Przeciętne wynagrodzenie w Polsce zwiększyło się niemal dwukrotnie od czasu, gdy wstępowaliśmy do Unii. Tymczasem zarobki najważniejszych osób w państwie przez 14 lat rosły symbolicznie. Czy rządzący powinni dostać solidną podwyżkę?
W 2004 roku standardowe wynagrodzenie wiceministra wynosiło 9250 zł brutto. Dzisiaj, po 14 latach, jest to niecałe 800 zł więcej. Oczywiście więcej tylko na papierze. Jeśli bowiem weźmiemy pod uwagę inflację, równowartość dzisiejszej pensji wiceministra to zaledwie 7,5 tys. zł brutto w 2004 r.
Jak zmieniła się w tym czasie siła nabywcza wiceministra? Posłużmy się indeksem jajka money.pl. W 2004 r. za równowartość jego pensji brutto można było kupić 23 838 jaj. Dzisiaj tylko 19 270 jaj.
Dla porównania, przeciętne wynagrodzenie w średnich i dużych firmach w 2004 roku wynosiło 2405 zł, a w styczniu 2018 roku - aż 4588 zł. Przyjmując ten sam wskaźnik skumulowanej inflacji, który przez 14 lat wyniósł ok. 32 proc., jest to wciąż 3456 zł według cen z 2004 roku.
Ujawnione w ostatnich dniach hojne nagrody dla członków rządu wzbudziły powszechne oburzenie oraz pytania, czy każdy z ministrów naprawdę zasłużył na nagrodę za swoją pracę. Dotyczyło to w szczególności tych ministrów, którzy na początku stycznia zostali zdymisjonowani.
Nagrody te nagrodami były jedynie formalnie, ponieważ chodziło w rzeczywistości o podwyżki, o czym może świadczyć choćby to, że były wypłacane w równej wysokości co miesiąc.
Równo rok temu Prawo i Sprawiedliwość chciało ustawowo podwyższyć wynagrodzenia członków rządu. Pensje prezydenta, wicepremierów, ministrów czy wiceministrów miały wzrosnąć o 4-5 tys. zł brutto, a premiera nawet o 7,5 tys. zł.
Patryk Skrzat
Przedstawiciele rządzącej partii argumentowali, że podwyżek wynagrodzeń najważniejszych osób w państwie nie było od 2008 roku, ale ostatecznie pomysł ten został zarzucony. Dlaczego? Odpowiedź na to rzuca najnowszy sondaż dla rp.pl, z którego wynika, że aż czterech na pięciu Polaków uważa, że ministrowie i wiceministrowie nie powinni zarabiać więcej.
Nic dziwnego, że nie chcąc narazić się na gniew wyborców, rządzący postanowili podwyżki pensji przeprowadzić w sposób nieformalny. Sprawa ostatecznie i tak się wydała, więc straty wizerunkowych nie udało się uniknąć, a problem pensji pozostaje.
Szef Kancelarii Premiera Michał Dworczyk w piątkowym wywiadzie dla Radia Zet zapewnił, że "nie ma dyskusji w rządzie na temat jakichkolwiek podwyżek dla ministrów". Jednocześnie wskazywał, że nie jest zdrowa sytuacja, gdy "wiceminister obrony, który dysponuje paro miliardowym budżetem, zarabia dużo mniej, niż którykolwiek z dyrektorów przez niego nadzorowanych, czy jakiś najniższego szczebla manager w korporacji".
Tak samo uważa Marcin Zaborowski, politolog, były dyrektor Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. - Te pensje są teraz na bardzo niskim poziomie. Wiceminister bardzo często zarabia mniej niż dyrektor departamentu, czyli pomiędzy 6 a 7 tys. na rękę. Jednocześnie często zarządza wielomiliardowym budżetem. To nie jest zdrowe dla państwa - przekonuje w rozmowie z money.pl.
- Ministrowie i wiceministrowie powinni zarabiać na tyle, by ich życie było komfortowe i nie musieli tego łatać jakimiś nagrodami - wskazuje. - W Polsce niestety jest tak, że te pensje są głodowe dla osób, które zarządzają takimi budżetami, pokusy zarabiania z innych źródeł są wtedy wyższe. Jest to zwyczajnie korupcjogenne - ocenia.
Według Zaborowskiego ministrowie i wiceministrowie powinni zarabiać "przynajmniej dwa razy więcej niż obecnie". - To minimum. Państwu i tak będzie się to opłacało - przekonuje. - Te pensje są na zdecydowanie niższym poziomie niż w Czechach czy na Węgrzech - dodaje politolog.
- Na przykład w MSZ każdy wiceminister marzy o wyjeździe na placówkę dyplomatyczną jako ambasador, bo będzie zarabiać dwa razy więcej. W każdym innym normalnym kraju to ambasador marzy o tym, żeby zostać wiceministrem - mówi nam Marcin Zaborowski.
Ekspert zaznacza, że "każdy, kto idzie do służby cywilnej, powinien wiedzieć, że to nie jest miejsce do robienia pieniędzy, ale te zarobki powinny być na takim poziomie, żeby osoby na tych stanowiskach nie miały potrzeby zdobywania pieniędzy z innych źródeł, nie musiały łatać pensji jakimiś nagrodami".
Kwota bazowa i wynagrodzenie ministrów (zł miesięcznie) | ||
---|---|---|
kwota bazowa | wynagrodzenie wiceministrów | |
2004 | 1 651,67 zł | 9 249,34 zł |
2005 | 1 701,22 zł | 9 526,82 zł |
2006 | 1 726,74 zł | 9 669,73 zł |
2007 | 1 726,74 zł | 9 669,73 zł |
2008 | 1 766,46 zł | 9 892,17 zł |
2009 | 1 766,46 zł | 9 892,17 zł |
2010 | 1 766,46 zł | 9 892,17 zł |
2011 | 1 766,46 zł | 9 892,17 zł |
2012 | 1 766,46 zł | 9 892,17 zł |
2013 | 1 766,46 zł | 9 892,17 zł |
2014 | 1 766,46 zł | 9 892,17 zł |
2015 | 1 766,46 zł | 9 892,17 zł |
2016 | 1 766,46 zł | 9 892,17 zł |
2017 | 1 789,42 zł | 10 020,74 zł |
2018 | 1 789,42 zł | 10 020,74 zł |
Źródło: ustawa, wyliczenia własne |
Przeciętne wynagrodzenie w gospodarce (zł miesięcznie brutto) | |
---|---|
2004 | 2 405,46 zł |
2005 | 2 670,54 zł |
2006 | 2 662,51 zł |
2007 | 2 899,83 zł |
2008 | 3 319,78 zł |
2009 | 3 243,60 zł |
2010 | 3 438,21 zł |
2011 | 3 586,75 zł |
2012 | 3 690,30 zł |
2013 | 3 823,32 zł |
2014 | 3 942,67 zł |
2015 | 4 066,95 zł |
2016 | 4 218,92 zł |
2017 | 4 516,69 zł |
Źródło: GUS |
Nieco inne zdanie ma Aleksander Łaszek, główny ekonomista Forum Obywatelskiego Rozwoju. Jak przekonuje w wypowiedzi dla money.pl, "problem wyższych pensji dotyczy przede wszystkim ekspertów, a nie samych ministrów".
- Z funkcją ministra łączy się jednak prestiż i są to w zdecydowanej większości czynni politycy. Co więcej, jak pokazują ostatnie nagrody, są one oderwane od pracy ministerstw, na przykład wysoką nagrodę dostał Antoni Macierewicz, który został odwołany. Czyli z jednej strony premier uważa, że źle radził sobie z resortem, co wydaje się prawdą, ale z drugiej strony i tak dostaje nagrodę - zwraca uwagę.
- Tak więc w przypadku ministrów nie widzę problemu zbyt niskich wynagrodzeń - mówi Łaszek. - Dotyczy on natomiast urzędników i ekspertów zatrudnionych w ministerstwach. To nie są czynni politycy, a eksperci o których państwo konkuruje na rynku pracy z sektorem prywatnym - podkreśla.
Z kolei według Arkadiusza Pączki, dyrektora Centrum Monitoringu Legislacji Pracodawców RP, główny problem leży jeszcze gdzie indziej. - Zacząć trzeba od tego, że aktualnie w Radzie Ministrów pracuje rekordowa liczba wiceministrów - mówi money.pl. - Czy naprawdę potrzebujemy ich aż tylu? Od tego, że w kotle miesza więcej kucharek, nie przybywa jedzenia - mówi obrazowo.
- Ministrów potrzebujemy mniej, natomiast powinniśmy lepiej ich wynagradzać - zwraca uwagę Pączka. - Co kryje się pod pojęciem "zdecydowanie lepiej", trudno określić, każdy poda inną kwotę czy widełki kwotowe. Na pewno aktualny poziom wynagrodzeń na szczeblu wiceministra jest zbyt niski - ocenia ekspert Pracodawców RP.
Jak mówi, "bardzo ciężko jest ściągnąć do resortów fachowców z doświadczeniem w sektorze prywatnym, jeśli oferuje się im tak słabe warunki finansowe". - A przecież to fachowców potrzebujemy do tego, by administracja rządowa sprawnie funkcjonowała. Potrzebują ich politycy, by przekuwać ich słowa w czyny - mówi.
- Aktualnie mamy do czynienia z sytuacją patologiczną i absurdalną: wiceministrowie, przy o wiele wyższym poziomie odpowiedzialności, zarabiają mniej od swoich podwładnych, czyli dyrektorów departamentów - podkreśla ekspert.
- Nad pensjami w rządzie oraz w ministerstwach trudno jednak racjonalnie i rzeczowo rozmawiać, bo zawsze podnosi się jazgot medialny, iż nie przystoi, by politycy sami sobie przyznawali podwyżki - mówi Arkadiusz Pączka. - Dopóki będziemy zakładnikami takiego stawiania sprawy, dopóty wylewanie mórz atramentu na temat podnoszenia bądź nie wynagrodzeń ministrów i wiceministrów będzie bezcelowe - dodaje.