Jeronimo Martins jest bliski przejęcia sieci Piotr i Paweł. Jak wynika z informacji money.pl, przedstawiciele Biedronki spotykali się w całej Polsce z franczyzobiorcami Piotra i Pawła. Rozmowy dotyczyły przyszłej współpracy.
Wiele wskazuje na to, że to właśnie Biedronka, królowa polskich dyskontów, niebawem powiększy imperium o sklepy Piotra i Pawła. Jeronimo Martins, właściciel sieci Biedronka, aktywnie działa, by faktycznie zebrać ponad 140 dodatkowych placówek. Tyle właśnie sklepów w całej Polsce ma Piotr i Paweł.
Jak wynika z informacji money.pl, przedstawiciele Biedronki ruszyli do rozmów z prowadzącymi sklepy Piotr i Paweł. Padły konkrety. Jeden z franczyzobiorców mówi wprost: to wyglądało jak rozmowa z nowym właścicielem.
Zmiany i nowe zasady
Pierwsze propozycje, warunki, prowizje za sprzedaż, szczegóły dostaw i oferty produktów. Tak wyglądały rozmowy przedstawicieli Jeronimo Martins z franczyzobiorcami Piotra i Pawła. Jak wynika z informacji money.pl, do spotkań dochodziło w ostatnich tygodniach w całej Polsce. Zaproszenia mieli i właściciele kilku sklepów, i prowadzący pojedyncze, mniejsze markety. Wszystko oficjalne, wszystko ze wsparciem Piotra i Pawła.
- Spotkanie zorganizował i umówił kierownik regionu. Zadzwonił, zapowiedział wizytę i podał termin. I tyle. Przez telefon nie chciał mówić, po co właściwie się spotykamy z ludźmi od Biedronki - mówi money.pl jeden z franczyzobiorców. Ma sklep na północy Polski, woli pozostać anonimowy. Z Piotrem i Pawłem działa od ponad trzech lat.
- Rozmowa była sympatyczna, ale stosunkowo krótka. Usłyszałem o tym, jak ewentualnie miałaby wyglądać moja współpraca z Biedronką. Zmiany? Towar dostarczyłaby Biedronka, ja nie miałbym żadnego wpływu na to, co leży na sklepie. A teraz bez problemu wspieram się lokalnymi dostawcami, na przykład mięsa. To duża zmiana, bo zamiast własnego biznesu prowadziłbym działalność w stu procentach komuś innemu. Za sprzedaż dostałbym procent od obrotu i z tych pieniędzy musiałbym utrzymać siebie, sklep i ludzi. Ewentualne inwestycje w zmianę logo, przemalowanie miałyby być po stronie sieci - opowiada. Z jego opowieści wynika, że Jeronimo Martins po prostu przemianowałoby sklepy sieci na własne Biedronki.
I dodaje, że Jeronimo Martins uważnie bada, jak daleko jest od sklepu jednej sieci jest do sklepu drugiej sieci.
Jeronimo Martins nie komentuje sprawy. Nie odpowiada na pytania, czy doszło do rozmów i czy w ogóle jest zainteresowane taką transakcją.
Bardziej rozmowni są za to przedstawiciele drugiej strony. Robert Krzak, wiceprezes Piotra i Pawła, przyznaje w rozmowie z money.pl, że do licznych spotkań franczyzobiorców z przedstawicielami Jeronimo Martins faktycznie doszło. Krzak przyznaje, że były one organizowane przez Piotra i Pawła, nie była to żadna poboczna inicjatywa kierowników. Zaznacza jednak, że wybór inwestora wcale się nie zakończył, umowa nie została jeszcze z nikim podpisana, a rozmowy trwają.
- Jeronimo Martins jest aktywnym i wiodącym negocjatorem w biznesie. Nie zaprzeczam, że były spotkania z ludźmi. To naturalne, że sieć chce wiedzieć, co mają do powiedzenia franczyzobiorcy, jak widzą ewentualną dalszą współpracę. Potencjalni inwestorzy chcą zadbać, żeby nic nie odbyło się wbrew komukolwiek. Jeronimo Martins z pewnością nie chce przejąć sklepów franczyzowych, które nie chciałyby być elementem układanki Jeronimo Martins - wyjaśnia Robert Krzak.
I od razu tłumaczy, że franczyzobiorcy spotykali się również w ostatnich tygodniach z przedstawicielami Carrefour Polska. To kolejny chętny. Na uwagę, że wśród franczyzobiorców nikt nie wspomina o tej sieci, Krzak odpowiada, że te spotkania "miały mniejszy zasięg".
- Nawet jeżeli spotkania z innymi inwestorami były, to u nas nikt o nich nie słyszał. Za to rozmowa z przedstawicielem Biedronki nie wyglądała na taką, że oni się nad czymś jeszcze zastanawiają. Oni są chętni na przejęcie i pewni swego - wyjaśnia nasz informator.
Ostatnia prosta
Robert Krzak nie chce powiedzieć, który z inwestorów jest bliżej sfinalizowania transakcji. Do szczegółów ofert złożonych przez sieci nie chce się odnosić. Podkreśla, że nazwa inwestora zostanie podana dopiero po podpisaniu umowy. Zaznacza jednak, że rozmowy ze wszystkimi inwestorami są na bardzo zaawansowanym poziomie. Sieć wstępnie deklarowała, że do końca lipca uda się podpisać umowę. Tak się nie stało.
- Cały proces trwa trochę dłużej niż planowaliśmy. Piotr i Paweł to skomplikowana organizacja. Jako zarząd nie chcemy pozostawić po sobie żadnych niezałatwionych spraw wobec dostawców, wobec franczyzobiorców. Mówiąc młodzieżowo: nie chcemy iść po bandzie, naszym celem jest zadbanie o firmę, o pracowników, o partnerów - mówi.
W ręce nowego inwestora miałby trafić pakiet 100 proc. akcji, które należą w tej chwili do TFI Capital Partners. Fundusz przejął je od rodziny Wosiów, którzy w ten sposób postanowili szukać branżowego inwestora, który przejmie od nich biznes.
Sieć sklepów Piotr i Paweł ma problem - to można powiedzieć otwarcie. Właściciele szukają inwestora, przez pewien czas w sądzie leżał nawet wniosek o postępowanie sanacyjne. Sanacja to sposób na uniknięcie upadłości, próba uzdrowienia firmy i dalszego prowadzenia działalności. Wniosek z sądu jednak został po kilku dniach wycofany. Od tego czasu sieć szuka inwestora. W ostatnim dniu lipca zarząd wysłał do mediów i franczyzobiorców list zapewniający, że poszukiwania są już w ostatniej fazie.
- Rozmowy są zaawansowane, zmierzamy do końca - zapewnia w nim Robert Krzak. Jednocześnie sieć zapewnia, że pracuje nad poprawą rentowności. „W ostatnich tygodniach zostały zamknięte wybrane nierentowne placówki” - pisze zarząd.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl