- Ta książeczka - Kodeks Karny - stała się obecnie absolutnym bestsellerem. Nie mając merytorycznych zarzutów w odniesieniu do wielu samorządowców, PiS stara się usunąć niewygodne władze samorządowe. To perfidna gra polityczna - tak zarzuty prokuratorskie wobec prezydent Łodzi Hanny Zdanowskiej komentuje mec. Romana Orlikowska Wrońska, były obrońca prezydenta Jacka Karnowskiego w tzw. aferze sopockiej.
- To zarzuty abstrakcyjne, z którymi niewątpliwie obrońcy pani Zdanowskiej dadzą sobie radę – przekonuje mec. Romana Orlikowska Wrońska. - Pozoruje się, wyszukuje się postępowania karne, wykorzystując przepisy bardzo rzadko stosowane, wyjątkowe, takie jak: niedopełnienie obowiązków, przekroczenie uprawnień czy poświadczenie nieprawdy. Te przepisy kiedyś nie były wykorzystywane na taką skalę – podkreśla mec. Romana Orlikowska Wrońska. W tej chwili, jej zadaniem, są wykorzystywane w sposób ewidentnie polityczny.
- Każdemu można postawić zarzut poświadczenia nieprawdy, mając inny pogląd co do pewnych faktów. Potem te fakty się udowadnia i taki zarzut pada. Poświadczenie nieprawdy to wyjątkowo pojemny przepis. Jeśli jakiś funkcjonariusz publiczny, urzędnik coś podpisuje, a inna strona twierdzić będzie, że to nieprawda, to można mu postawić prokuratorski zarzut, a dopiero potem będzie się udowadniać, czy to jest prawda – dodaje adwokat.
- Gdybym była obrońcą pani Hanny Zdanowskiej, to kładłabym nacisk na fakty. Prostowałabym te zarzuty, które się jej stawia – radzi mec. Romana Orlikowska Wrońska. - To, co się jej zarzuca, jest na razie w sferze jakiejś abstrakcji. Obrońcy pani Zdanowskiej mają dużo do powiedzenia - dodaje.
O co chodzi w sprawie? Prezydent Łodzi Hanna Zdanowska usłyszała zarzuty prokuratorskie po śledztwie CBA. Sprawa dotyczy kredytów na kupno dwóch nieruchomości. Zostały one zaciągnięte, gdy była ona jeszcze posłem PO. Jeden kredyt wzięła sama, drugi zaciągnął jej życiowy partner Włodzimierz G.
Według prokuratury Zdanowska zarówno u notariusza, jak i w banku poświadczyła nieprawdę, mówiąc, że partner dał jej zaliczkę 50 tys. zł. Ta kwota została uznana przez bank za wkład własny Włodzimierza G. w kredycie na 200 tys. zł. Pieniądze miały być przeznaczone na kupno mieszkania od Hanny Zdanowskiej.
Rok później ówczesna poseł wzięła pożyczkę z banku wysokości 500 tys. zł na zakup działki od partnera. Również wymagany był wkład własny. Wtedy to Włodzimierz G. poświadczył, że otrzymał od Zdanowskiej 150 tys. zł zaliczki. I w tym przypadku prokuratura twierdzi, że poświadczenie było nieprawdziwie, a Zdanowska działała na szkodę banku.
- Moje finanse od dziesięciu lat, odkąd zostałam wiceprezydentem, są jawne, a moje oświadczenia majątkowe były wielokrotnie prześwietlane i badane przez wszystkie możliwe instytucje – tłumaczyła prezydent Łodzi. - Ponieważ nie można mi nic zarzucić w sprawach związanych z zarządzaniem miastem i finansami publicznymi, rozpoczęło się grzebanie w moim życiu prywatnym, prześwietlono moją rodzinę, osoby mi najbliższe, tych których kocham - dodała.
Za przedstawione zarzuty prezydent Łodzi grozi od 3 miesięcy do 5 lat więzienia.
- Jest to perfidna gra polityczna zmierzająca do tego, by przy pomocy postępowań karnych usuwać polityków. Kodeks karny, postępowanie karne służy temu, by karać przestępców, a nie przy pomocy procedury prowadzić polityczną grę – podsumowuje mec. Romana Orlikowska Wrońska.
Mecenas Orlikowska Wrońska broniła prezydenta Sopotu w tzw. aferze sopockiej z 2008 roku. Wówczas to, kierowane przez Mariusza Kamińskiego CBA oraz prokuratura, zarzucały Jackowi Karnowskiemu korupcję oraz poświadczenia nieprawdy. Już w toku sprawy pięć oskarżeń o przyjmowanie łapówek zostało umorzonych przez samych śledczych lub sądy. Dwa kolejne zarzuty Karnowskiemu ciążyły jeszcze przez ponad 7 lat podczas wielu procesów. Dopiero w 2015 roku sąd uniewinnił prezydenta Sopotu, uznając zarzuty prokuratora jako bezzasadne.