Jak mówił na posiedzeniu sejmowego zespołu do spraw górnictwa i energetyki Naimski, strategią rządu jest "zastąpienie" dostaw ze wschodu. - Ma to dwa aspekty: gospodarczy i bezpieczeństwa politycznego - podkreślił. Koniec 2022 r. wynika z dwóch okoliczności - zakończenia kontraktu jamalskiego z Gazpromem wraz z zakończeniem tego roku oraz z planowanym uruchomieniem gazociągu Baltic Pipe 1 października 2022 r.
Dopytywany o cenę bezpieczeństwa energetycznego, Naimski stwierdził, że "bywa tak, że płacimy i będziemy chcieli zapłacić". - Jeżeli mówimy, że w strategii jest cel zamiany dostaw ze wschodu innymi dostawami, może się okazać, że tutaj będzie się kryła jakaś cena bezpieczeństwa - powiedział. Zwrócił jednocześnie uwagę, że dopiero konkurencja między gazem z szelfu norweskiego i LNG z różnych źródeł pozwoli na urynkowienie obrotu gazem w Polsce. - Nie ma mowy o urynkowieniu, jeśli najważniejszym elementem jest administracyjna cena Gazpromu - ocenił.
Naimski podkreślił też, że rząd musi działać tak, aby cena gazu była do przyjęcia dla odbiorcy. - Cena energii dla polskiego przemysłu musi być konkurencyjna wobec konkurentów dla naszej gospodarki z innych krajów Europy - powiedział.
Będą kolejne dostawy LNG ze Stanów?
Odnosząc się do perspektyw importu do Europy LNG z USA Piotr Naimski przypomniał, że amerykańskie władze podjęły już polityczną decyzję o uruchomieniu eksportu wolumenów rzędu 180 mld m sześc. rocznie gazu w postaci LNG. Jednocześnie zwrócił uwagę, że niemal tyle samo wynoszą niewykorzystane zdolności przyjęcia gazu w terminalach LNG w Zachodniej Europie. Wielkość ta jest też zbieżna z rocznym rosyjskim eksportem gazu do Europy. - Generalnie jest to kwestia polityczna, a nie techniczna, z którego kierunku Europa będzie sprowadzać gaz - ocenił.
Zauważył jednak, że producenci amerykańscy, jeżeli szerzej chcą wejść na rynek europejski, to muszą konkurować ceną. A przy dzisiejszych, niskich cenach gazu w USA, obecnych kosztach skroplenia i transportu, zasadniczą kwestią ich konkurencyjności jest marża eksporterów w USA i dziś dyskusje dotyczą właśnie tej marży.
Pierwsza dostawa gazu z USA do Polski dotarła na początku czerwca tego roku. - Ten dzień na pewno będzie w przyszłości odnotowany w podręcznikach historii - chwaliła się wtedy Beata Szydło. Ładunek na rynku spot kupiło PGNiG, które do terminala sprowadza również skroplony gaz z Kataru.
Z przedstawionych przez Naimskiego prognoz wynika, że zużycie gazu w Polsce ma rosnąć w sposób umiarkowany, z poziomu 16 mld m sześc. rocznie w 2016 r., do 19 mld w 2025 i 20 mld w 2030 r.
Sztywnych celów brak
Odnosząc się do roli gazu w polskiej energetyce w przyszłości Naimski zaznaczył, że w pracach nad długoterminową polityką energetyczną rząd przyjął inną filozofię niż dotychczas. Nie zakłada się, do jakiej struktury źródeł energii mamy dojść w określonym terminie. - Wychodzimy od tego co mamy, czego potrzebujemy, co jest możliwe i co uważamy, że jest strategicznie korzystne dla kraju - tłumaczył. Wyjaśnił, że końcowa struktura źródeł, czyli miks energetyczny, będzie dopiero wynikiem tej analizy.
Jak przypomniał, planowane jest uruchomienie dwóch dużych bloków na gaz - w Stalowej Woli i na warszawskim Żeraniu. Być może potrzebny będzie jeszcze trzeci, ale wszystkie będą w polskim systemie pełnić rolę regulacyjną, uzupełniającą w razie potrzeby produkcję z OZE. Dlatego wzrost zużycia gazu ma być umiarkowany. Przy czym, jak zaznaczył Naimski, w produkcji energii pierwotnej w Polsce gaz ma ok. 13-procentowy udział, co jest wartością parokrotnie mniejszą niż w państwach wysokorozwiniętych. Dlatego jest duża przestrzeń do zagospodarowania przez gaz - ocenił pełnomocnik.
Nowe unijne rozporządzenie korzystne dla Polski
Kształt nowego unijnego rozporządzenia SOS ws. dostaw gazu w sytuacjach kryzysowych będzie korzystny dla Polski - ocenił Naimski. Rozporządzenie wejdzie w życie w październiku.
- Znane pod nazwą "SOS" (Security of Supply) rozporządzenie PE i Rady ws. środków zapewniających bezpieczeństwo dostaw gazu to sukces Polski i efekt długich negocjacji z Komisją Europejską i innymi krajami Unii, w szczególności z Niemcami - powiedział Naimski.
Jak wyjaśnił minister, z punktu widzenia Polski najważniejsze osiągnięcie to zmiana pierwotnego brzmienia zapisów, dotyczących priorytetów przesyłu gazu w sytuacjach kryzysowych. Dopuszczały one teoretycznie taką sytuację, że operator sąsiadującego z Polską niemieckiego systemu przesyłowego w momencie kryzysu mógłby nie udostępnić gazu stronie polskiej, motywując to koniecznością napełniania swoich magazynów. - To zostało zmienione. Inne zapisy też są dość korzystne dla nas - powiedział Naimski.
Naimski podkreślił, że państwa członkowskie UE zobowiązują się do solidarnego działania wobec kraju, któremu brakuje gazu w przypadku kryzysu. Uzgodniono też sposób pokrywania kosztów za interwencyjne dostawy - dodał minister, przypominając, że takie dostawy kosztują dodatkowo, i to jest właśnie koszt kryzysu gazowego. Jego zdaniem nowe rozporządzenie SOS jest "w pewnym sensie jest w sporej części realizacją pomysłu rządu PiS z lat 2006-2007".
Jak przypominał, ówczesny pomysł polegał na podpisaniu przez chętne państwa Europejskiego Traktatu Bezpieczeństwa Energetycznego. - Wtedy to się nie udało, bo chociaż byliśmy już po pierwszym kryzysie gazowym, to europejscy politycy m.in. nie chcieli widzieć politycznych aspektów dostaw gazu z Rosji - tłumaczył Naimski. - Po 10 latach mamy nowe doświadczenia, zmieniły się okoliczności i w końcu w inny sposób dotarliśmy do tego, o co wtedy chodziło - stwierdził minister.