Ostatni pracownicy kwatery ONZ w Bagdadzie opuścili Irak w obawie przed kolejnymi zamachami bombowymi. Personel ONZ odleciał na Cypr, gdzie odbedą się rozmowy na temat przyszłości misji w Iraku.
Od rana, kilka śmigłowców amerykańskiej armii krążyło nad miastem. Na całej trasie między siedzibą ONZ w Hotelu Canal a lotniskiem w Bagdadzie rozstawiono posterunki amerykańskiej i irackiej policji. Pracowników organizacji przewożono samochodami.
Mówi się, że ekipa ONZ zostanie na Cyprze co najmniej dwa tygodnie. Nie wszyscy pracownicy organizacji opuścili jednak Iraku. 40 zagranicznych pracowników ONZ pozostało w mieście Narbil na północy Iraku, gdzie sytuacja bezpieczeńśtwa jest o wiele lepsza niż w Bagdadzie. Około 4 tysięcy irackiego personelu ONZ wciąż prowadzi działalność na terenie całego kraju.
Z Bagdadu ewakuowano prawie cały personel zagraniczny, po przeprowadzonym w sierpniu zamachu bombowym, gdy wyładowana materiałami wybuchowymi cięzarówka wjechała w budynek kwatery ONZ. Zginęły wówczas 22 osoby, w tym szef misji ONZ w Iraku Sergio Vieira de Mello. Inny zamach przeprowadzono we wrześniu, gdy zamachowiec-samobójca wysadził swój samochód na parkingu przed zabudowaniami Narodów Zjednoczonych, zabijając ochroniarza.
Ostatnia fala ewakuwacji personelu międzynarodowego ONZ ma związek z serią poniedziakowych zamachów w Bagdadzie. Samochód zamachowca-samobójcy wybuchł blisko siedziby Czerwonego Krzyża i trzech posterunków policji. Zginęło co najmniej 35 osób.
Po tych atakach, Międzynarodowy Czerwony Krzyż oświadczył, że redukuje liczbę zagranicznych pracowników w Iraku. ONZ oświadczył zaś, że jego zagraniczny personel zostanie czasowo wycofany na rozmowy o sytuacji i bezpieczeństwie.
Wczoraj, sekretarz generalny ONZ Kofi Annan zalecił w liście otwartym do pracowników organizacji "reorganizację strategiczną" w sferze bezpieczeństwa.