Jak wczoraj pisaliśmy w money.pl, na pytanie reportera Reutersa podczas czwartkowej konferencji z premierem Czech o zgłoszenie Grzegorza Kowalczyka do rady GPW, szef polskiego rządu powiedział: "Ta rekomendacja tego pana, o którego pan zapytał, to jest rekomendacja ze strony NBP".
Tym samym Mateusz Morawiecki zrzucił odpowiedzialność na Adama Glapińskiego, prezesa Narodowego Banku Polskiego. To właśnie Glapiński rekomendował Marka Chrzanowskiego na przewodniczącego KNF. We wtorek Chrzanowski w trybie nagłym stracił to stanowisko w wyniku afery KNF.
Formalnie kandydaturę Kowalczyka do rady GPW zgłosił PKO BP. W przesłanym radiu RMF komunikacie państwowy bank, którym kieruje przyjaciel Morawieckiego - Zbigniew Jagiełło, pomniejsza swoją rolę w procesie promocji Kowalczyka.
"PKO Bank Polski w dniu 22 lutego 2017 dysponował 0,07 proc. udziału w kapitale GPW. Podobnie jak pozostali mniejszościowi akcjonariusze posiadał formalne prawo zgłaszania kandydatów do Rady Giełdy. Wyboru członków dokonało zgromadzenie akcjonariuszy in gremium. Kandydat uzyskał poparcie akcjonariuszy reprezentujących ponad 80 proc. głosów na WZA GPW" - pisze bank.
Poparcie resortu Morawieckiego dla kandydatury Kowalczyka
Komunikat brzmi zawile, ale przekaz jest jasny. PKO BP przyznaje, że zgłosił Kowalczyka, bo miał takie prawo jako jeden z udziałowców GPW, ale podkreśla, że znajomy Chrzanowskiego wybrany został głosami Skarbu Państwa. Odpowiedzialność przerzuca więc na Mateusza Morawieckiego, który był wówczas ministrem rozwoju.
Przypomnijmy, że Grzegorz Kowalczyk to radca prawny z Częstochowy, którego zatrudnienie w swoim banku Leszkowi Czarneckiemu proponował Marek Chrzanowski. Bankier twierdzi, że były już szef KNF żądał w zamian wynagrodzenia dla Kowalczyka w wysokości 40 mln zł.
Podczas nagranej przez Czarneckiego rozmowy z 28 marca, Chrzanowski zarzekał się, że z Kowalczykiem nic go nie łączy. Sam radca prawny w rozmowie z money.pl we wtorek przyznał jednak, że byłego szefa KNF zna i "zapewniał obsługę prawną firmom rodziny małżonki pana Chrzanowskiego".
Wkrótce okazało się też, że Kowalczyk zasiada w radzie nadzorczej Plus Banku kontrolowanego przez Zygmunta Solorza- Żaka. Pytany o to, czy także w tym przypadku polecał go Chrzanowski, początkowo zaprzeczał, ale potem zmienił zdanie.
Zapytany przez reportera TVN24 w czwartek o okoliczności powołania do rady nadzorczej Plus Banku, Kowalczyk przyznał: "Zostałem zapytany przez pana Marka Chrzanowskiego, czy chciałbym wejść w skład rady nadzorczej Plus Banku. Wyraziłem na to zgodę".
Kowalczyk, który miał minimalne doświadczenie biznesowe, przyznał też, że wcześniej Chrzanowski pytał go, czy chce zasiadać w radzie Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie. Radca prawny trafił do rady GPW na kilka miesięcy w 2017 r.
Money.pl próbował z prezesem NBP porozmawiać o sprawie KNF podczas Kongresu 590 w Rzeszowie, ale na większość pytań nie zareagował. - Na razie nie chcę komentować - stwierdził.
Wicepremier nie odpuszcza Glapińskiemu
Zdecydowanie bardziej rozmowny okazał się wicepremier i minister nauki Jarosław Gowin. - Nie będzie świętych krów, niezależnie od tego, jak wysokie pełnią stanowiska. Każdy, kto jest związany ze sprawą Komisji Nadzoru Finansowego, będzie musiał odpowiedzieć na kluczowe pytania - obiecał.
W ten sposób wicepremier odpowiada, czy ze spotkania powinien się wytłumaczyć również prof. Adam Glapiński, prezes Narodowego Banku Polskiego. Z relacji Leszka Czarneckiego wynika, że zaraz po rozmowie z Markiem Chrzanowskim w siedzibie KNF obaj panowie spotkali się z szefem NBP. Treść rozmowy nie jest bliżej znana.
- Na razie nie ma podstaw, żeby formułować pod adresem prof. Glapińskiego jakiekolwiek zarzuty. Jeżeli potwierdza się pogłoski, że są kolejne taśmy i nagrania stawiają w złym, podejrzanym świetle kogokolwiek z administracji rządowej, to ci ludzie będą się tłumaczyć przed odpowiednimi organami i opinią publiczną - mówi Jarosław Gowin w rozmowie z money.pl.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl