Płaca godzinowa w gospodarce (w przemyśle, budownictwie i usługach bez administracji państwowej) wzrosła w Polsce w ubiegłym roku o 80 eurocentów na godzinę (+8,7 proc. rdr). Daje to nam miejsce w pierwszej trzynastce z 31. europejskich krajów analizowanych przez Eurostat.
Niby nie jest źle, wynagrodzenie przyrasta nam szybciej niż średnia unijna. Zanim zaczniemy się cieszyć, trzeba zdać sobie jednak sprawę, że w wysokości średniej stawki godzinowej jesteśmy na szóstym miejscu, ale od końca. Przeciętny Polak dostaje 9,40 euro na godzinę brutto (około 40 zł), tj. wliczając wszelkie daniny publiczne płacone przez pracownika i pracodawcę.
Co więcej, rzut oka na to, kto w Europie dostał w ubiegłym roku większe wartościowo podwyżki, nie poprawi nam humoru. Największe dostali zamożni Islandczycy, którzy dostawali za godzinę więcej o 6 euro 60 eurocentów niż rok wcześniej, czyli aż 42,60 euro.
Ich płace są czteryipółkrotnie większe niż w Polsce. W ciągu pięciu ostatnich lat ich zarobki wzrosły o 19,40 eur na godzinę, czyli o ponad dwa razy więcej, niż zarabia się obecnie w Polsce!
W porównywalnych z Polską zarobkami w Czechach płace też rosły szybciej niż u nas, bo o 1,20 euro na godzinę. Czechy były zresztą drugie po Islandii w zestawieniu wzrostu płac w 2017 roku. Rekordowo niskie w Unii bezrobocie robi swoje. Tam o pracownika trzeba ostro walczyć, a płaca to przecież jeden z głównych argumentów, by go przyciągnąć.
Większe niż u nas podwyżki dano jednak też w krajach przebogatych, tj. w Danii, Norwegii i Niemczech. Dystans do najbogatszych zamiast się skracać, to w ubiegły roku się wydłużył. Tamtejsi przedsiębiorcy zamiast przenieść działalność do nas, najwyraźniej wolą zwiększyć i tak już wysokie płace u siebie.
Norwegowie dostają już 51 euro na godzinę, czyli 90 eurocentów więcej niż rok temu. O Islandczykach już pisaliśmy, ale kolejni w rankingu bogactwa Duńczycy, za których pracę trzeba płacić średnio 42,50 euro za godzinę, też dostali większe podwyżki niż Polacy. Dokładnie o 90 eurocentów za godzinę więcej niż w 2016 roku.
Nie można przy tym tych dobrych danych zwalić na kursy walutowe, bo kurs duńskiej korony związany jest z euro już od 1979 roku (możliwe odchylenie kursu to 2,25 proc. od 7,46038 korony za euro).
W przeciwieństwie zresztą do Polski, gdzie to kurs złotego stał częściowo za poprawą statystyk. W 2017 roku złoty umocnił się względem euro o aż 5,2 proc. Podobna sytuacja była w przypadku innych krajów regionu Europy Środkowo-Wschodniej.
Górnicy mistrzami negocjacji płacowych
Dla większości Polaków nawet podwyżka o 80 eurocentów jest nieosiągalna. Patrząc na dane Eurostatu, widać, kto najskuteczniej negocjował z pracodawcami. Głośno było o podwyżkach w branży handlowej, ale tam płace wzrosły o średnio 70 eurocentów na godzinę, czyli niżej niż średnia. Najwięcej podwyższano w innych sektorach.
Przede wszystkim w górnictwie. Płaca godzinowa wzrosła w tej branży o 2,1 euro w porównaniu z 2016 rokiem. Po dwóch latach chudych przyszedł rok tłusty. I to bardzo tłusty. Za godzinę przeciętnemu górnikowi trzeba było płacić w ubiegłym roku 16 euro.
To konsekwencja wzrostu notowań zarówno węgla (z około 60 dol. do ponad 90 dol. za tonę), w tym koksowego (z około 100 dol. do ponad 150 dol. za tonę), jak i miedzi (z 5 tys. dol. do ponad 6,5 tys. dol. za tonę).
Płace w górnictwie są w Polsce najwyższe z wszystkich innych branż. Przebijają nawet branżę usług profesjonalnych, która obejmuje m.in. informatyków - tam według Eurostatu zarabia się średnio 15,9 euro na godzinę.
Górników nikt nie przebił w negocjacjach płacowych z prezesami w państwowych spółkach, ale wysokie podwyżki dostali też pracownicy sektora informacji i telekomunikacji (+1,2 euro na godzinę rok do roku) - trzeciej najlepiej zarabiającej grupie zawodowej w Polsce (15 euro na godzinę). Zadowalające podwyżki dostali również pracownicy finansów i ubezpieczeń (+1,1 euro/h), którzy otrzymywali 12,80 euro na godzinę.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl