Opłata denna to pomyłka. Przez przecinek w złym miejscu naliczane były horrendalne stawki. Minister Marek Gróbarczyk zaapelował w programie "Money. To się liczy", by przedsiębiorcy składali odwołania.
Tzw. "opłata denna" to nowa stawka roczna, naliczana za użytkowanie gruntów pokrytych wodami - m.in. za plaże czy pomosty. Wywołała popłoch wśród przedsiębiorców. Przez przecinek w złym miejscu, naliczane były horrendalne stawki. Opłata ustalona została na poziomie 8,9 zł za metr kwadratowy, a powinna wynosić... 89 gr. Niepokoić zaczęła nie tylko ludzi biznesu, ale też turystów, bo opłaty za pobyt nad wodą miały pójść w górę.
Minister tłumaczy, że to "pomyłka" i apeluje, by przedsiębiorcy składali odwołania. - Proszę odwoływać się do Wód Polskich, ponieważ niejednokrotnie te opłaty zostały mylnie naliczone - przyznał w rozmowie z money.pl Marek Gróbarczyk, minister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej.
Gigantyczne różnice
Błąd w zapisach powoduje naliczanie ogromnych opłat. Jeden z przykładów podaje w rozmowie z money.pl Adam Kowalski, właściciel szkoły żeglarstwa na Mazurach.
- Pewien przedsiębiorca podczas szkolenia w Giżycku podał urzędnikom z Wód Polskich wymiary swojego portu. Policzyli opłaty na 16 tys. zł w momencie, kiedy on zarabia na tym 12 tys. zł. Wiązałoby się to z koniecznością podniesienia cen. Gdyby jednak przesunąć ten przecinek, to zapłaci 1,6 tys. zł i nie przerzuci tego na klienta - wylicza Kowalski.
Przedsiębiorca przypomina, że stawka 89 gr została ustalona z ministerstwem w ubiegłym roku. Dodaje jednak, że mimo to wprowadzono inne stawki, które Wody Polskie "usilnie i bezprawnie próbują ustawiać".
- Dlatego my postawiliśmy się okoniem. Uważamy, że jeżeli rząd poczynił jakieś ustalenia ze stroną społeczną, to mamy prawo oczekiwać, że zostaną wprowadzone - przekonuje.
Adam Kowalski zdecydowanie podkreśla, że jeżeli opłata wyniesie 89 gr za 1 m kw., to nikt nie będzie przeciwko temu protestować. - Należy tę opłatę dzierżawną uiścić w takiej kwocie, która nikogo nie zabije, a pozwoli państwu uzyskać jakieś pieniądze na działania - wyjaśnia.
Minister uspokaja
- Ten temat powinien zostać rozliczony i uzgodniony jeszcze raz - podkreślił minister. Zaleca przedsiębiorcom, aby odwoływali się do Wód Polskich i przyznaje, że niejednokrotnie opłaty zostały mylnie naliczone.
To zapowiedziane przez ministra działania doraźne. Oprócz tego minister deklaruje, że prowadzone są szkolenia, aby unikać błędów. - Chciałem wszystkich uspokoić, że obecnie trwają szkolenia w zakresie tych opłat, które mają się pojawić, wynikających z tytułu Ustawy prawo wodne - wyjaśniał Gróbarczyk.
Adam Kowalski uważa, że te deklaracje nic nie dadzą. - Żeby dobrze interpretować prawo, to musi być dobre prawo. Problemy nie wynikały ze złej interpretacji, tylko ze złych zapisów - zauważa przedsiębiorca.
Minister w programie "Money. To się liczy" zapowiedział już zmianęustawy. - Intensywnie chcemy wyjaśnić temat i na pewno będzie on poddany nowelizacji - powiedział ogólnikowo Gróbarczyk.
Ustawa ma więcej wad
Adam Kowalski podkreśla, że w ustawie jest więcej błędów, które minister będzie musiał poprawić. Jednym z przykładów są zapisy w artykule 220. Mówią one o wyznaczaniu linii brzegowych. Zatrudnieni do tego mają być uprawnieni geodeci.
- Muszą to pomierzyć, stworzyć mapy i przedstawić ministerstwu. Wody Polskie wynajmą tych geodetów, oni to obmierzą i za jakieś 17 lat będzie wiadomo. Dopóki nie jest określona linia brzegowa, to nie można pobierać opłaty za akweny, bo nie wiadomo za co. Jeżeli mają być pobierane opłaty za akweny, musimy znać ich granice - wyjaśnia Kowalski.
Dodaje jednak, że przy stawce 0,89 groszy za metr kwadratowy gruntu zalanego wodami, nikt normalny nie będzie się wykłócał o kilkadziesiąt złotych różnicy i przedsiębiorcy zapewne sami określą akweny, za które uiszczą opłaty. Ewentualne pomiary geodezyjne najwyżej je w przyszłości nieco skorygują. To pozwoliłoby oszczędzić wszystkim czas i pieniądze.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl