Po kilku miesiącach rząd odsłonił karty. Światło dzienne ujrzała strategia wdrożenia planu Morawieckiego. Podczas lektury ponad 200-stronicowego dokumentu po raz kolejny dowiedzieliśmy się, że dzięki realizacji planu wicepremiera będzie się żyć lepiej. Docelowo mamy osiągnąć poziom Włoch. W jaki sposób? No właśnie, z tym jest największy problem.
Kiedy w lutym wicepremier i minister rozwoju Mateusz Morawiecki ogłaszał plan odpowiedzialnego rozwoju, cała jego koncepcja zmieściła się na 66 slajdach. Diagnoza stanu polskiej gospodarki autorstwa wicepremiera wskazująca, że jej motory się zacięły, a paliwo się wypala, wzbudziła duże zainteresowanie i zyskała gorliwych zwolenników.
Część ekspertów zwróciła jednak uwagę, że w planie brakuje konkretów. Jak zrealizować ambitne wizje i skąd wziąć na to pieniądze? – pytali. Można przyjąć, że slajdy wicepremiera są wizją, zaczątkiem planu. Takie też tłumaczenia popłynęły z ław rządowych. - Poczekajcie, wszystko będzie rozpisane, będą konkrety - uspokajał PiS.
No to poczekaliśmy. Od lutego do końca lipca. Wreszcie projekt strategii wdrażającej plan trafił do konsultacji społecznych. Dostaliśmy do przeczytania ponad 200-stronicowy dokument. Niestety, konkretów w nim tyle, co na słynnych 66 slajdach.
Po co ten cały plan? Tu odpowiedź jest dość łatwa, wystarczy spojrzeć na stronę 29. "Głównym celem Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju jest tworzenie warunków dla wzrostu dochodów mieszkańców Polski przy jednoczesnym wzroście spójności w wymiarze społecznym, ekonomicznym i terytorialnym" – czytamy. I dalej: "strategia stawia człowieka w centrum bezpośredniego zainteresowania, podporządkowując działania w sferze gospodarczej osiąganiu celów związanych z poziomem i jakością życia obywateli Polski".
W przeliczeniu na bardziej konkretne wskaźniki: polska rodzina ma w 2030 r. rozporządzać takim samym dochodem na głowę jak przeciętna rodzina unijna. PKB na głowę według parytetu siły nabywczej ma skoczyć z 68 proc. (dane na 2014 r.) do 95 proc. w 2030. Czyli mniej więcej na poziom, który dziś zajmują Włochy. W tym samym czasie odsetek osób zagrożonych ubóstwem i wykluczeniem ma spaść z 24 proc. do 20 proc.
Niestety, szukający odpowiedzi na pytanie, jak te wskaźniki osiągnąć, muszą się naszukać. Minister Morawiecki często powtarza, że polska gospodarka potrzebuje nowych impulsów rozwojowych. Ale impulsy proponowane w strategii wyglądają bardziej jak lista pobożnych życzeń, niż jak konkretny plan.
Perspektywiczną branżą ma być produkcja lotniczo-kosmiczna. Czyli drony. Państwo ma wspierać ich produkcję i rozwój całego sektora. W jaki sposób - nie wiadomo. Kolejna propozycja - projekt "Batory", czyli produkcja promów pasażerskich. Kto ma je produkować, a kto kupować - nie wiadomo. Polskie firmy i jednostki badawcze mają założyć Cyberpark Enigma konkurujący z najlepszymi tego typu przedsięwzięciami w Europie. W czym ma konkurować? Co tworzyć? Co sprzedawać? Czy to będzie przedsięwzięcie biznesowe, czy naukowe? Nie wiadomo. Kolejny pomysł: w Polsce ma powstać Europejskie Laboratorium Badawcze Nowych Materiałów, czyli ośrodek badawczy prowadzący badania nad kontrolowaną syntezą termojądrową. Skąd taki pomysł? Ile to będzie kosztowało? Też nie wiadomo.
Są też pomysły, w których ogólnie nie bardzo wiadomo o co chodzi. Przykład (ze strony 48): „powołanie do życia zanurzonego w środowiskach profesjonalnych ciała koordynującego, odpowiedzialnego za rozpowszechnianie w polskim przemyśle Internetu Rzeczy, wspomagającego integrację infrastruktury informatyczno-technicznej, wspomagającego kompetencyjnie państwo w stymulowaniu rozwoju Przemysłu 4.0”.
Przepuściliśmy to zdanie przez jeden z dostępnych w sieci systemów sprawdzających przejrzystość wypowiedzi. Cytat uzyskał najwyższą możliwą liczbę punktów, co oznacza, że nie mógłby być trudniejszy. Innymi słowy, nikt bez specjalistycznego wykształcenia nie zrozumie, co autorzy strategii mieli na myśli.
Na próżno za to w dokumencie szukać rozwiązania problemów, z którymi polscy przedsiębiorcy borykają się na co dzień. Chodzi o przeciągające się w nieskończoność postępowania i opieszałość sądów, wszechobecną biurokrację, kontrole, które potrafią paraliżować działalność firmy na długie miesiące.
Widać, że autorzy strategii zdają sobie sprawę z tych problemów. Dowód można znaleźć na stronie 134. "Niezrozumiałe, skomplikowane i trudne w egzekwowaniu prawo utrudnia prowadzenie działalności gospodarczej. System prawny staje się dysfunkcjonalny, jeżeli społeczny koszt przyjmowanych przepisów jest większy niż korzyści z nich wynikające (np. od 2004 r. dokonywano 44 nowelizacji ustawy o VAT, 286 godzin rocznie polski przedsiębiorca przeznacza na wykonanie płatności podatkowych, 50 lat po odejściu pracownika pracodawca musi przechowywać listy płac)".
Między dronami, promami i cyberparkami pojawiają się postulaty reformy sądownictwa gospodarczego, ograniczenia represyjności kontroli czy usprawnienia administracji skarbowej. Jednak na próżno szukać informacji, kiedy tych reform należy się spodziewać, i jak mają ułatwić życie przedsiębiorcom, nie wylewając dziecka z kąpielą, czyli bez rezygnowania z tropienia i łapania oszustów.
Konsultacje dokumentu potrwają dwa miesiące. W październiku ma go przyjąć rząd. Ministerstwo Rozwoju zapowiada, że za strategią pójdą akty niższego rzędu. Cały pakiet ma być gotowy jeszcze w tym roku. Pozostaje mieć nadzieję, że znajdzie się w nim to, na co w strategii zabrakło miejsca.