Wszyscy, którzy planują w tym roku spędzać aktywnie czas nad wodą, powinni przygotować się na wydatek większy niż planowali. Grubsze portfele będą potrzebna za sprawą "podatku dennego". Tuż przed końcem roku premier Mateusz Morawiecki podpisał rozporządzenie wprowadzające tę opłatę.
O nowym prawie wodnym przez ostatnie miesiące mówiło się w głównie w kontekście możliwych podwyżek opłat, które mogłyby dotknąć rodziny, przedsiębiorców, czy rolników. Nieco w cieniu pozostawała kwestia "opodatkowania" portów, marin jachtowych oraz innych gruntów wykorzystywanych w celach sportowych czy turystycznych.
Opłata za sporty wodne
Podpisane przez premiera rozporządzenia nie tylko podnosi większość opłat za korzystanie z terenów "pokrytych wodami". Dokument wprowadza także nowe opłaty. Między innymi za grunty wykorzystywane do "przedsięwzięć związanych z uprawianiem na wodach śródlądowych rekreacji, turystyki, sportów wodnych oraz amatorskiego połowu ryb”. Dotychczas była to kategoria zwolniona z opłat. Część środowiska żeglarskiego krytykowała pomysł, wskazując, że podwyżki opłat zniechęcą Polaków do aktywności na wodzie.
Od 1 stycznia 2018 r. opłaty roczne będą zasilały budżet nowo powołanej rządowej instytucji – Wody Polskie. W Ocenie Skutków Regulacji rozporządzenia szacowano, że wpływy z jego tytułu wyniosą łącznie około 7 mln zł. Jedne z najwyższych stawek dotkną właścicieli i zarządców portów, chociaż w trakcie negocjacji z resortem środowiska udało im się przekonać urzędników do dziesięciokrotnego obniżenia wysokości podatku. Zamiast pierwotnych 8,9 zł za każdy metr dna zapłacą 89 gr. Jeśli w porcie znajduje się nabrzeże lub pomost wykorzystywany jako taras restauracji, sklep czy stacja benzynowa, każdy metr pod nim kosztować będzie 5 zł. Nie jest to jeszcze poziom maksymalny - jeśli urzędnik uzna, że pomosty lub inne konstrukcje znajdujące się nad powierzchnią wody służą działalności usługowej, za metr zapłacić będzie trzeba 8,9 zł.
Negocjacje pomogły, ale podwyżki będą
Zarządcy portów wynegocjowali także, że opłatę będą wnosić jedynie za tę część roku, gdy rzeczywiście prowadzony jest w niej biznes. To ulga przede wszystkim dla najmniejszych marin czy pomostów zlokalizowanych przy prywatnych działkach i działają przez dwa, trzy miesiące w roku.
Ze względu na tak różne możliwości interpretacji wysokości podwyżek w marinach jest kwestią otwartą. Z pewnością należy się ich spodziewać, ponieważ ciężko oczekiwać, by zarządcy portów zdecydowali się ponosić koszty nowego podatku. Gdy pracowano nad rozwiązaniem, które zakładało wprowadzenie opłaty w wysokości 8,9 zł, koszt sezonowego miejsca mógł wzrosnąć o około 1000 zł. Przy obecnych rozwiązaniach może być to 100 zł, choć otwarta pozostaje kwestia interpretacji powierzchni portów. Urzędnicy mogą bowiem obliczyć jedynie obszar wokół pomostów, jak i całych basenów. Wówczas podwyżka byłaby bardziej odczuwalna.
Sięgające dziesięciu procent podwyżki mogą dotyczyć także dobowych stawek za postój jachtów. Zapłacą je żeglarze, których w Polsce jest nadzwyczaj wielu. Z raportu "Polski Rynek Żeglarski" przygotowanego przez Polski Związek Żeglarski oraz portal sailing.org.pl wynika, że przynajmniej raz na kilka żegluje około 5 mln Polaków. 1,3 mln mieszkańców naszego kraju deklaruje, że samodzielnie potrafi kierować łodzią, a ponad pół miliona wzięło udział w regatach lub innych zawodach żeglarskich.
Skalę pokazuje także ruch turystyczny związany z żeglarstwem w regionie, który jest królestwem żagli. Co roku na mazurskie jeziora wypływa około milion osób.