Paweł Adamowicz stanął przed sądem w związku z umieszczaniem w oświadczeniach majątkowych za lata 2010-2012 nieprawdziwych informacji. W dokumentach znajdowały się kwoty niższe niż faktycznie posiadane przez niego oszczędności. Brakowało również informacji o wszystkich jego nieruchomościach. Prezydent Gdańska tłumaczył, że stało się tak za sprawą pomyłki, w co nie uwierzyła prokuratura. Dlatego wszczęła śledztwo.
W związku z odmową odpowiedzi na pytania podczas rozprawy, prokurator odczytał wyjaśnienia Adamowicza złożone w trakcie śledztwa. Jak relacjonuje "Dziennik Bałtycki", wyłonił się z nich zaskakujący obraz. Pomiędzy rokiem 2005 a 2010 żona prezydenta Gdańska miała otrzymać od rodziców 190 tysięcy złotych darowizn.
Pół miliona dla dzieci
Kwoty, które trafiały do małżeństwa Adamowiczów w formie przelewów lub gotówki, pochodziły od dziadków żony prezydenta Gdańska i były przeznaczone dla córek polityka. Niektóre z wymienionych prezentów robią wrażenie - jednorazowo było to nawet 175 tys. zł. - Moja żona cieszyła się szczególnymi względami swoich dziadków. Wynikało to w szczególności z jej ustabilizowanej sytuacji życiowej, osiągnięć naukowych, kwestii światopoglądowych, jakie prezentowała. Zapewne dlatego w sposób szczególny pradziadkowie obdarowywali dzieci mojej żony - tłumaczył prezydent. Łącznie w ten sposób dzieci Adamowiczów miały otrzymać od pradziadków 549 tys. zł.
Środki te przekazywane były w gotówce, a prezydent Gdańska wpłacał je na konto w banku. Pieniądze nie zostały ujęte w oświadczeniu majątkowym, ponieważ Adamowicz uważał je za "majątek odrębny dzieci, który zgodnie z ustawą nie wymaga wykazania w treści oświadczeń majątkowych". Zdaniem prokuratury wyjaśnienia te są niewiarygodne, ponieważ oszczędności nie mogły pochodzić od rodziców lub dziadków żony Pawła Adamowicza. Sprawę bada wrocławska prokuratura.
Sprawa zeznań majątkowych prezydenta
Sprawa oświadczeń majtkowych prezydenta Gdańska prowadzona jest w Sądzie Rejonowym Gdańsk-Południe. To drugie sądowe postępowanie w tej sprawie. Po raz pierwszy trafiła ona do gdańskiego sądu rejonowego w grudniu 2015 r. Wówczas wniosek o warunkowe umorzenie postępowania na okres dwóch lat próby oraz zasądzenie od prezydenta Gdańska świadczenia w wysokości 40 tys. zł złożyła prowadząca śledztwo w tej sprawie Prokuratura Apelacyjna w Poznaniu.
W marcu 2016 r. sąd zaakceptował ówczesną propozycję poznańskich śledczych uznając, że wina i społeczna szkodliwość zarzucanych prezydentowi czynów nie są znaczne, a także nie ma podstaw do uznania, że działał on z zamiarem bezpośrednim popełnienia przestępstwa.
Po tym orzeczeniu polecenie złożenia apelacji na niekorzyść Adamowicza wydał poznańskim prokuratorom dyrektor Departamentu ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej. W grudniu 2016 r. Sąd Okręgowy w Gdańsku uwzględnił apelację prokuratury i uznał, że oskarżenie Adamowicza musi być ponownie rozpatrzone przez sąd niższej instancji. Zdaniem SO sąd powinien m.in. wnikliwie zbadać motywy i pobudki, jakimi kierował się oskarżony.