Celem jest ograniczenie emisji dwutlenku węgla, do których Polska zobowiązała się w umowach międzynarodowych.
- Według Instytutu Badawczego Dróg i Mostów jeden TIR niszczy drogę w podobnym stopniu co 160 tysięcy samochodów osobowych. Warto sobie wyobrazić, jak to wpływa na wzrost kosztów utrzymania i remontu nawierzchni. Nie postulujemy, aby ciężarówki płaciły 160 tysięcy razy wyższą stawkę niż auta osobowe, ale uważamy, że należy rozszerzyć system poboru opłat viaToll, co pomoże utrzymać drogi w lepszym stanie - mówi money.pl Piotr Skubisz, ekspert Instytutu Spraw Obywatelskich.
Siedem organizacji pozarządowych podpisało się pod listem do wicepremiera Mateusza Morawieckiego. Apel został też przekazany do wiadomości ministra infrastruktury Andrzeja Adamczyka i szefa resortu środowiska Jana Szyszki. Sygnatariuszami są Instytut Spraw Obywatelskich, Koalicja Klimatyczna, Polski Klub Ekologiczny Okręg Mazowiecki, Instytut na rzecz Ekorozwoju, fundacja ProKolej, Polski Alarm Smogowy oraz Health & Environment Alliance (HEAL).
List trafił również do redakcji money.pl. Sygnatariusze wskazują, że system opłat drogowych viaToll powinien być rozszerzony na wszystkie drogi krajowe i na wszystkie typy pojazdów ciężarowych. Teraz płacą tylko pojazdy o dopuszczalnej masie całkowitej powyżej 3,5 tony oraz autobusy. I to nie wszędzie, ale na wybranych odcinkach autostrad, dróg krajowych i ekspresówek.
Obecnie płatny jest przejazd po 3302 kilometrach dróg. Od 9 lipca do płatnej siecibędzie dołączonych 359 km dróg.
Zdaniem sygnatariuszy listu to głęboko niesprawiedliwe. - 100 proc. tras kolejowych jest objętych opłatami za przejazd, podczas gdy zaledwie 1 proc. dróg publicznych znajduje się w systemie viaToll. Ogólnie mówiąc pociągi płacą za każdy kilometr użytkowanych torów, a ciężarówki za znikomy fragment przejechanych dróg. Sto do jednego to zdumiewająca dysproporcja. Nikogo nie dziwi, że przewoźnicy kolejowi płacą. Wszyscy uważają to za normalne. Takie same zasady powinny obowiązywać przewoźników transportu drogowego - mówi Piotr Skubisz.
Poza tym system łatwo obejść. Kierowcy, którzy nie chcą płacić e-myta, jeżdżą opłotkami, często przez małe miejscowości, gdzie drogi nie są przygotowane na ruch ciężarowy. Piotr Skubisz powołuje się na dwie zasady proponowane przez Komisję Europejską: "korzystający płaci" i "zanieczyszczający płaci".
System poboru opłat powinien więc uwzględniać faktyczną liczbę przejechanych kilometrów i ilość zanieczyszczeń emitowanych przez dany pojazd. Już teraz stawki e-myta zależą od norm, które spełnia silnik i ciężarówki „brudzące”, czyli z silnikiem Euro1 czy Euro2 płacą więcej niż te „czystsze” – Euro5.
- Trzeba jednak pójść o krok dalej i dodać odpowiednie stawki dla pojazdów z silnikami Euro6 oraz dla ciężarówek elektrycznych, które w ogóle nie będą emitować CO2. Według zapewnień producentów mają się one pojawić na rynku w ciągu dwóch lat - zauważa.
Nie da się ukryć, że zmuszanie firm transportowych do inwestowania w bardziej ekologiczne, a więc i droższe ciężarówki oraz pobieranie opłaty na wszystkich drogach bez wyjątku mocno by się odbiło na finansach tych przedsiębiorstw. Wzrost kosztów transportu z kolei odczulibyśmy wszyscy - choćby płacąc więcej za zakupy.
Zdaniem Piotra Skubisza jednak nie musi tak być. Przywołuje przykład Szwajcarii, promowanie teoretycznie droższego transportu intermodalnego spowodowało wzrost cen o zaledwie 0,1 proc. Jak zwraca uwagę, rozszerzając system opłat na całą sieć drogową można jednocześnie obniżyć stawki, by koszty po stronie firm transportowych za bardzo nie wzrosły.
- Warto pamiętać, że największym kosztem dla przewoźników drogowych jest paliwo, które stanowi około 30 proc. wszystkich wydatków. Ciężarówki spełniające wyższe normy emisyjne są nieznacznie droższe, ale ta różnica zwróci się po dwóch latach właśnie dlatego, że spalają mniej paliwa. Warto promować "czystsze" pojazdy także z innego powodu: mniejsze zapotrzebowanie na paliwo, to mniejsze uzależnienie naszego kraju od rosyjskiej ropy. Sami musimy sobie odpowiedzieć sobie na pytanie, czy jako społeczeństwo chcemy to uzależnienie zmniejszyć, czy utrzymywać je cały czas na tym samym poziomie - zauważa.