- To wszystko jest kompletną fikcją. Ten plan nie jest ambitny - tak Strategię na Rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju, nazywaną Planem Morawieckiego skomentował w programie #dzieńdobryWP Jacek Rostowski, były wicepremier i minister finansów w rządzie PO. Dokument, który rok temu prezentował Mateusz Morawiecki prawdopodobnie zostanie przyjęty jutro. - Morawiecki powinien się zajmować bieżącymi problemami - uważa Rostowski.
- Osiągnięcie 90 proc. przeciętnego PKB Unii Europejskiej w 2030 roku, to nie jest plan ambitny - mówił gość programu #dzieńdobryWP. - Gdyby Morawiecki lub inne rządy przybliżały Polskę do przeciętnego poziomu życia i rozwoju w Unii Europejskiej, tak szybko, jak myśmy to robili przez te 8 lat, to ten cel, który Morawiecki wyznaczył na 2030 rok, byłby osiągnięty w 2025 roku, czyli 5 lat wcześniej. Więc te cele nie są specjalnie ambitne - ocenił Jacek Rostowski.
Były minister finansów uważa, że w Planie Morawieckiego "nie ma żadnych instrumentów". - Mówienie, że się będzie budowało samochody elektryczny to jest mrzonka. W nowoczesnym świecie o tym decydują korporacje, a nie rządy. Te samochody muszą być na poziomie - mówił w studio #dzieńdobryWP.
- Rządy w UE nie mogą podejmować programów produkcji państwowej. Jeżeli PiS chce się wypisać z Unii Europejskiej, to będzie miał przeciwko sobie 85 proc. Polaków, którzy chcą, żeby Polska w niej pozostała - tłumaczył.
Rostowski krytykował także dotychczasowe działania Mateusza Morawieckiego, podkreślając, że powinien się on skupić na realizacji bieżących zadań resortów, którymi kieruje. - Miał uszczelniać podatek VAT, a w ogóle mu się to nie udało. Poza tym mieliśmy niesamowite wyhamowanie rozwoju Polski w tym czasie - wyliczał. - Zamiast roić sny o potędze i chwale Polski za 15 lat, zajmij się chłopie lepiej tym, za co ci płacą, jak funkcjonuje gospodarka polska i system finansów publicznych dzisiaj, a nie za 15 lat - dodał na koniec rozmowy.
Plan Morawieckiego miał zostać przyjęty przez rząd na początku lutego. Tak się jednak nie stało. Premier Beata Szydło stwierdziła wtedy, że dokument nie spełnia do końca jej oczekiwań.
Jak pisaliśmy w WP money, problemem był niezrozumiały dla przeciętnego obywatela język, jakim napisano dokument. Przez cały czas trwały intensywne prace nad jego uproszczeniem i użyciem bardziej zrozumiałego języka.
- Pięciu lingwistów pracuje nad tym planem dniami i nocami - komentował opóźnienie w przyjęciu dokumentów Jerzy Kwieciński, wiceminister ds. rozwoju.