Nie o zapisane w budżecie 3,6 proc., lecz o 4 proc. może w tym roku urosnąć gospodarka - twierdzi minister finansów. Jego zdaniem już w drugiej połowie roku inwestycje mogą przyczynić się do wzrostu PKB bardziej niż konsumpcja.
- Nie aktualizujemy nawet dla porządku naszej prognozy, która dzisiaj rzeczywiście wygląda na bardzo nieśmiałą i konserwatywną, czyli 3,6 proc. Według wszelkich znaków na niebie i na ziemi będzie więcej, być może będzie oscylowało wokół 4 proc. Ale nie spodziewałbym się jeszcze dużo wyższych wyników - powiedział Mateusz Morawiecki, wicepremier i minister finansów, podczas posiedzenia sejmowej Komisji Finansów Publicznych w poniedziałek.
Podkreślił, że bardzo ważny jest skład PKB i w tym kontekście bardzo zależy mu na wzroście inwestycji, który jest już widoczny. W pierwszym kwartale 2017 r. inwestycje spadły w ujęciu rocznym o 0,4 proc., a w drugim wzrosły o 0,8 proc.
- W trzecim kwartale będzie to najmniej 3-4 proc., a w czwartym kwartale NBP pokazał 15 proc. Mam nadzieję, że się aż tyle nie zadzieje, dlatego że gwałtowne przyspieszenie przypomina mi rok 2011-212, kiedy nastąpiło spiętrzenie prac przed EURO 2012 i wtedy gwałtownie brakowało pracowników, pojawiły się zatory płatnicze, bankructwa firm budowlanych - zauważył Morawiecki.
Wskazał, że wolałby, żeby wzrost inwestycji przyspieszał stopniowo, np. do 3,5 proc., 5,5 proc. i 7,5 proc.
- Na razie jest nadzieja na to, że druga połowa tego roku to będzie wyższy wkład komponentu inwestycji niż konsumpcji - podsumował wicepremier.
W ubiegłym tygodniu agencja Moody's Investors Service podniosła prognozę tegorocznego wzrostu PKB Polski z 3,2 do 4,3 proc. We wtorek Felix Winnekens, główny analityk S&P Global Ratings odpowiedzialny za rating Polski, powiedział, że S&P wstrzymuje się z aktualizacją prognozy dotyczącej PKB Polski do przeglądu ratingu zaplanowanego na 20 października. Podkreślił jednak, że istnieje presja na podwyższenie tej prognozy.