W 2017 r. Poczta Polska za obsługę administracji i sądownictwa w Polsce może otrzymać około 661 mln zł. Tymczasem w projekcie zmieniającym Prawo pocztowe czytamy, że w 2018 r. suma może być dwukrotnie wyższa. Rok później może to być nawet miliard złotych więcej niż obecnie. Poczta chce wykorzystać swoją pozycje? Czy też może urzędnicy planują w przyszłym roku pisać do Polaków częściej?
Skąd te liczby? Znaleźć można je w rządowym projekcie zmieniającym Prawo pocztowe. Co ciekawe, jest to analiza... samej Poczty Polskiej. Ta przygotowała ją do oceny skutków regulacji, czyli szacunków, ile nowe prawo będzie kosztować.
Najbardziej zaskakuje skokowa różnica między tym, na ile swoje usługi dla administracji wycenia Poczta Polska w tym roku (661,2 mln zł), a w przyszłym. W 2018 r. koszt obsługi przesyłek administracji rządowej i sądów może być nawet dwukrotnie wyższy - 1,24 mld zł. W rok później ma to być już 1,33 mld zł. W kolejnych latach kwota ma oscylować w okolicach 1,25 mld zł. Czyżby Poczta stwierdziła, że sądy i urzędy będą wysyłać dużo więcej listów do obywateli? To raczej mało prawdopodobne.
Lepszym wyjaśnieniem jest to, że Urząd Komunikacji Elektronicznej wydał w czerwcu 2015 r decyzję, zgodnie z którą Poczta Polska została operatorem wyznaczonym. Do 2025 firma ma więc monopol na wysyłkę listów z sądów i urzędów.
"Monopol Pocztowy"
Ustawa ma z kolei oznaczać koniec z przetargami na dostarczanie listów z sądów. Po jej przyjęciu tylko operator wyznaczony - Poczta Polska - będzie mógł dostarczać przesyłki sądowe i administracyjne.
- Kiedy przywracano monopol pocztowy to ostrzegaliśmy, że za to wszystko ostatecznie zapłaci konsument. Od czasu wypchnięcia prywatnej konkurencji z rynku listów zwykłych ceny listów wzrosły o 50 proc. Jak widać to nie wszystko. Teraz Poczta Polska chce sięgnąć głębiej i dostać pieniądze bezpośrednio z budżetu – przekonuje Rafał Brzoska, założyciel i prezes zarządu Grupy Integer.pl.
Biznesmen przypomina też, że kiedy Poczta Polska wygrywała przetarg dla sądów z ceną 80 mln zł rocznie, mówił bardzo wyraźnie, że to czysty dumping. Wtedy Poczta publicznie twierdziła, że to dobrze skalkulowana cena. Teraz za tę samą usługę chce setki milionów więcej.
- Widać, że cała ta narracja nie była warta papieru, na którym została spisana. Wydatki na obsługę sądów mają skoczyć z 80 mln zł rocznie teraz do aż 300 mln zł rocznie w kolejnych latach, a wszystkie wydatki administracji mają być wyższe aż o 1 mld zł - dodaje Brzoska.
To jego zdaniem niezbicie pokazuje skalę dumpingu, jaki stosowała Poczta Polska w ostatnim przetargu dla sądów i w innych przetargach, które wygrywała z podobną ofertą cenową. Inna sprawa, że zdobycie monopolu przez Pocztę Polską to wynik złego wypełniania kontraktu przez firmy powiązane z Rafałem Brzoską. Sądy żaliły się, że jego spółki za późno dostarczają listy, te giną czy są do odebrania w dziwnych miejscach.
Resort nie odpowiada
Co do powiedzenia w sprawie projektu ustawy mającej uporządkować zasady dostarczania ”urzędowych przesyłek”, wzmacniający na tym rynku PP, ma do powiedzenia ich autor czyli Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa.
Niestety do czasu opublikowania tego artykułu nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi. Jednak jak udało nam się dowiedzieć nieoficjalnie, opisany w załączniku skok kosztów współpracy z PP częściowo rzeczywiście wynika ze wspomnianego przez Brzoskę przetargu na usługi dla sądów.
Co nie jest tajemnicą, ta współpraca po prostu kończy się w tym roku. Dlatego, jak twierdzi nasz informator pocztowcy do analizy kosztów na przyszły rok, w miejsce tych przetargowych 80 mln rocznie, wstawili sumę za wszystkie sądowe przesyłki liczone po cenach maksymalnych, jakie zapłaciłby klient indywidualny.
A jak całe zamieszanie wyjaśnia Poczta Polska? W przesłanym do nas oświadczeniu czytamy, że załącznik do OSR projektowanej ustawy jest tylko „jedną z wielu wersji wyliczeń hipotetycznych, które ponad rok temu służyły jedynie do pewnej symulacji".
Polegała ona na sprawdzeniu, jak przedstawiałoby się przeniesienie na polski grunt rozwiązania nadań całej korespondencji administracyjnej za pośrednictwem usług powszechnych - stosowanego w jednym z państw europejskich. To wyliczenie, jak i wiele innych jemu podobnych nie jest rozpatrywane w żadnym kontekście. W przyszłorocznym budżecie nie zakładamy wprowadzenia podwyżki usług powszechnych”.
Projekt jest. Ustawy nie będzie?
Nikt jednak nie jest nam w stanie odpowiedzieć na pytanie dlaczego, skoro to tylko ”jedno z wielu wyliczeń”, dokument załączony jest do projektu. Dziwne jest coś jeszcze. Otóż, mimo że jak też nieoficjalnie udało nam się dowiedzieć, prace nad projektem zostały wstrzymane, dokument wciąż znajduje się na stronach Rządowego Centrum Legislacyjnego.
O zatrzymaniu prac nad tą Ustawa miała zdecydować między innymi negatywna opinia na jej temat UOKiK. Urząd rozumie, że ustawodawca przyznał operatorowi wyznaczonemu czyli Poczcie Polskiej wyłączność na doręczenie pism, chce jednak przede wszystkim zagwarantować możliwość ich bezproblemowej realizacji.
"Oprócz korzyści wynikających z przyjętego rozwiązania, wprowadzenie monopolu na istotnej części rynku pocztowego, skutkować może również znaczącymi negatywnymi skutkami dla podmiotów zobligowanych przepisami do doręczania pism (m.in. prawdopodobnym wzrostem cen)” - czytamy w opinii Urzędu.
Wstrzymanie prac nad ustawą oznacza, że ciągle będą mogły być ogłaszane przetargi na dostarczania przesyłek administracyjnych i sądowych. Problem w tym, że na rynku brakuje chętnych. Inpost Grupy Integer.pl z listów już się wycofał po kolejnych przegranych przetargach z PP.