PKP Polskie Linie Kolejowe w odpowiedzi na zapytanie fundacji ProKolej przedstawiły listę prawie 450 km linii kolejowych, w sprawie których prowadzone są postępowania likwidacyjne. Dotyczą one m.in. połączenia kolejowego z Karpaczem oraz Świeradowem Zdrój. Odpowiedzialna za utrzymanie kondycji infrastruktury kolejowej instytucja tłumaczy, że nie oznacza to fizycznego usunięcia linii kolejowej. Innego zdania jest Jakub Maciejewski z fundacji ProKolej, który twierdzi, że takie działania prowadzą do ich całkowitego rozebrania.
Na liście znajdziemy także linie prowadzące do Fromborka, Mirska, Kowar czy miejscowości Gniew. Odcinki objęte procedurą likwidacyjną mają łącznie 443,3 km długości. Stanowią one części 33 linii kolejowych. Największa ich ilość jest na Dolnym Śląsku i w województwie opolskim. Są też fragmenty torów znajdujące się w Wielkopolsce oraz województwach pomorskim i warmińsko-mazurskim.
Według rzecznika PKP PLK nie oznacza to, że te miasta zostaną teraz odcięte od transportu kolejowego. Są to linie, które przez lata były nieużywane, a ich stan techniczny jest zły. - Na wymienionych liniach kolejowych pociągi nie kursują od kilkunastu, a w niektórych przypadkach nawet od 20 lat. Nie jest tak, że ta procedura została wszczęta nagle w ciągu ostatnich miesięcy. Jest to lista procedur, która rozpoczęła się w ostatnich latach - komentuje w rozmowie z money.pl Mirosław Siemieniec, rzecznik PKP Polskie Linie Kolejowe.
PKP PLK podkreśla, że objęcie linii kolejowej procedurą nie oznacza jej całkowitej likwidacji. Jej celem jest znalezienie środków finansowych na dalsze utrzymywanie odcinka lub jej zagospodarowanie w inny sposób przez samorząd.
- Zgodnie z ustawą o transporcie, Polskie Linie Kolejowe zwracają się do instytucji samorządowych oraz przewoźników kolejowych, czy w ciągu najbliższych lat planują jakieś przejazdy. Pozytywnym przykładem tej procedury jest przejęcie przez samorząd linii pomiędzy Wrocławiem, a Trzebnicą - dodaje rzecznik PKP PLK. Ostateczną zgodę na likwidację linii może wydać minister infrastruktury.
Samorządy mogą zdecydować również o innym przeznaczeniu tej linii kolejowej, np. stworzenie na jej miejscu ścieżki rowerowej.
- Naszym zadaniem jest racjonalne wykorzystanie środków publicznych tak, aby utrzymywane i modernizowane były linie, na których występuje ruch kolejowy. Przychody z linii powinny pokryć koszy jej utrzymania. Jeżeli z instytucji publicznych nie ma inicjatywy, żeby środki kierować na te linie, to znaczy, że nie są one aż tak bardzo społecznie istotne - mówi rzecznik.
Zdaniem Jakuba Majewskiego z fundacji ProKolej procedura ta służy fizycznej likwidacji infrastruktury kolejowej. - Linia, która leży nieużywana, nie generuje prawie żadnych kosztów ani przychodów. PKP PLK nie wydaje obecnie pieniędzy na utrzymanie tych odcinków, a grunt, na którym znajdują się tory, nie podlega opodatkowaniu. Ale mimo tego kolejarze chcą się tego majątku pozbyć - komentuje szef fundacji ProKolej.
- Naszym celem jest nagłośnienie pomysłów na zlikwidowanie kolejnych linii kolejowych przez Polskie Linie Kolejowe. Jeżeli ktoś wszczyna procedurę likwidacyjną, to oznacza, że chce tę linię zlikwidować. Gdy do tego dojdzie w sensie prawnym, staje się ona złomem, który można sprzedać - dodaje Majewski.