Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Agata Kalińska
Agata Kalińska
|

PKP nie rezygnuje z polskich pociągów. Ale chce je kupować inaczej

87
Podziel się:

PKP Intercity nie kupi pociągów Dart z bydgoskiej Pesy, ale to nie znaczy, że przekreśla pociągi polskiej produkcji. Zanim je jednak kupi, chce je sprawdzić, czy się nie psują.

PKP nie rezygnuje z polskich pociągów. Ale chce je kupować inaczej
(Marek BAZAK/ EastNews)

PKP Intercity nie kupi pociągów Dart z bydgoskiej Pesy, ale nie przekreśla składów polskiej produkcji. Zanim je jednak kupi, chce sprawdzić, czy się nie psują. A potem zamawiać przez dłuższy czas tylko jeden, konkretny model. Problem w tym, że przepisy przetargowe nie ułatwiają takiej strategii. A walka między konkurentami może być naprawdę brudna.

- Przez ostatnie lata zakup nowych pociągów w Polsce z Newagu czy Pesy był obarczony pewnym błędem, bo odbywał się w ten sposób, że na szybko, niemal wprost z deski projektowej, były wprowadzane do eksploatacji – mówi prezes PKP SA i szef całej Grupy PKP Krzysztof Mamiński.

Przypomnijmy. Pod koniec maja okazało się, że PKP Intercity nie kupi dziesięciu Dartów, które mógł zamówić w bydgoskiej Pesie. Postawiło to przyszłość "polskiego Pendolino" pod znakiem zapytania - skład został zaprojektowany do obsługi ruchu dalekobieżnego i w momencie, gdy państwowy przewoźnik zrezygnował z dalszych zakupów, nie bardzo jest dla kogo produkować te pociągi. Inne spółki kolejowe nie obsługują tylu tras międzywojewódzkich co PKP Intercity. A sprzedaż za granicę wymaga przejścia żmudnego procesu homologacji w innym kraju.

Dart jest też zupełnie nowym pociągiem. Na razie PKP Intercity jest jedynym przewoźnikiem, który go używa.

Pesa nie kryła rozczarowania decyzją o rezygnacji z kupna kolejnych dziesięciu składów. Producent przyznał, że może ona odbić się na jego finansach i polityce zatrudnienia. Przy produkcji Dartów pracowało kilkuset poddostawców.

Co będzie kupować PKP?

Mamiński, który kieruje spółką-matką kolejowej grupy, nie ocenia wprost decyzji PKP Intercity. Pytany przez money.pl, czy była ona dobra, czy zła, unika jednoznacznej odpowiedzi. - Ta decyzja była przemyślana - mówi. Dodaje, że zamówienie dodatkowych pociągów w Pesie było trudne ze względów formalnych, bo trzeba by było wykazać, że nowe składy będą jeździć po tych samych trasach, co te Darty, które PKP Intercity już ma. To samo tłumaczenie podawał przewoźnik. W nieoficjalnych rozmowach z przedstawicielami PKP pojawia się jednak wątek, że spółka nie była zadowolona z Dartów, bo były zbyt awaryjne. Więcej na ten temat pisaliśmy także w money.pl.

Rzeczywiście, w kwietniu br. ujrzały światło dzienne wskaźniki dostępności pociągów PKP Intercity. O ile okazało się, że włoskie Pendolino niemal się nie psuje (wskaźniki na poziomie około 96 proc.) to w przypadku Dartów jest znacznie słabiej (około 88 proc.). Niewiele gorzej od Pendolino i znacznie lepiej od Dartów wypadły za to Flirty produkowane przez Stadler i Newag, kupowane przez PKP Intercity w tym samym czasie co Darty.

Prezes Mamiński ma pomysł, jak uniknąć podobnych problemów z awariami w przyszłości. PKP chce wypróbować pociągi, zanim je kupi. Okres od określenia wymogów technicznych do zakupu miałby wynosić nawet dwa lata. W tym czasie PKP Intercity sprawdzi, jak składy radzą sobie w różnych warunkach, jak często się psują i ile trwa naprawa. Wówczas zdecyduje, który pociąg chce kupić. Wtedy będzie to naprawdę duże zamówienie, nawet kilkadziesiąt sztuk.

Jak to robią na Zachodzie?

- To nowe podejście do kupowania pociągów w Polsce. Dotąd tylko Koleje Mazowieckie zapowiedziały, że chcą kupić długą serię, ponad 70 sztuk tego samego modelu - komentuje w rozmowie z money.pl ekspert rynku transportowego i prezes Fundacji ProKolej Jakub Majewski. - Na razie polscy przewoźnicy mają tabor od Sasa do Lasa, kilka pociągów takich, kilka takich, reszta zupełnie inna. A długie serie mają swoje zalety: nie ma problemów z zapleczem, z częściami zamiennymi, planowaniem rozkładu jazdy. Dlatego pomysł, by kupować wiele takich samych pociągów ma sens. Zresztą koleje w zachodniej Europie właśnie tak robią - wyjaśnia.

Zauważa jednak, że choć sam pomysł jest dobry, to może być problem z jego realizacją. - Wąskim gardłem może być prawo zamówień publicznych. Bo jeśli PKP po testach wybierze określony pociąg i będzie chciało kupić konkretny model, to będzie mieć problem z rozpisaniem przetargu. Pisanie przetargów pod konkretnego producenta i konkretny model nie jest w prawie przewidziane, a uzasadnienie pominięcia procedury konkursowej to droga przez mękę - mówi Majewski.

Jest jeszcze jeden problem. Taki wybór może się wiązać z kontrowersjami. Na przykład producent, którego pociąg odpadnie w takiej rywalizacji, będzie mówił, że został ocieniony niesprawiedliwie, albo że poprawił usterki i teraz ma już odpowiedni produkt. - Dyskusja może jeszcze zahaczyć o wiarygodność danych, lobbing, korupcję i wszystko co najgorsze. Dlatego już na etapie pomysłu trzeba być bardzo konsekwentnym. Zdefiniować reguły gry, znaleźć sposób na to, by były zgodne z prawem i maksymalnie transparentne. Zwłaszcza, że chodzi tu o publiczne pieniądze i to wcale niemałe - wskazuje ekspert.

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(87)
WYRÓŻNIONE
k@rol
7 lat temu
czyżby polskie pociągi były produktem doświadczalnym???? Jeżdżą już w Niemczech u Węgrów... Nie trudno sprawdzić jak się tam sprawują. A zresztą znając naszych zachodnich sąsiadów już byśmy o tym wiedzieli i cały świat gdyby coś im dolegało
Krakus
7 lat temu
Niemcy w pierwszej kolejności nabywają produkty rodzime, niemieckie. Dlatego między innymi, gospodarka niemiecka to potęga. Należy popierać polską gospodarkę.
JERRY
7 lat temu
[cytat] Zanim je jednak kupi, chce sprawdzić, czy się nie psują. A potem zamawiać Zasada stara, choć w Polsce poprzez ustawianie kryterium ceny na pierwszym miejscu, mało stosowana. Tak naprawdę należy kupować urządzenia odpowiadające wymaganiom technicznym, sprawdzonym także w eksploatacji ( poprzez prześledzenie ksiąg eksploatacji - naprawy, części zużywające się najprędzej, czasy między naprawami i czasy napraw ) i wreszcie serwis, lata eksploatacji, szkolenia a na końcu cena. Często nawet dużo droższe urządzenia w rachunku ciągnionym okazują się tańsze niż te tanie w zakupie ale drogie w eksploatacji i krótkotrwałe.
NAJNOWSZE KOMENTARZE (87)
kolejarz
7 lat temu
Pendolinoi nie psują się, bo większość tych składów stoi od dawna popsuta na bocznicach !:)
haz
7 lat temu
Bardzo łatwo zrobić przetarg tak żeby wybrać najmniej awaryjne pociągi. Wystarczy za ten wskaźnik przyznawać np 60 pkt na 100 i już się nie kupi byle czego
Rys
7 lat temu
Zgodnie z wyrobionymi nawykami. Lepiej wywalić pieniądze obcym. Służby specjalne powinny przyjrzeć się decydentom.
czl
7 lat temu
Jechaĺem Dartem- przecież w tych kubeĺkowych fotelikach się nie da siedzieć- po co więc to kupować? Zróbcie wygodny fotel- nie musi być drogi- pociàg to nie Lamborgini. A potem każcie ludziom w tym siedzieč. Wszyscy pogięci i co ma do tego, że "polskie"- nie wystarczy " dobre, bo polskue" ma być "dobre i polskie" A oficiele niech się przelecą z Krakowa do Olsztyna Dartem 7.5 godziny, z postojem w polu, bo awaria, a potem kupujà
FGF
7 lat temu
Mamy w Polsce PESE i trzeba z tego korzystać. Pendolino dano 4 lata na produkcje, a polskim Dartom 13 miesięcy - przecież to absurd. Polscy przewoźnicy powinni długoterminowo współpracować z producentem i wiem, że Unia będzie miała swoje wąty, ale nigdy nie ma takich przepisów, których nie da się odpowiednio zinterpretować. Na zachodzie robią tak cały czas i jak widać ich firmy są światowymi potentatami.
...
Następna strona