Gdy PiS walczył o głosy wyborców, oskarżał PO o złamanie prawa przy prywatyzacji PKP Energetyka. A dziś? Minister infrastruktury przekonuje, że swoich słów cofać nie musi. Z informacji money.pl wynika jednak, że buńczuczne hasła o nacjonalizacji odłożono na półkę, a resort nie ma pomysłu, co dalej z tym fantem począć.
- Wszystko wskazuje na to, że nie będę musiał zakładać włosienicy - tak minister infrastruktury Andrzej Adamczyk kwituje swoje słowa sprzed kilku miesięcy o sprzedaży PKP Energetyki.
Przypomnijmy. To była najgłośniejsza prywatyzacja ubiegłego roku. Transakcję sprzedaży 100 proc. akcji sfinalizowano 25 września. PKP Energetykę za blisko półtora miliarda złotych kupił fundusz CVC Capital Partners poprzez firmę zależną Caryville Investments. Transakcja miała wielu przeciwników, ale rząd PO-PSL nie zwracał uwagi na krytyków.
- Ta prywatyzacja była zasadna – mówi money.pl Paweł Olszewski, były wiceminister infrastruktury, a dzisiaj poseł opozycji. Powołuje się na obowiązującą od kilkunastu lat ustawę o PKP, która nakazuje prywatyzację spółek kolejowej grupy. Zarówno PiS, jak i SLD, choć protestowały przeciw sprzedaży spółki, to ustawy za swoich rządów nie zmieniły.
Jak przypomina Olszewski, fundusz zapłacił za udziały PKP Energetyki ponad 1,4 mld zł. Lwia część tej kwoty trafiła na dokapitalizowanie PKP Intercity, które miało zainwestować te pieniądze w tabor. – Gdyby rządowi udało się zakwestionować sprzedaż tej spółki, to te pieniądze trzeba byłoby zwrócić. Razem z ewentualnymi karami i odsetkami. O ile uda się ją zakwestionować – podkreśla Olszewski.
**Dwa zespoły do badania prywatyzacji **
Wśród krytyków prym wiedli dwaj posłowie Prawa i Sprawiedliwości: Andrzej Adamczyk i Krzysztof Tchórzewski. Kiedy obaj weszli do rządu Beaty Szydło – Adamczyk jest ministrem infrastruktury, a Tchórzewski stanął na czele resortu energii – wiadomo było, że do tematu wrócą. I rzeczywiście: zapowiedzi, że PKP Energetykę trzeba znacjonalizować, pojawiły się dość szybko. - Rząd polski będzie starał się odzyskać kontrolę nad PKP Energetyką – deklarował w połowie grudnia ub.r. w radiu Wnet odpowiedzialny za kolej wiceminister infrastruktury Piotr Stomma.
W lutym tego roku minister Adamczyk powołał dwa zespoły, by zbadały czy PKP Energetyka została sprzedana prawidłowo i czy w ogóle można ją było prywatyzować. W skład jednego zespołu weszły te departamenty ministerstwa, które nie pracowały przy prywatyzacji, a do drugiego zespołu te, które w transakcji uczestniczyły. Oba mają niezależnie od siebie całą sprawę przeanalizować od początku.
Prace miały się zakończyć w ciągu kilku tygodni. Na jakim są etapie? – Zespoły powoli zbliżają się do konkluzji. Celowo nie ingerowałem w ich prace, bo nie chciałem, by ich członkowie uważali, że są pod presją, albo że sugeruję, jaki powinien być wynik. Chciałem, żeby komisje były maksymalnie niezależnie, a ich ustalenia jak najbardziej obiektywne – mówi money.pl Adamczyk.
- Już we wrześniu i październiku, jeszcze jako poseł, mówiłem, że sprzedaż PKP Energetyki jest sprzeczna z polskim prawem. Co mogę powiedzieć dzisiaj? Tyle że nie muszę zakładać włosienicy i nie muszę wycofywać się z tych słów. Nabywca PKP Energetyki nie może mówić, że nie wiedział, że sprzedaż tej spółki może być niezgodna z polskim prawem. Pamiętam, że przedstawiciele funduszu siedzieli na sejmowej galerii, kiedy o tym wspominałem – dodaje.
**Pola manewru brak**
Tyle że na razie się na słowach się kończy. Umowy prywatyzacyjne zostały zawarte, a pieniądze za udziały w spółce przelane. A udowodnić, że przy prywatyzacji zostały naruszone procedury nie będzie łatwo. Już raz prokuratura odmówiła wszczęcia postępowania w tej sprawie. Poprzedni zarząd polskich kolei przeprowadzający proces prywatyzacji dobrze się zabezpieczył. Doradzało mu w tej sprawie niezależnie od siebie kilka różnych kancelarii prawnych.
Ministerstwo nie ma pomysłu, co z tym fantem zrobić. Dlatego ton wypowiedzi płynących z resortu zaczął się zmieniać. Przedstawiciele kierownictwa resortu w nieoficjalnych rozmowach nie mówią już o nacjonalizacji PKP Energetyki, tylko o konieczności konstruktywnych rozmów z inwestorem i wspólnym poszukiwaniu rozwiązań.
– Od momentu przejęcia udziałów w PKP Energetyce zarówno właściciel, jak i reprezentanci zarządu spółki są w każdej chwili gotowi do rozmów z przedstawicielami władz i wyjaśniania wszelkich wątpliwości – deklaruje w rozmowie z money.pl szef przedstawicielstwa funduszu CVC na Polskę Krzysztof Krawczyk. Nie chce jednak odnosić się do słów ministra, ani do potencjalnych efektów rozmów z rządem. Takich rozmów, jak udało nam się nieoficjalnie ustalić, dotąd nie było.
- W moim przekonaniu ministrowie Adamczyk i Stomma zachowują się jak dzieci we mgle – ocenia Olszewski. - Wypowiedzi z ministerstwa są tak fragmentaryczne, a na posiedzeniach komisji infrastruktury obaj tak kluczą, że nie jestem pewien, czy oni w ogóle mają pomysł, co z tą PKP Energetyką dalej robić. Napisałem interpelację w tej sprawie, ale odpowiedzi jeszcze nie otrzymałem – dodaje.
**Potencjalny scenariusz wyjścia **
Co mógłby zrobić rząd PiS? Był pomysł, by dogadać się z funduszem na odkupienie stacji poddostawczych z PKP Energetyka, ale na to nikt by nie przystał, bo to jeden z kluczowych aktywów spółki. Jest jednak inny scenariusz.
- W spółce trwa restrukturyzacja. Za kilka lat będzie na tyle poukładana, że jej akcje mogą być bardzo atrakcyjne dla inwestorów - mówi money.pl osoba zbliżona do sprawy, która pragnie zachować anonimowość.
Kluczem jest to, komu fundusz te akcje odsprzeda. Kupnem spółki już wcześniej była zainteresowana Enea, spekulowano też o możliwym zaangażowaniu Tauronu. Jednak według naszego źródła bardziej prawdopodobny jest debiut giełdowy spółki. - Jeśli za kilka lat PiS nadal będzie u władzy, udziały w PKP Energetyce będzie mógł odkupić któryś z kontrolowanych przez państwo koncernów energetycznych - dowiadujemy się nieoficjanie.