Paweł Kukiz, przewodniczący Kukiz'15 na swoim twitterze apeluje do sumienia ministrów. Chce, by podobnie jak pani Ewa Bugała z odprawy za dwudniową pracę w Orlenie, zrezygnowali z nagród za 2017 r. Chodzi o kwotę 1,5 mln zł.
Odnosi się do dość świeżej sprawy rzecznik Orlenu - Ewy Bugały, byłej dziennikarki TVP Info, która tłumacząc się „falą hejtu” zrezygnowała w piątek po zaledwie dwóch dniach z nowej pracy, ale i zarazem z przysługujących jej odpraw.
Ministrowie rządu nagrody dostali od premier Szydło za nieco dłuższe wykonywanie obowiązków - bo za cały 2017 rok. Premier dała im po średnio 70 tys. zł brutto nagród - łącznie 1,5 mln zł.
Pod koniec ubiegłego roku podawaliśmy informację, że Szydło przyznała ministrom po 38 tys. zł brutto za okres od stycznia do września. Ostatni kwartał roku był więc szczególnie doceniony nagrodami w rządzie, bo z porównania kwot wychodzi, że dostali średnio po 32 tys. zł w trzech ostatnich miesiącach roku.
Najwięcej za cały rok dostał Mariusz Błaszczak (82,1 tys. zł), a po nim Mateusz Morawiecki i Anna Zalewska (po 75,1 tys. zł). Szydło wyceniła najgorzej swoją własną pracę, przyznając sobie 65,1 tys. zł brutto - nikt w rządzie nie dostał mniejszej nagrody.
- To ordynarny skok na kasę. Rząd PiS stworzył dla siebie ukryty system dodatkowych wynagrodzeń. Opinia publiczna miała się o nim nie dowiedzieć. W tym finansowym układzie jest premier i każdy minister – komentuje Krzysztof Brejza.
Nie wspomniał przy tym, że podobne „skandale” miały miejsce za rządów PO-PSL. W 2009 roku nagrody dla wszystkich urzędników ministerstw wynosiły 122 mln zł. W latach 2008-2011 średnio do ministerstw trafiało ponad 100 mln zł - później nagrody były skromniejsze. W 2012 r. zaledwie 41 mln zł.
Paweł Kukiz jest w ten sposób dużo bardziej wiarygodny w zarzutach. Jego ugrupowanie nie bierze nawet dotacji na partie parlamentarne - wszak Kukiz'15 formalnie partią nie jest i wypłata z budżetu jej się nie należy.