12 złotych jako minimalna stawka godzinowa - postulat Prawa i Sprawiedliwości to jedno z głównych założeń rządu Beaty Szydło. Lobby pracodawców twierdzi, że skutkiem wprowadzenia takich regulacji będzie głównie wzrost szarej strefy. Ekonomiści odpowiadają, że godzinowa stawka to wcale nie jest złe rozwiązanie.
Hasło "12 zł za godzinę" to był właściwie jedyny punkt wspólny programów PO i PiS. W kampanii wyborczej używała go zarówno Ewa Kopacz, jak i ówczesna pretendentka do fotela premiera Beata Szydło.Ta druga będzie miała okazję zapowiedzi wprowadzić w życie.
Czy nowy rząd pokusi się o zmianę już od przyszłego roku? Tego jeszcze nie wiemy. Tydzień temu nowa szefowa resortu pracy Elżbieta Rafalska zapewniała w studiu Wirtualnej Polski i money.pl w programie #dziejesienazywo: "projekt ustawy dotyczący 12 zł za godzinę pracy jest już gotowy". W money.pl pokazujemy, jak tę kwestię reguluje się w Europie.
Rzadkie rozwiązanie w Europie
Minimalna stawka godzinowa jest rzadko stosowanym w Unii Europejskiej rozwiązaniem. Oprócz Niemiec, gdzie ustalono ją na poziomie 8,50 euro, w taki sposób w Unii kalkuluje się płace minimalne tylko we Francji (9,61 euro), Irlandii (8,65 euro) i Wielkiej Brytanii (6,70 funta).
Nominalna miesięczna płaca minimalnej w Polsce (1750 zł brutto) na tle krajów "starej Unii" wyglądać może mizernie. Ale gdy odniesiemy ją do średniej pensji krajowej, ten obraz będzie zgoła inny - płaca minimalna wynosząca 45,4 proc. przeciętnego wynagrodzenia to wynik plasujący Polskę tuż za unijną czołówką.
Warto zwrócić uwagę, że płaca minimalna w Polsce w ciągu ostatniej dekady została podwyższona o ponad 100 proc. (w cenach bieżących), a dynamika jej wzrostu była znacznie szybsza niż w przypadku przeciętnego wynagrodzenia. Dziesięć lat temu płaca minimalna stanowiła ok. 35 proc. średniej krajowej, dziś jest to już 45 proc. Jest już pewne, że przyszłym roku będzie to jeszcze więcej. Nie wiadomo jedynie, o ile.
Rząd Ewy Kopacz we wrześniu podjął decyzję o podniesieniu płacy minimalnej od 1 stycznia 2016 r. do 1850 zł, co w praktyce daje ok. 11 zł na godzinę. Ustalenie minimalnej stawki godzinowej na poziomie 12 zł oznacza jednak, że płaca minimalna w ujęciu miesięcznym będzie znacznie wyższa. W bieżącym roku ustawowy wymiar pracy wynosi średnio 168 godzin miesięcznie. Zakładając, że za godzinę nie będzie można płacić mniej niż 12 zł, daje nam to sumę 2016 zł.
Minimalne dla studentów
To jeszcze nie wszystko, co szykuje nowy rząd w kwestii płacy minimalnej. Jak zdradziła Rafalska, z jej inicjatywy dodatkowo ma zostać zlikwidowany przepis mówiący o tym, że wynagrodzenie minimalne w przypadku osób wchodzących na rynek pracy wynosi 80 proc. ustawowej stawki. Jak argumentowała, jest to przepis, który "przetrwał u nas z czasów, gdy mieliśmy duże bezrobocie".
Tak sztywny poziom płacy minimalnej wyróżnia się na tle rozwiązań, które obowiązują nawet w tych krajach "starej Unii", które mogą się pochwalić niższym od lat bezrobociem niż Polska.
Dobrym przykładem jest Wielka Brytania, gdzie podstawowa stawka godzinowa wynosi 6,70 funta, ale początkujący pracownicy mają zagwarantowane tylko 3,30 funta na godzinę (ok. 20 zł), czyli 49 proc. podstawowej kwoty. Stawki godzinowe są także mocno obniżone w przypadku młodych pracowników, szczególnie tych, którzy mają mniej niż 18 lat (3,87 funta).
Jeszcze bardziej zróżnicowane stawki ze względu na wiek obowiązują w Holandii. Dla przykładu, osoba w wieku 22 lat otrzymuje 85 proc. stawki minimalnej, 18-letnia - 45,5 proc., a w przypadku 15-latków jest to zaledwie 30 proc. płacy minimalnej.Od 1 stycznia najmłodsi legalni pracownicy w Holandii będą mieć zagwarantowaną dniówkę na poziomie 21,11 euro, czyli w przeliczeniu, 11,28 zł za godzinę.
Uzależnienie płacy minimalnej od wieku występuje też m.in. w Belgii i Irlandii (od 70 proc.) oraz we Francji (od 80 proc.).
**
**
Prawo sprzedaży własnej pracy
Jak mówi w rozmowie z money.pl Kazimierz Sedlak, założyciel i dyrektor firmy Sedlak & Sedlak, która zajmuje się badaniem polskiego rynku pracy, "ideą płacy minimalnej jest danie poczucia bezpieczeństwa, ale u nas traktuje się ją jako próbę sztywnego narzucania cen". - Gdy idziemy do sklepu i ktoś nam próbuje narzucać ceny, to mamy prosty wybór: kupić albo nie kupić, prawda? - pyta retorycznie ekspert.
- 12 zł za godzinę to po prostu wycena pracy. Co zrobić, gdy nie tylko rynek, ale także sam pracownik niżej wycenia swoją pracę? W ten sposób odmawiamy mu prawa sprzedaży swojej pracy. On chce sprzedać swoją pracę np. za 10 zł za godzinę, a my go zmuszamy, by ją sprzedawał po 12 zł. Problemem jest, czy ta praca jest tyle warta i czy pracodawcy będą chcieli tyle za nią zapłacić - zwraca uwagę Sedlak.
Czytaj więcej [ ( http://static1.money.pl/i/h/30/m367902.jpg ) ] (http://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/najnizsze-place-w-polsce-sedlak-nikt-juz-w,198,0,1900742.html) Kazimierz Sedlak: "śmieciówki" to mitSą obszary, gdzie firmy wręcz wyrywają sobie pracowników - mówi szef firmy Sedlak & Sedlak.
Związek Przedsiębiorców i Pracodawców też krytykuje pomysły polityków: "Propozycja wprowadzenia 12-złotowej, minimalnej stawki za godzinę pracy to niekonsekwencja rządu - z jednej strony głosi, że docenia polskie małe i średnie firmy, z drugiej wykazuje nieufność do nich mówiąc: macie płacić tyle a tyle" - pisze ZPP w komunikacie.
Jak straszą przedstawiciele przedsiębiorców i pracodawców, w obszarach słabszych ekonomicznie może skończyć się to zwolnieniami, choć przyznają, że obecnie zagrożenie takie jest mniejsze niż kilka lat temu, ponieważ w Polsce "zaczyna się tworzyć rynek pracownika".
Za godzinową stawką na poziomie 12 zł jest za to ekonomista Piotr Kuczyński, który w "Gazecie Pomorskiej" tak odpowiada na obawy pracodawców: "Będą przypadki, że ochroniarz zostanie zatrudniony na pół etatu, a w rzeczywistości będzie pracował na cały etat. Jestem przekonany na sto procent, że dojdzie do nieprawidłowości. Zwłaszcza w małych firmach. Aby do tego nie dopuścić, będzie musiała wykazać się Państwowa Inspekcja Pracy. Warto skorzystać z rozwiązań zastosowanych w Australii. Znam tamtejsze rozwiązania, bo pracuje tam moja krewna. Australia ma dobre narzędzia do egzekwowania przepisów, a u nas jest tylko mandat 500 zł."
Będzie import z Ukrainy
Kazimierz Sedlak zwraca jednak uwagę, że nie tylko już teraz mamy do czynienia z rynkiem pracownika, ale coraz bardziej zaczyna brakować rąk do pracy. - W tej chwili mamy tragiczne statystyki na przykład w przypadku lekarzy i pielęgniarek. Z moich obserwacji rynku wynika, że brakuje m.in. kierowców, spawaczy, ślusarzy, operatorów obrabiarek, operatorów linii produkcyjnych i wielu innych zawodów - wylicza ekspert.
- Z powodu takiej sytuacji coraz więcej firm - w sposób bardziej lub mniej formalny - ściąga pracowników z Ukrainy, bo tam jest bardzo dobry dla Polski rynek pracy. Ksenofobicznie próbujemy chronić nasz rynek pracy, ale tego się po prostu na dłuższą metę nie da zrobić - ocenia Kazimierz Sedlak.