Ostatni raz powyżej 41 zł za akcję PKO BP płacono na giełdzie w maju 2014 r. Potem na fali propozycji ustaw dla frankowiczów kurs spadał. Od czerwca ubiegłego roku się jednak odbił i idzie coraz wyżej. W poniedziałek przebita została kolejna bariera. Wszystko dzięki spadkom szwajcarskiej waluty.
Kurs akcji PKO BP przekroczył w poniedziałek poziom 41 zł, co oznacza, że wartość rynkowa całego banku wynosiła ponad 51 mld zł. Od początku roku kurs akcji zyskał już 45 proc. i jest coraz bliżej, by wrócić na fotel lidera kapitalizacji rynkowej na warszawskiej giełdzie, utracony wcześniej na rzecz PKN Orlen. Różnica to już zaledwie tylko 0,7 proc. wyższego wzrostu PKO BP niż Orlenu.
Notowania akcji PKO BP i PKN Orlen w ciągu bieżącego roku na tle WIG20 src="https://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=1483138800&de=1511194200&sdx=0&i=&ty=1&ug=1&s%5B0%5D=PKO&colors%5B0%5D=%230082ff&s%5B1%5D=PKN&colors%5B1%5D=%23e823ef&s%5B2%5D=WIG&colors%5B2%5D=%23ef2361&w=605&h=284&cm=1&lp=1"/>
Skąd ten entuzjazm wśród inwestorów giełdowych? Głównie ze spadku kursu franka. Najmocniej od początku roku wzrosły akcje tych banków, które portfele kredytów hipotecznych mają wypełnione pożyczkami indeksowanymi do walut.
Na szczycie wzrostów w tym roku są akcje Banku Millennium (+63 proc.), PKO BP (+45 proc.) i mBanku (+42 proc.). Nie bez powodu akurat te trzy.
Na koniec ub.r. Bank Millennium miał 54 proc. walutowych kredytów hipotecznych, mBank 73 proc., a PKO BP 25 proc. Te indeksowane były przeważnie do franka, więc ruchy na tej akurat walucie miały wiodące znaczenie.
Frank od początku roku stracił już 12 proc., w piątek osiągając swoje minimum od 15 stycznia 2015 r., czyli od momentu, gdy Narodowy Bank Szwajcarii przestał sztucznie osłabiać swoją walutę.
Tani frank oznacza mniejszy udział portfela walutowego w portfelu banku, a po stronie kredytobiorców też niższe raty. W ten sposób marża banku na kredycie pozostaje prawie taka sama, a ryzyko maleje. Nie mówiąc już o tym, że obniża je samo przekładanie w czasie ustaw na temat frankowiczów i rosnące wątpliwości, czy któraś w ogóle przejdzie przez parlament.
Jest jeszcze jeden plus spadku franka dla wymienionych banków. W styczniu b.r. Komitet Stabilności Finansowej uchwalił rekomendację, w której mowa, że kredyty walutowe nie dość, że mają podwyższone wagi ryzyka do 150 proc., co zmusza bank do trzymania większych zabezpieczeń, to jeszcze dodatkowo mają być w 100 proc. zabezpieczone przez kredytobiorcę na nieruchomości mieszkalnej.
Innymi słowy, banki musiałyby u części swoich klientów - tych, którym wzrost kursu franka sprawił, że nieruchomość jest mniej warta (mimo regularnych spłat) niż kredyt - szukać dodatkowych zabezpieczeń, albo wymawiać umowy kredytów i potem mieć problem ze sprzedażą mieszkań na rynku. Dzięki spadkowi franka problem się minimalizuje.
Z powyższych powodów kursy banków z kredytami frankowymi połączone są więzią z kursem franka do złotego. Nie bez powodu też pojawiła się w poniedziałek wiadomość o potencjalnym przejęciu najbardziej „umoczonego” w kredyty frankowe banku (największy procent kredytów hipotecznych indeksowanych do walut obcych), czyli Raiffeisen Bank Polska. Po prostu potencjalny inwestor - BNP Paribas - na fali osłabiania franka uznał najwyraźniej, że bank jest potencjalnie więcej wart, niż było to jeszcze przy próbie oferty publicznej jego akcji w pierwszej połowie roku.