Ekonomista i polityk Ryszard Petru przewiduje, że nawet jeśli dojdzie do porozumienia Grecji z wierzycielami, to Ateny nie zrealizują takiej umowy. Gość radiowej Jedynki mówił, że elity rządzące tym krajem zachowują się nieracjonalnie, a Grecja już dziś jest bankrutem.
Ryszard Petru jest przekonany, że Grecja nie ma szans na spłatę swoich długów i w przyszłości nastąpi redukcja jej zobowiązań.
- To upadły kraj, który musi dostawać pieniądze z zewnątrz. Jeżeli Grek chce coś sprzedać lub kupić za granicą, to musi tam wysłać zaliczkę, dlatego że nie jest wiarygodny. Normalny obrót gotówkowy, praktycznie tam nie funkcjonuje - mówi.
W niedzielę 5 lipca Grecy będą głosować nad przyjęciem lub odrzuceniem wielostronicowego dokumentu, precyzującego warunki, na jakich wierzyciele Aten są gotowi przedłużyć dla nich wsparcie finansowe.
Grecki rząd ma nadzieję, że w przyszłym tygodniu banki będą już czynne, a na razie - ogłasza decyzję o bezpłatnych przejazdach autostradami. Wszystko po to, by frekwencja w czasie referendum była jak najwyższa.
Jak donosi z Aten specjalny wysłannik Polskiego Radia Tomasz Majka, zanim dojdzie do referendum w sprawie porozumienia z wierzycielami, dziś o legalności głosowania wypowie się sąd najwyższy. Wątpliwości tej kwestii nie ma premier Grecji.
Wieczorem 2 lipca Aleksis Cipras przekonywał w wywiadzie telewizyjnym, że problemy związane z zamkniętymi odziałam banków "nie potrwają długo". Lider SYRIZY zadeklarował nawet, że zawarcie nowej umowy pomocowej z wierzycielami jest możliwe w ciągu 48 godzin po niedzielnym referendum.
Przeciwko Unii Europejskiej na głównym placu Aten protestowało wieczorem kilka tysięcy zwolenników Komunistycznej Partii Grecji. Z kolei przed siedzibą przedstawicielstwa Komisji Europejskiej protestowali anarchiści. W czasie akcji spalili flagę wspólnoty, a policja użyła gazu łzawiącego.
Rząd zabiega o jak najwyższą frekwencję podczas niedzielnego referendum. Minister transportu zdecydował nawet, że od dziś przez cały weekend wszystkie autostrady będą bezpłatne, a kolej ogłosiła 50-procentową obniżkę cen biletów. Ma to ułatwić wyborcom podróżowanie do miejsc, gdzie są zameldowani, by mogli wziąć udział w referendum.