Pracownicy Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych dostali niemal 3 tys. podwyżki – w ten sposób można streścić dzisiejsze doniesienia prasowe o tym, że zatrudnieni w tej instytucji zarabiają więcej od... września ubiegłego roku. Jak udało się nam ustalić, zmiany w zasadach wynagradzania dotyczyły podwyższenia progów tzw. widełek płacowych, a nie zwiększenia pensji automatycznie wszystkim zatrudnionym. "Widełki" wzrosły od 100 do 900 zł - wszystko zależało od stanowiska.
I tak np. osoba zatrudniona na najniższym możliwym szczeblu do 1 września 2017 r. mogła zarabiać 2400 zł brutto. Po zmianie otrzyma nie mniej niż 3000 zł brutto. Dla porównania kasjer w Biedronce, który nie będzie chorował w danym miesiącu, zarobi od 3250 do 3550 zł brutto.
3 tys. zł możliwe, ale nierealne
Podwyżka o 2700 zł opisana przez "Fakt" byłaby możliwa tylko w sytuacji, gdyby pracownik przed zmianami zarabiał minimalną możliwą stawkę przypisaną do stanowiska, a po ich wprowadzeniu przełożony zdecydował się na przyznanie mu pensji równej górnej granicy "widełek".
W przypadku wspomnianych już pracowników najniższego szczebla taki "skok" to 1600 zł. Możliwa jest także sytuacja, że pracownik nie otrzymał żadnej podwyżki – wystarczy, że przed 1 września 2017 r. jego umowa opiewała na kwotę wyższą niż "nowa" dolna granica dla jego stanowiska.
Koniec z "trzynastkami" i cukrem
Termin ujawnienia informacji – koniec stycznia – wskazuje na kolejną istotną zmianę. Zatrudnieni w PFRON nie otrzymają w tym roku "trzynastek" wypłacanych w administracji publicznej zawsze w I kwartale roku. To jeden z zaakceptowanych przez związkowców podczas negocjacji warunków podwyżek. Dodatkowa pensja została rozłożona na 12 rat i jest wypłacana jako część każdej kolejnej wypłaty.
Ponadto pracownicy PFRON w oparciu o kolejne zmiany regulaminu pracy stracili część dodatków. Także pozapłacowych (np. deputat cukrowy – red.). Ich ekwiwalent został w ramach podwyżek doliczony do pensji zasadniczej.
Urzędników ubywa, jakość usług spada
Sama publikacja informacji o podwyżkach w państwowej instytucji powinna zwrócić uwagę na problem, o którym informowaliśmy już w money.pl. Zamrożone, a w efekcie coraz niższe w relacji do reszty rynku, płace oferowane przez urzędy państwowe powodują, że z roku na rok mamy coraz mniej urzędników.
Zatrudnienie w Służbie Cywilnej spada regularnie od 2011 r. – pracownicy odchodzą do sektora prywatnego, a na ich miejsce trudno znaleźć odpowiednio wykwalifikowanych następców. Już co trzeci nabór kończy się bez rozstrzygnięcia. Takie samo zjawisko widać w całej administracji publicznej. Jak pokazują dane GUS, w ciągu 6 lat – od 2010 do 2016 r. – ubyło w Polsce około 15 tys. urzędników, z czego ponad 11 tys. w urzędach centralnych, a do takich zalicza się PFRON.
"Odchudzenie" administracji samo w sobie nie jest niczym złym, ale w przypadku Polski idzie za nim spadek jakości usług świadczonych obywatelom przez państwo. A to jest już poważny problem. Podobnie jak fakt, że politycy odpowiedzialni za kształtowanie polityki płacowej chętnie dają podwyżki "swoim", ale już nie tym zatrudnionym w terenie.
Problem jak na dłoni widać w raporcie rocznym szefa Służby Cywilnej. Według danych za rok 2016 (za miniony wciąż nie opublikowano dokumentu) cywilni pracownicy policji, straży pożarnej zarabiali 2056 zł brutto. To kwota całkowitego wynagrodzenia. Pensja zasadnicza mogła być tak niska jak 1239 zł.
Najgorsza sytuacja jest w niemal wszystkich służbach mundurowych. Przeciętne miesięczne wynagrodzenie nie przekraczało tam 2728 zł. Najniższe odnotowano w komendach powiatowych policji.
Światełkiem w tunelu są deklaracje o zbliżającym się "odmrożeniu" kwoty bazowej. - Poziom kompetencji dzisiejszych urzędników jest nieporównywalnie wyższy niż przed 10 czy 15 laty. Za tym powinna iść godziwa zapłata, ale tak niestety nie jest. Uczestniczyłam w rozmowach z szefem Służby Cywilnej, który zadeklarował chęć odmrożenia kwoty bazowej oraz wyrównania różnic w zarobkach. Obiecał, że będą podejmowane działania, by w przyszłorocznym budżecie znalazły się pieniądze na podwyżki – mówi w rozmowie z money.pl szefowa Sekcji Krajowej Pracowników Administracji Rządowej i Samorządowej "Solidarności" Lucyna Walczykowska.