Współzałożyciel PayPala, miliarder Peter Thiel, przekazując datek na kampanię wyborczą Donalda Trumpa, rozpętał prawdziwą burzę. Od Thiela odsuwają się kontrahenci, pojawiły się też głosy, że powinien przestać zasiadać w zarządzie Facebooka. Smaku całej sprawie dodaje fakt, że Thiel popiera słynącego z antyimigranckich wypowiedzi Trumpa, choć sam jest imigrantem.
Datek jest niebagatelny - Thiel przekazał na kampanię kandydata Republikanów 1,25 miliona dolarów. To od razu wywindowało go wysoko na liście darczyńców. Jednocześnie prasa nazywa Thiela jedynym żyjącym okazem zwolennika Trumpa w Dolinie Krzemowej. Rzeczywiście, szacunki mówią, że firmy technologiczne przekazały na rzecz kandydata Republikanów 300 tys. dolarów, a inne wskazują, że znacznie mniej, bo tylko 16 tys. dolarów. Niezależnie od tego, czy było to 16 czy 300 tysięcy, to i tak wypada blado przy 8 mln dolarów, które popłynęły z Doliny Krzemowej na kampanię kontrkandydatki Trumpa, Hillary Clinton.
Na reakcję Krzemowej Doliny na datek dla sztabu Trumpa nie trzeba było czekać. Internet zalała fala twittów, że Thiel wspiera "rasistę i mizogina, który jawnie nawołuje do przemocy". Od wspierającej startupy firmy Y Combinator, w której miliarder jest jednym z dziesięciu partnerów, zaczęli odwracać się współpracownicy. Na przykład Ellen Pao, szefowa Project Include, która w emocjonalnym wpisie poinformowała o zerwaniu relacji z Y Combinator. Stało się to po tym, gdy władze inkubatora zdecydowały, że nie będą rozwiązywać współpracy z Thielem ze względu na jego poglądy polityczne. - Zgadzamy się, że ludzie nie powinni być zwalniani za poglądy polityczne - napisała Pao, nazywając kampanię Trumpa nawoływaniem do nienawiści i przemocy. - Ataki Donalda Trumpa na czarnych, Meksykanów, Azjatów, muzułmanów i żydów, na kobiety i na wielu innych są jednak czymś więcej niż polityka (...) one powodują, że nikt z nas nie może się czuć bezpiecznie - dodała.
To stanowisko jest powszechne w Dolinie Kremowej, gdzie pracują imigranci z całego świata. Jednym z nich jest sam Thiel. Urodził się w Niemczech, we Frankfurcie nad Menem. Jego rodzice przeprowadzili się do Stanów, kiedy miał rok.
Na temat wsparcia, jakiego Thiel udziela Trumpowi wypowiedzieli się także miliarderzy z pierwszej dziesiątki listy Forbesa. Thiel zasiada w zarządzie Facebooka, więc głos zabrał Mark Zuckerberg (nr 6 ma liście Forbesa, majątek szacowany na 44,6 mld dolarów). W specjalnej wiadomości dla pracowników, której treść wyciekła do sieci, miliarder broni Thiela, pisząc, że nie będzie go zwalniał za poglądy polityczne.
- Chcę szybko rozwiać pytania i wątpliwości dotyczące Petera Thiela jako członka zarządu (...) Nie możemy tworzyć organizacji, która mówi, że dba o różnorodność, a następnie wyłączać prawie połowę kraju, która stoi za konkretnym kandydatem politycznym - napisał szef Facebooka. - Istnieje wiele powodów, dla których ktoś może popierać Trumpa, a które nie mają nic wspólnego z rasizmem, seksizmem, ksenofobią lub molestowaniem seksualnym - dodał. Wskazał również, że łatwo jest popierać te poglądy polityczne, z którymi się zgadzamy, ale o wiele trudniejsza i ważniejsza jest tolerancja dla odmiennych przekonań.
Temat podjął również Jeff Bezos, szef Amazona (5 miejsce na liście Forbes, z majątkiem szacowanym na 45, mld dolarów). - To zbyt radykalne, by mówić: masz inne poglądy, więc nie możesz być w zarządzie. To przecież bez sensu - powiedział Bezos, pytany o tę sprawę. - Peter Thiel zawsze robi na opak. A praktyka pokazuje, że ci, którzy robią na opak, na ogół się mylą - dodał.
Bezos jednak jest z Donaldem Trumpem w konflikcie, odkąd kandydat Republikanów zasugerował, że kupienie przez Bezosa gazety Washington Post miało być przekrętem podatkowym. Szef Amazona zażartował wtedy, że zarezerwował dla Trumpa miejsce w rakiecie Blue Origin, żeby wysłać go w kosmos.