. Klient z góry wie, że jeśli kupione tam nowe buty, czy ubranie utrzyma jakość przez dwa lata, to będzie dobrze. Jednocześnie jednak nie jest tak, że rozsypią się po miesiącu noszenia. Liczy się przede wszystkim ciekawe wzornictwo.
Taki trend w oczekiwaniach klientów wykorzystują też największe dyskonty spożywcze: Biedronka i Lidl. Towary mają być przede wszystkim tanie, ale przy niskiej cenie jakość muszą mieć odpowiednią. Jakość produktów nie schodzi tam poniżej pewnego poziomu - takiego, by można było utrzymać cenę osiągalną dla Polaków. Produkowane są przy tym przez znane firmy.
Opakowanie ma nie wyglądać na "biedne”. O niskiej cenie informują tylko krzykliwe reklamy, a nie opakowanie. Ubogą formę oprawy produktów dyskontowych i przeciętną ich jakość od nieznanych producentów (miało to zbić cenę do minimum) stosowały kiedyś sieci hipermarketów: Tesco, Carrefour, czy Auchan. Co widać po szybkim rozwoju Biedronki i Lidla, zostawiły tym samym miejsce na rynku dla rozwoju konkurencji.
Polacy chcą towarów jakościowych, można wnioskować po tłumach przy sprzedaży torebek Wittchena w Lidlu. Jednocześnie z tej samej akcji promocyjnej niemieckiej sieci widać, że owszem, na wysoką jakość mamy ochotę, ale tylko jeśli będzie miała cenę odpowiednią do naszych portfeli.
System Patriot, czyli torebka od Wittchena kupiona w Lidlu
Wracając do myśli z początku - czy stać nas na system Patriot? Budżet się przez to na pewno nie załamie. 6 mld zł rocznie to 1,5 proc. planowanych na 2018 r. wydatków budżetowych.
Choć prezydent Duda wygłosił w kilku zdaniach ekonomię bogatych, to realnie rząd zrobił z „Patriotami” coś, co robią Polacy przy okazji promocji w Lidlu. Kupił jedną torebkę Wittchena, żeby się pochwalić przed koleżankami.
Fakt, że wydajemy niecałe 5 mld dol., świadczy o tym, że bierzemy coś, co spełnia swój efekt - ale przede wszystkim jest to efekt propagandowy. Na zewnątrz mówimy: „Uważajcie mamy Patrioty!”. I jeszcze: „USA nas wspierają!” A wewnątrz kraju? Polacy i tak nie widzą różnicy, czy mamy dwie, czy cztery baterie i co w ten sposób realnie chronimy.
Dwie nowoczesne baterie spełniają swoją funkcję - większość nas poczuje się bezpieczniej. Jesteśmy przecież w elitarnym gronie państw, które taki system mają, nieprawdaż? A jednocześnie... wydamy na system ochrony powietrznej kwotę odpowiednią do naszych możliwości.
Oczywiście jest pytanie, czy w dobie „wojen zielonych ludzików” takie "Partioty" na coś się w ogóle zdadzą? Co nam pomoże, jeśli tak jak na Ukrainie nagle wyjdą z lasów tysiące nieoznaczonych żołnierzy? Żadnych rakiet, które można by zestrzelić nowoczesnym systemem - Rosja wszystkiego się wyprze. A na nasze jednostki wojskowe leci nagle nie wiadomo skąd chmara uzbrojonych dronów.
Starożytna zasada głosi: „chcesz pokoju, to szykuj się do wojny”. I tak trzeba widzieć inwestycję w system antyrakietowy. Kosztowna zabawka, która zwiększa nasze bezpieczeństwo odrobinę, ale ma przede wszystkim efekt propagandowy. Nie zastawiamy przy tym mebli w domu, żeby to kupić. Stać nas.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl