Miało być tak pięknie. W warszawskim metrze mogły jeździć zaprojektowane i wyprodukowane w Polsce pociągi. Bydgoska Pesa dostała nawet grant na ich zaprojektowanie. Ale nic z tego. Producent nie tylko nie złożył oferty, ale też nie wie, czy w ogóle będzie dalej pracował nad składami dla podziemnej kolejki. - Decyzja zapadnie w ciągu kilku najbliższych tygodni - usłyszeliśmy w Pesie.
Metro Warszawskie otworzyło oferty w zeszłym tygodniu. Było na co czekać, bo to największy w historii warszawskiego metra przetarg na zakup taboru. Spółka chce kupić 37 pociągów z opcją na kolejnych osiem. W sumie zamówienie jest warte ponad półtora miliarda złotych.
Oferty złożyło pięciu producentów: Stadler Polska, Construcciones Y Auxiliar De Ferrocarriles. Alstom Konstal, Skoda i Siemens. Pesy ani śladu, choć rozpisując przetarg, metro zrobiło ukłon w jej kierunku. Wystartować w konkursie mogły nie tylko firmy z doświadczeniem w produkcji pociągów dla metra, ale wystarczyło doświadczenie związane z elektrycznymi zespołami trakcyjnymi. Czyli mówiąc prościej: Pesa wagonów dla metra dotąd nie produkowała. Ale elektryczne pociągi - jak najbardziej.
Co się stało z grantem
To, że nie produkowała pociągów metra, wcale nie znaczy, że nie miała na to ochoty. Półtora roku temu przyznano jej nawet na ten cel grant z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. Suma była niemała: 24,4 mln zł przy całkowitych kosztach szacowanych na 60 mln zł. Pesa miała za to zaprojektować "energooszczędne metro o podwyższonym poziomie komfortu i bezpieczeństwa".
Projekt Pesy był jednym z dwunastu, które zakwalifikowały się do dofinansowania. Na 114 wniosków. Więcej pieniędzy dostał tylko koncern General Electric na prace związane z budową silnika lotniczego.
- Pesa będzie miała w swoim portfolio wszystkie rodzaje pojazdów szynowych – cieszył się ówczesny prezes Pesy Tomasz Zaboklicki. - Do tej pory produkowaliśmy elektryczne i spalinowe zespoły trakcyjne, lokomotywy i tramwaje, teraz zyskujemy szansę dopracowania projektu metra, co znacząco wzmocni naszą konkurencyjność na rynku - wskazywał.
Już wtedy było wiadomo, że metro przymierza się do dużego przetargu na nowy tabor. Wydawało się, że wszystko zagra jak w zegarku.
Ale nie zagrało. Pesa oferty nie złożyła. Teraz zastanawia się, czy zupełnie nie zarzucić pomysłu produkcji pociągów dla metra.
Rozmowy trwają
- Do końca nie wiemy, co się z tym projektem stanie - przyznaje w rozmowie z money.pl Maciej Grześkowiak z Pesy. - Wstępne prace projektowe są już wykonane. A także opracowanie konfiguracji, projekt zabudowy wewnętrznej. To wszystko jest przygotowane - dodaje.
Jednak te prace były prowadzone z myślą o Warszawie i warszawskim metrze. W sytuacji, gdy Pesa nie zdecydowała się wystartować w przetargu, nie wiadomo, czy jest sens je kontynuować. - Zastanawiamy się nad tym, rozmowy w spółce trwają. Myślę, że decyzja zapadnie w ciągu kilku tygodni - mówi Grześkowiak.
Pytamy, co to oznacza dla grantu z NCBiR. - Nie dostaliśmy na razie żadnych pieniędzy, wszystkie prace finansowaliśmy ze środków własnych. Nie ma zagrożenia, że coś otrzymaliśmy, a teraz musimy to zwrócić - dodaje.
Już miesiąc temu prezes Pesy Robert Świechowicz mówił money.pl, że producent chce się skupić na tych zamówieniach, które już ma. - Wykonać te zlecenia, których ogrom już wygraliśmy, i rozwijać się dalej na krajowym rynku tramwajowym -powiedział Świechowicz na pytanie o plany firmy na najbliższy rok.
W ostatnich tygodniach sporo mówi się o kłopotach finansowych bydgoskiego producenta. W najbliższych dniach konsorcjum banków ma ogłosić, że udziela spółce 200 mln zł kredytu, które mają pomóc jej w restrukturyzacji.Firmą mają też interesować się zagraniczni inwestorzy, dokładnie z Chin i Hiszpanii. Spółka konsekwentnie nie komentuje tych doniesień.