Dlaczego? Bo wraz z nimi nie poszła w parze efektywność pracy.
Przeciętna wysokość wynagrodzenia w Polsce w firmach zatrudniających co najmniej 10 osób wyniosła w sierpniu 4 492,63 zł brutto, a więc na rękę niecałe 3 200 zł - informował Główny Urząd Statystyczny.
Jak pisze "Rzeczpospolita", wzrosty płac odczuli również pracownicy w firmach produkujących sprzęt transportowy, w tym również tabor kolejowy. Dzięki wsparciu samorządów mogą liczyć na nowe zamówienia, wyższą produkcję i sprzedaż. Problemem jest efektywność pracy, która nie urosła tak dynamicznie.
Jak wynika z danych GUS – które omawialiśmy w money.pl – do końca sierpnia 2017 roku wydajność pracy w przemyśle, mierzona produkcją sprzedaną na jednego zatrudnionego, wzrosła o zaledwie o 2,9 proc. rok do roku.
- Dla części firm może to oznacza rosnące obciążania. Nie wszystkie potrafią bowiem wystarczająco szybko zwiększyć swoją efektywność, obroty i przychody, aby znaleźć miejsce w swoich budżet na podwyżki – mówi na łamach "Rz" Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Pracodawców RP.
Jak pisaliśmy w money.pl, jedną z przyczyn dynamicznego wzrostu średniego poziomu wynagrodzeń jest postępujący spadek bezrobocia. Wielu przedsiębiorców narzeka na trudności ze znalezieniem pracowników i nie chodzi tylko o specjalistów, ale też brakuje rąk do prostych prac, szczególnie jeśli oferowane jest niskie wynagrodzenie.
W sierpniu bez pracy było 7 proc. Polaków, co oznacza minimalny spadek względem lipca, kiedy bezrobocie wynosiło 7,1 proc. W porównaniu do ubiegłego roku zmniejszyło się o 1,4 pkt. proc. Tak nisko nie było od lutego 1991 roku. Więcej na ten temat pisaliśmy w tekście: "Bezrobocie nawet niższe niż wyliczyła Rafalska. Handel ma niedobory pracowników".
Z powodu wizji braku rąk do pracy pracodawcy zostali postawieni pod ścianą. Jeśli nie podniosą płac stracą pracowników, a co za tym idzie ich efektywność jeszcze będzie jeszcze niższa.