PayPal nie patrzy wstecz po rozstaniu z eBay. Dan Schulman, szef firmy, podczas Mobile World Congress w Barcelonie rzucił wyzwanie bankom. - Powinniśmy razem pracować, by stworzyć model, w którym przesyłanie pieniędzy nie będzie przywilejem, a prawem każdego z nas. Jestem pewien, że za pięć lat jesteśmy to w stanie zrobić - zapowiedział Schulman. Pewne jest zatem, że najbliższe lata będą coraz silniejszą walką firm finansowo-technologicznych z typowymi bankami.
PayPal - internetowy serwis finansowy był dla eBay (firmy połączyły się w 2002 roku i rozstały w lipcu ubiegłego roku) strzałem w dziesiątkę. Amerykański gigant handlu internetowego zarobił na przejęciu PayPala 47,4 mld dolarów, czyli pomnożył zainwestowany na początku wieku kapitał 33-krotnie.
Rozwód z rozsądku nastąpił, gdy płatności za aukcje stanowiły już tylko 22 proc. wszystkich transakcji, które obsługiwał PayPal. Nie bez znaczenia były również prognozy rynkowe - PayPal miał rosnąć dynamicznie, eBay o tym mógł tylko marzyć. I dlatego w lipcu 2015 roku płatnicza spółka zadebiutowała drugi raz na amerykańskiej giełdzie. Oficjalne wyjaśnienia były bardzo krótkie: w ten sposób obie firmy będą mogły lepiej pracować.
Pół roku po tej transakcji śmiało można powiedzieć, że szefowie PayPal wcale nie tęsknią za poprzednimi latami. Już dziś kreują poważne plany. - Udostępnimy prosty system płatności każdemu i wszędzie - zapowiedział szef PayPal na kongresie w Barcelonie. W skrócie - Dan Schulman chce walczyć z bankami. Im zostawi depozyty, płatnościami zajmą się młodsi gracze.
Skąd taka pewność u szefa PayPala? Już dziś z systemu płatności firmy korzysta ponad 14 mln stron internetowych na całym świecie. - W ciągu roku obsługujemy 179 milionów ludzi. Średnio po nasze płatności sięgają 27 razy w ciągu roku. To mniej więcej 5 mld transakcji - chwalił się Schulman.
Ale to nie sprzedaż internetowa ma być motorem napędowym ambitnych planów. Najważniejszym zadaniem firmy jest teraz promowanie mobilnych płatności. Dziś stanowią 25 proc. wszystkich transakcji - według zapowiedzi Schulmana w przyszłości ma to być nawet 70 procent. Trend jest obiecujący, bo w ciągu roku liczba płatności za pośrednictwem telefonu zwiększyła się aż o 44 procent.
Schulman daleki jest jednak od samo zachwytu. Sam zwrócił uwagę, że rynek sprzedaży internetowej wart jest teraz 2,5 tryliona dolarów na całym świecie. A rynek światowej sprzedaży w ogóle to 25 trylionów dolarów. - Możliwości są ogromne - tłumaczył. - Po raz pierwszy w historii w USA więcej ludzi kupowało przez sieć niż poszło do sklepu. I firmy dobrze o tym wiedza, już się zastanawiają, jak wykorzystać mobilne technologie - mówił.
Szef PayPal zwrócił uwagę, że to internet i mobilność przyniosły spore wyzwanie - jak sam to nazwał - demokratyzację pieniądza.
Banki od depozytów, technologie od płatności?
- Miliardy ludzi żyją poza systemem finansowym, który my znamy. Podstawowe transakcje są w niektórych regionach świata niesamowicie czasochłonne i kosztowne. Ludzie czekają w kolejkach całymi dniami, by zlecić przelew. I przeznaczają na to 10 proc. przychodów. W świecie pełnym smartfonów, mobilności, to jest nie do pomyślenia. Koszt powinien wynosić zero! Moim zdaniem powinniśmy razem pracować, by stworzyć model w którym przesyłanie pieniędzy nie będzie przywilejem, a prawem każdego z nas. Jestem pewien, że za pięć lat jesteśmy to w stanie zrobić – tłumaczył.
I między innymi dlatego PayPal stara się spychać banki na boczny tor - umożliwia wpłacanie pieniędzy na konto nie tylko przez przelewy, karty debetowe i kredytowe, ale i zdrapki kupione w sklepie, w kasie, czy po prostu otrzymując pieniądze od innej osoby. Nie ma chyba wątpliwości, że sytuacja, w której część wypłaty od razu wędruje na konto PayPal byłaby dla firmy ideałem. I z drugiej strony płatności mają nie wymagać żadnej interakcji z bankiem. Dwa kliknięcia i gotowe.
Możliwości będzie przybywać. Głównie po to, by płacenie nie wymagało ani dodatkowych opłat, ani tracenia czasu. Nawet jeżeli tą stratą jest kilka sekund. PayPal w porozumieniu z Facebookiem i Uberem chce umożliwić zamawianie samochodu z poziomu rozmowy. Żadnego przełączania stron, wszystko ma trwać ułamki sekund, a użytkownik może dalej rozmawiać. - Staramy się pozwolić konsumentowi robić wszystko, wszędzie i bez specjalnych problemów. Mobilność to doskonała okazja, żeby zmienić sposób w jaki płacimy - mówił. "This is all about customer" - tymi słowami zakończył wystąpienie Schulman.
Dlaczego właściwie firmy technologiczno-finansowe miałyby być zagrożeniem dla wielkich banków? O tym rozmawialiśmy kilka tygodni temu z Tomaszem Czechowiczem, założycielem MCI - jednego z największych polskich funduszy inwestycyjnych.
- Banki mają to ograniczenie, że przez regulacje stały się mało elastyczne. Szybkie wprowadzenie nowych technologii informatycznych do swoich systemów stanowi dla nich problem. Są też powolne w tworzeniu nowych produktów. Właściwie stają się miejscem składowania depozytów - tłumaczył Czechowicz.
W nieco podobnym tonie wypowiada się nawet Ann Cairns, odpowiedzialna za rynki międzynarodowe w MasterCard. Chociaż w Barcelonie podkreślała, że w walce z wykluczeniem płatniczym istotną rolę odegrają banki, to jednak najważniejsze będą lokalne firmy technologiczne.
To droga również dla Polski?
Chociaż oczywiście brak nam firm wielkości PayPal, to polskie firmy z pogranicza finansów i technologii również odnoszą sukcesy.
- Modele biznesowe, które powstają na styku branży finansowej i technologicznej udowadniają swoją powtarzalność, pokazują, że powstaje tu istotna wartość rynkowa. Co ważniejsze z punktu widzenia naszych inwestorów – widzimy dużą powtarzalność wyjścia z takich inwestycji z zyskiem - tłumaczył w wywiadzie z money.pl Tomasz Czechowicz, założyciel MCI - jednego z największych polskich funduszy inwestycyjnych.
Potwierdzeniem sukcesu mogą być np. internetowe kantory, takie jak Cinkciarz czy eKantor.