O 3,8 procent ma urosnąć w tym roku polska gospodarka - w taki wynik wierzy już chyba tylko rząd. Ekonomiści są dalecy od optymizmu, ale wskazują jednocześnie, że prawdziwym sprawdzianem dla gabinetu Beaty Szydło będzie dopiero rok 2017.
Nawet pięciu miliardów złotych może zabraknąć w tym roku na finansowanie sztandarowego projektu rządu Rodzina 500+. Taki wniosek można było wysnuć w poniedziałek po lekturze wywiadu, którego szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Henryk Kowalczyk udzielił "Pulsowi Biznesu". Co ciekawe, tę informację szybko zdementowało Ministerstwo Finansów, a w środę rano również wiceminister Bartosz Marczuk przekonywał w radiowej "Jedynce", że problemu z pieniędzmi nie będzie. Czy na pewno?
Słabszy wzrost, ale więcej kupujemy
Finansowanie programu Rodzina 500+, który w tym roku ma pochłonąć ponad 17 miliardów złotych, jest uzależnione od tego, czy w budżecie znajdą się na niego pieniądze z wpływów podatkowych. Bartosz Marczuk zapewnił, że w tym roku z podatków do kasy państwa wpłynie o 18 miliardów złotych więcej niż przed rokiem.
Ten optymizm może jednak ostudzić fakt, że polska gospodarka wcale nie rośnie w takim tempie, jak życzyłby sobie tego rząd. Ten założył bowiem, że PKB urośnie w tym roku o 3,8 procent.
Już w najbliższy piątek Główny Urząd Statystyczny poda wstępne informacje o dynamice PKB w drugim kwartale tego roku. Prognozy ekonomistów wskazują, że gospodarka urosła w tym czasie o 3,3 procent w porównaniu do tego samego okresu ubiegłego roku. Ich oczekiwania dotyczące całego roku są również znacznie niższe od założeń rządowych.
Dynamika PKB w Polsce w ostatnich trzech latach src="http://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=1376134610&de=1470780000&sdx=0&i=&ty=3&ug=1&s%5B0%5D=pkb&colors%5B0%5D=%230082ff&w=600&h=300&cm=0&lp=1&rl=1"/>
- Wynik na poziomie 3,8 procent za cały rok jest mało prawdopodobny. Skłaniam się do tego, że będzie on jednak bliższy 3 procent - mówi w money.pl Jakub Rybacki, ekonomista z ING Banku. Według niego w danych za drugi kwartał zobaczymy jednak, że rośnie konsumpcja. To jeden z efektów programu Rodzina 500+.
Na słabszą od rządowych prognoz dynamikę PKB wskazuje również w money.pl Piotr Bujak, główny ekonomista PKO BP. - Już pod koniec ubiegłego roku mówiliśmy, że założenia budżetowe ministra finansów były optymistyczne, naszym zdaniem gospodarka urośnie w tym roku o około 3,5 procent - prognozuje Piotr Bujak.
Także Międzynarodowy Fundusz Walutowy oraz OECD obniżyły ostatnio prognozy dynamiki PKB w Polsce na ten rok. MFW wskazuje na 3,5 procent, a OECD na 3 procent.
Piotr Bujak dodaje jednak, że nie można patrzeć tylko na suche liczby, ale też na strukturę wzrostu PKB. - Wcześniej główną rolę pełniły w nim eksport i inwestycje, które co do zasady są nieopodatkowane, więc budżet nie miał z tego zbyt wiele - zauważa Piotr Bujak. - W ostatnim czasie na znaczeniu zyskuje import i przede wszystkim konsumpcja, która niesie ze sobą podatek VAT. A to dla budżetu dobra wiadomość - podkreśla ekonomista.
W 2017 roku może zabraknąć pieniędzy
Ekonomiści wskazują, że w tym roku finansowanie obietnic nie powinno sprawić rządowi trudności. - Budżet ucierpi tylko nieznacznie, na pewno nie w takim stopniu jakby to wynikało z różnic pomiędzy planami a rzeczywistością. Wzrost konsumpcji - i to naprawdę duży wzrost - zrekompensuje błędne, wstępne założenia dotyczące PKB - mówi Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Banku Millennium.
Dodaje, że na finansowanie wydatków rząd będzie miał w tym roku jeszcze dwa jednorazowe wpływy: to pieniądze z zysku Narodowego Banku Polskiego, a także środki z aukcji LTE - w sumie około 17 miliardów złotych.
- To tworzy bufor bezpieczeństwa, gdy okaże się, że PKB nie rośnie tak szybko, jak się spodziewał minister finansów - podkreśla Piotr Bujak. Według niego większe zagrożenie niż słabszy wzrost gospodarczy może stanowić inflacja, która w 2016 roku według szacunków resortu miała wynieść 1,7 procent. Tymczasem w pierwszej połowie roku co miesiąc mieliśmy do czynienia z deflacją.
O dodatkowe, jednorazowe wpływy do budżetu będzie już bardzo trudno w kolejnym roku. I właśnie dlatego według ekonomistów to wcale nie 2016, ale dopiero 2017 rok okaże się sprawdzianem dla rządu.
W rozmowie z money.pl w maju Maciej Reluga, główny ekonomista BZ WBK, wskazywał, że w przyszłym roku rządowi może zabraknąć około 12 miliardów złotych, by utrzymać poziom deficytu budżetowego na poziomie zaplanowanym na ten rok. Przypomnijmy, że tegoroczne założenie deficytu to 54,7 miliarda złotych, a więc kolejnych 12 miliardów złotych oznaczałoby przekroczenie poziomu 66,5 miliarda złotych.
Można zapomnieć o obniżce stawek VAT
Problemy z dopięciem budżetu spowodują zapewne, że Polacy po raz kolejny mogą zapomnieć o obiecywanej od dawna obniżce stawek podatku VAT. - Co do tego raczej nie ma wątpliwości. Stawki VAT w obecnej sytuacji pozostaną na dotychczasowym poziomie - uważa Jakub Rybacki, ekonomista z ING Banku.
Kluczowy dla kondycji państwowej kasy okaże się w przyszłym roku projekt uszczelnienia systemu podatkowego. Według rządowych zapowiedzi zawartych w „Wieloletnim Planie Finansowym Państwa na lata 2016-2019” uszczelnienie systemu podatkowego ma przynieść budżetowi około 33 miliardy złotych do końca 2019 roku.