Nauczyciele stażyści, pracownicy domów pomocy społecznej, bibliotekarze, urzędnicy niższego szczebla, a nawet pracownicy prokuratury. Ich pensje są niższe niż się wydaje, a praca w dyskoncie może okazać się bardziej opłacalna.
Na start pracownik Lidla dostanie od 2,5 tys. do 3 tys. zł brutto. Po dwóch latach kasjer zarobi już 3 tys. do 3,8 tys. zł brutto – wylicza "Dziennik Gazeta Prawna". A stażysta w szkole? Jego pensja zaczyna się 2019 zł brutto. Podobne stawki zastaniemy na początek pracy w policji, służbie więziennej, straży miejskiej, czy wśród referentów. W sferze budżetowej pracuje co piąty Polak.
Związek Zawodowy Prokuratorów i Pracowników Prokuratury, na który powołuje się Rzeczpospolita, wyliczył, najniższe pensje w Prokuraturze Rejonowej wynoszą od 3-4 tys. zł. W na przykład Łodzi, aż 85 proc. osób zarabia do 3 tys. zł.
Podobne wynagrodzenia we Wrocławiu ma 82 proc. pracowników a w Gdańsku 80 proc. W najlepszej sytuacji są pracownicy Prokuratury Rejonowej w Warszawie. Ale i w stolicy tylko 11 proc. zarabia w przedziale 3,5 – 4 tys. zł, a tylko 4 proc. powyżej te kwoty - pisze "Rz".
Średnie wynagrodzenie w prokuraturach rejonowych to 1900 zł. Jakieś 10 lat temu pracownicy dyskontów z zazdrością patrzyli na wynagrodzenia urzędników, a obecnie sytuacja się odwróciła – mówi na łamach dziennika Jacek Skała, przewodniczący Prezydium Związku Zawodowego Prokuratorów i Pracowników Prokuratur.
Pensje został tam zamrożone w 2008 roku. Jak podaje związek zawodowy, inflacja w tym czasie wyniosła 20 proc.
Dziś pracownicy budżetówki chcą podwyżek na poziomie 100-200 zł. Już tak niewielki wzrost płac mógłby poprawić sytuację w tych branżach.