Prof. Józefa Hrynkiewicz w imieniu konserwatywnych posłów PiS domaga się, aby nowi ministrowie, szefowie urzędów wojewódzkich i innych instytucji rządowych przeprowadzili czystki w podległych im instytucjach.
- Przecież po to zmienialiśmy przepisy, aby z dnia na dzień móc zwolnić tych, którzy nie dają rękojmi, że nasz program będzie prawidłowo wdrażany – mówi prof. Józefa Hrynkiewicz na łamach "Dziennika Gazety Prawnej".
Konserwatywnemu skrzydłu Prawa i Sprawiedliwości nie w smak jest to, że mimo zmianie przepisów o likwidacji konkursów na stanowiska dyrektorskie w administracji rządowej, zwolniono tylko nieco ponad 200 szefów z ok 1,6 tys. wszystkich kierowników i dyrektorów – pisze DGP.
Jak podkreśla gazeta, nie chodzi jednak o wymianę kilku stanowisk, podczas której stołki mieliby stracić urzędnicy, którzy pracowali jeszcze za rządów koalicji PO-PSL, ale o głęboką czystkę. Co najmniej taką, jak przeprowadził w swoim resorcie Antonii Macierewicz, zwalniając niemal wszystkich dyrektorów i zastępców.
Pierwszą ofiarą oczekiwanego tsunami, miałby być szef służby cywilnej Dobrosław Dowiat-Urbański. A powodem miałyby być opinie prawne dotyczące katastrofy smoleńskiej, które miał sporządzać na polecenie Donalda Tuska.
- Nowi ministrowie ulegają mamieniu przez dyrektorów, którzy pracowali za czasów koalicji PO-PSL. Oni za plecami życzą nam jak najgorzej, ale robią wszystko, aby utrzymać się na stołkach – komentuje prof. Józefa Hrynkiewicz.
Ale nawet w samej partii Kaczyńskiego nie ma zgodności co do masowych zwolnień i wymiany kadry. Część posłów sceptycznie podchodzi do takich czystek. Również eksperci cytowani przez DGP zaznaczają, że urzędnicy muszą wykonywać polecenia swoich szefów niezależnie od tego, jaka ekipa akurat jest u władzy.