W 2015 r. wprowadzono 20. stopień zasilania. Jak podaje "Rzeczpospolita",Urząd Regulacji Energetyki w przypadku aż 600 przedsiębiorców zdecydował o nałożeniu kary. Płacą za to, że dwa lata temu nie zredukowali zużycia energii.
Do tej pory wszczęto takich postępowań ok. 2 tys. W 30 proc. z nich zasądzono zapłacenie grzywny.
- We wszystkich przypadkach kary były znacznie poniżej maksymalnego limitu wyznaczonego przez prawo energetyczne, który wynosi 15 proc. przychodu z poprzedniego roku podatkowego – tłumaczy "Rzeczpospolitej" Beata Wereszczyńska-Dembska, dyrektor w departamencie komunikacji społecznej URE.
Dodaje, że ze względu na niecodzienność sytuacji, najniższe kary wynoszą tysiąc złotych. Często są to jednak kwoty rzędu kilkunastu lub kilkudziesięciu tysięcy, a nawet większe.
Henryk Kaliś, prezes Izby Energetyki Przemysłowej i Odbiorców Energii, twierdzi, że ukarane spółki są pozytywnie zaskoczone wysokością kary. Najwyższa grzywna, o której słyszał wyniosła 50 tys.
Postępowania toczą się również wobec największych polskich dystrybutorów - spółek zależnych PGE, Tauronu, Energi, Enei i Innogy. Byli odpowiedzialni za opracowanie planów wprowadzenia ograniczeń dla poszczególnych odbiorców i stopni zasilania. URE zarzuca im niedbalstwo, a nawet "rażące zaniedbania".
Wereszczyńska-Dembska twierdzi, że w tym przypadku kary były "bardzo poważne". Z informacji "Rzeczpospolitej" wynika, że Enerdze zasądzono karę 11 mln zł, a pozostałe spółki na wyrok jeszcze czekają. "Rz" podaje, że firmy spodziewają się kar sięgających kilku milionów złotych. Liczą jednak na łaskawsze wyroki. Rozpoczęły już wprowadzanie działań naprawczych.
Kaliś zaznacza, że kary kilkuset tysięcy złotych przy przychodach w tej części biznesu nie będą zbyt dotkliwe. Jego zdaniem, ostatecznie i tak zostaną przeniesione na odbiorców końcowych.