Ogromny wzrost zapotrzebowania na jajka na zachodzie Europy już spowodował skok cen o 20 proc. -pisze "Rzeczpospolita". – Mamy już głosy od producentów i firm handlujących, że ten wzrost cen bierze się z wywozu jaj za granicę – mówi Mariusz Szymyślik, dyrektor Krajowej Izby Producentów Drobiu i Pasz, cytowany przez gazetę.
Chodzi o aferę z pestycydami w kurzych jajkach, którą nagłośniły belgijskie służby sanitarne. Szkodliwe substancje w jajkach wzięły się ze środka używanego do zwalczania pasożytów na fermach drobiowych. Efekt? W Belgii i Holandii zostało zamkniętych około 250 ferm. Sieć Aldi wycofała wszystkie importowane jaja z Niemiec i Szwajcarii. Skażone jaja trafiły do Luksemburga, Szwajcarii i Niemiec. W dotkniętych skażeniem fermach zostaną wybite wszystkie stada. Straty są szacowane na miliony euro.
Na zamieszaniu korzystają polscy producenci. Jajka klasy M kosztowały u producentów przed wybuchem afery średnio 19 gr, a dziś ceny skoczyły do 25 gr. - Dla producentów, którzy sprzedają jaja na tiry, wzrost o 2 grosze na sztuce to ponad 20 tys. zł zysku na jednym tirze. Wzrost o 6 gr przekłada się na bardzo konkretne pieniądze – mówi Szymyślik.
- U nas takie rzeczy się nie zdarzają. Drób jest poddawany kontroli także przed samym ubojem, badania obejmują szeroki zakres środków - mówi "Rzeczpospolitej" Rajmund Paczkowski, prezes Krajowej Rady Drobiarstwa – Izby Gospodarczej.
To jeszcze nie koniec. Teraz europejskie służby sprawdzają, czy toksyczny dla ludzi środek znalazł się także w mięsie. Jeśli tak, to może się okazać, że wzrośnie również popyt na nasz drób.