"Absurdalne oskarżenia", tak prezes PLL LOT Rafał Milczarski komentuje twierdzenia konkurencji o protekcjonizmie państwa wobec krajowego przewoźnika. Wytyka też irlandzkim liniom Ryanair ich transfery w Modlinie.
- Też mam propozycję dla Ryanaira: niech zmieni umowę, która poprzez zniżki wolumenowe blokuje dostęp innym liniom do portu w Modlinie – odpowiada w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" na irlandzką propozycję przeniesienia części ruchu do Modlina Rafał Milczarski, prezes PLL LOT.
Jak przekonuje Milczarski, transfery dla Ryanaira w Modlinie są nie do zaakceptowania. Cennik lotniska jest korzystny dla linii powożącej znaczącą liczbę pasażerów. Tym mechanizmem Modlin wspiera finansowo irlandzkiego przewoźnika.
Im więcej pasażerów Ryanair przewiezie z lotniska, tym niższe stawki będzie płacił. Magicznym progiem jest liczba 3 mln pasażerów. Zanim przewoźnik ją osiągnie, płaci 6 zł za każdego pasażera, po jej przekroczeniu - 5 zł za pasażera. Umowa obowiązuje do 2023 roku. - Ktoś ten węzeł musi w końcu przeciąć – stwierdza prezes PLL LOT.
- Dzisiaj liniom niskokosztowym bardziej opłaca się latać z Okęcia, gdzie płacą po 60 złotych od pasażera, niż za 40 złotych wozić ich z Modlina, bo tam zderzyłyby się z Ryanairem działającym na szczególnych warunkach – mówi na łamach "Rzeczpospolitej".
Poza tym, jak tłumaczył prezes LOT, propozycja Ryanair jest absurdalna. LOT bowiem to przewoźnik sieciowy budujący ofertę na ruchu przesiadkowym. To odróżnia go od tzw. tanich linii, które wożą pasażerów z punktu A do punktu B. Żaden przesiadający się pasażer nie będzie chciał podróżować między dwoma lotniskami w jednym mieście.
Prezes LOT odniósł się też do oskarżeń o protekcjonizm państwa wobec krajowego przewoźnika.
- To absurdalne oskarżenie. Nie widzę protekcjonizmu wobec LOT. Na naszym macierzystym Lotnisku Chopina nie ma zniżek uzależnionych od liczby odprawionych pasażerów, za sprawą których stałby się on portem tylko dla jednej linii lotniczej. Gdzie więc jest protekcjonizm? Podlegamy bezwzględnym rynkowym regułom. Do 2024 roku, jeśli nasz biznes nie będzie się spinał, hipotetycznie w każdej chwili możemy upaść - zaznaczył.