"Płatność kartą powyżej 10 zł". Kilka lat temu takie tabliczki stały w co drugim sklepie. Teraz nikogo nie dziwi, jak 1,50 zł za kefir zapłacimy kartą albo telefonem. To tylko część globalnej machiny, która zdąża do wyrugowania gotówki. Kilka państw wypowiedziało banknotom i monetom wojnę, a Chiny nawet zaczęły ją wygrywać.
- Zamiast pytania o karty kredytowe częściej słychać "płacisz przez Alipay, czy przez WeChat Pay?" Popularny jest żart, że żebrak na ulicy też woli mobilną płatność od gotówki - pisze z Chin korespondentka CNBC Evelyn Cheng. Według Hillhouse Capital wartość transakcji mobilnych w 2016 r. wyniosła w Chinach 5 bilionów dolarów. Są na tyle rozpowszechnione, że obcokrajowcy mają problem, by zapłacić inaczej.
54 proc. rynku płatności mobilnych w Chinach zajmuje Alipay, a WeChat Pay - 40 proc. Przeliczając to na liczbę użytkowników - z Alipay korzysta 520 milionów ludzi. Swoje przyzwyczajenia Chińczycy wywożą także poza Państwo Środka. Liczba punków akceptujących Alipay w Japonii podwoi się w tym roku do 45 tysięcy - wynika z danych CNBC.
Świat bez gotówki
Chiny korzystają z tego, że system finansowy w tym kraju nie jest tak rozwinięty, jak w państwach Zachodu. Dzięki temu mogły "przeskoczyć" kilka etapów rozwoju i rozpowszechniać od razu najnowsze metody płacenia. W Europie idzie to wolniej, choć wiele krajów naszego kontynentu od dawna zapowiada, że pora ograniczyć obrót gotówką.
Na przykład Dania zaproponowała rezygnację z transakcji gotówkowych w sklepach. Spośród wszystkich skandynawskich sąsiadów (Norwegii, Szwecji i Finlandii) jest liderem w dążeniu do upowszechnienia pieniądza elektronicznego. Już teraz w państwach skandynawskich rozliczenia gotówkowe to zaledwie kilka procent wszystkich transakcji.
Propozycje określenia limitów dla płacenia gotówką wysuwały Włochy, Francja, Hiszpania. Pomysły pojawiły się kilka lat temu, kiedy wybuchł kryzys ekonomiczny. Obrót bezgotówkowy miał być przepisem na uszczelnienie systemu podatkowego i zwiększenie wpływów do kasy państwa.
To tylko jedna z potencjalnych korzyści odejścia od gotówki. Zwolennicy obrotu bezgotówkowego wymieniają też zmniejszenie kosztów przechowywania pieniędzy i ich transportu, a także zwiększenie bezpieczeństwa, bo gotówkę jednak łatwiej ukraść. Bezgotówkowo oznacza też taniej. Jak wyliczył norweski bank centralny, każda transakcja gotówkowa wykonana w Norwegii kosztuje 7,1 korony norweskiej (0,92 dolarów), podczas gdy transakcja bezgotówkowa 4,1 korony (0,53 dolarów).
Bez gotówki nad Wisłą
W Polsce na razie proporcje są odwrotne niż w Skandynawii. Obrót bezgotówkowy to w naszym kraju ok. 8 proc. wszystkich transakcji. Ponad 90 proc. to fizyczne pieniądze. Międzynarodowe instytucje finansowe szacują, że płacenie gotówką kosztują Polskę ok. 1 proc. PKB. Czyli rocznie za obrót gotówkowy płacimy mniej więcej 17-18 mld zł. Tyle kosztuje produkcja banknotów, ich przechowanie, liczenie czy transport. przechowywanie.
W promowanie płatności bezgotówkowych włączył się rząd. Ministerstwa finansów i rozwoju objęły patronatem akcję "Warto bezgotówkowo". Trwają też prace nad projektem ustawy dotyczącej płatności elektronicznych.
- 17 proc. Polaków wciąż nie ma konta w banku. Wśród posiadaczy kont bankowych aż 31 proc. nie korzysta z bankowości elektronicznej. Do takich osób trzeba dotrzeć i pokazać im, ile mogą zyskać na bezgotówkowych rozliczeniach – mówi Włodzimierz Kiciński, przewodniczący Koalicji na Rzecz Obrotu Bezgotówkowego i Mikropłatności.
To się jednak zmienia, i to na całym świecie. Szacuje się, że do 2030 r. płacić telefonami będzie kolejne 2 mld ludzi. A mowa tylko o tych, którzy dzisiaj nie mają konta w banku.
Likwidacja gotówki ma też swoich przeciwników. Zwracają oni uwagę, że płacąc wyłącznie elektronicznie, wpuszczamy do portfela Wielkiego Brata. Dzięki temu nasz bank dokładnie wie, gdzie i ile wydaliśmy.