Elżbieta Bieńkowska może pomóc w zablokowaniu podatku handlowego, który PiS chce wprowadzić od 1 września. Jak wynika z informacji money.pl, w gabinecie unijnej komisarz doszło do spotkania z przedstawicielami zagranicznych sieci handlowych.
Według naszych informacji, 28 czerwca br. w gabinecie Bieńkowskiej doszło do spotkania z Polską Organizacją Handlu i Dystrybucji. To ona reprezentuje interesy zagranicznych koncernów, takich jak Auchan, Tesco czy Jeronimo Martins. W rozmowach uczestniczyć miał też węgierski prawnik Gabor Bathory z prestiżowej brukselskiej kancelarii Van Bael&Bellis, specjalista od prawa konkurencji. Na spotkaniu poruszono kwestię przygotowywanej właśnie skargi na podatek handlowy.
Zagraniczne sieci handlowe chcą go zaskarżyć do Directorate-General for Competition, czyli europejskiego urzędu do spraw konkurencji. To on zajmie się protestem i rozstrzygnie, czy podatek jest zgodny z prawem unijnym. Na spotkaniu przedstawicieli sieci handlowych mieli usłyszeć zapewnienie, że komisarz Bieńkowska jest skłonna pomóc przy interwencji w Directorate-General for Competition. Według szacunków prawników, podatek - gdyby faktycznie do takiej interwencji doszło - można by zakwestionować w niespełna dwa miesiące.
O komentarz do sprawy poprosiliśmy biuro prasowe komisarz. Jej asystent Bartosza Lasota w rozmowie telefonicznej ani nie zaprzeczył spotkaniu, ani go nie potwierdził. Zasłaniał się nieznajomością kalendarza, choć to on za niego odpowiada. Na późniejsze maile, z prośbą o wyjaśnienia, nie odpowiedział. Biuro prasowe Komisji Europejskiej odpowiedziało nam, że sama Bieńkowska z nikim w tej sprawie się nie spotkała. Nie udzieliło jednak informacji czy z POHiD-em rozmawiał ktoś z jej gabinetu.
Spotkania z lobbystami powinno być wpisane w oficjalny kalendarz Elżbiety Bieńkowskiej. Jednak ani w agendzie jej samej, ani osób z jej gabinetu nie ma takiej informacji. Teoretycznie, komisarz ma uzupełniać takie informacje w ciągu dwóch tygodni. W jej kalendarzu są wpisane spotkania z końca czerwca, ale tego z lobbystami z POHiD brak.
Redakcja money.pl zwróciła się do reprezentującej europejskie sieci handlowe organizacji EuroCommerce, do której należy także POHiD, o wyjaśnienie, czy zamierza podjąć formalne kroki w sprawie podatku handlowego. EuroCommerce potwierdza, że stara się lobbować w Brukseli, ale w spotkaniu z komisarz Bieńkowską jej przedstawiciele nie uczestniczyli.
- Przyglądamy się uważnie tej sytuacji i jesteśmy w bliskim kontakcie z Komisją Europejską, dzięki czemu dokładnie wiemy, co się dzieje. Zanim będziemy mogli złożyć formalną skargę do KE, ustawa musi wejść w życie. Rozważamy wszelkie dostępne opcje i skarga jest jedną z nich - zapewnił w rozmowie z money.pl Ilya Bruggeman z brukselskiego biura EuroCommerce.
W kompetencjach Elżbiety Bieńkowskiej nie ma prawa konkurencji. Tego typu sprawy są domeną Dunki Margreth Vestager, która opiekuje się Directorate-General for Competition. Polska komisarz jest odpowiedzialna za dbanie o interesy małych i średnich przedsiębiorstw. Unia Europejska definiuje je jako firmy o obrocie do 50 mln euro. Właśnie by chronić małe i średnie sieci handlowe w podatku zapisano kwotę wolną w wysokości 214 mln zł, a więc odpowiadającą mniej więcej 50 mln euro.
Według ustawy, uchwalonej przez Sejm w środę, podatek ma objąć sieci, które osiągają miesięczne obroty powyżej 17 mln zł. Od nadwyżki od tej kwoty sieci zapłacą 0,8 proc. swoich obrotów. Jeśli obroty przekroczą 170 mln zł miesięcznie, stawka od nadwyżki wzrośnie do 1,4 proc. Właśnie ta progresja budzi największy sprzeciw zagranicznych sieci handlowych, które twierdzą, że przez to najwięksi gracze są dyskryminowani.
Jednocześnie progresja daje im spore szanse na unieważnienie podatku. Bruggeman przypomniał, że tak postąpiono w przypadku podobnej ustawy na Węgrzech, dzięki czemu podatek od sprzedaży został tam zawieszony, zanim jakakolwiek sieć handlowa zdążyła go zapłacić.
- Projekt ustawy stanowi pogwałcenie prawa UE - mówi przedstawiciel EuroCommerce. - Jest dla nas niejasne, dlaczego polski rząd zdecydował się brnąć w tę stronę, bo jestem pewny, że zwrócił się o opinie prawne w tej sprawie, które musiały wykazać, że ustawa wywoła prawne kontrowersje. Sposób, w jaki ten podatek jest skonstruowany, w oczywisty sposób stanowi naruszenie prawa unijnego - twierdzi Bruggeman.
Jak dodaje, Komisja Europejska została postawiona w takiej sytuacji, że będzie musiała podjąć w tej sprawie działanie. - Jeśli zabierze się do tego od strony rynku wewnętrznego, postępowanie może zająć lata, ale może też podjąć bardziej zdecydowane kroki i zawiesić ustawę - wyjaśnia.
Węgrom się nie udało
Mimo różnych zabiegów, podobnego podatku nie udało się wprowadzić rządowi Victora Orbana. Węgrzy próbowali podatek handlowy zamienić na opłatę od kontroli żywności oraz od sprzedaży tytoniu. Ale Komisja Europejska zablokowała te pomysły jako niezgodne z prawem unijnym. Powodem była właśnie progresja, która promowała małe, a dyskryminowała duże sieci. Rozwiązanie uznano za niedozwoloną pomoc publiczną.
Kilka dni temu postępowanie w sprawie Węgier zostało ostatecznie zakończone. W piśmie podkreślono, że kluczową kwestią, przy tego typu daninach, jest progresja.
- Węgry mają pełne prawo do nakładania opłat za inspekcję żywności oraz podatku od wyrobów tytoniowych w celu sfinansowania swojego systemu opieki zdrowotnej. Jednocześnie muszą mieć pewność, że te opłaty nikogo nie dyskryminują - skwitowała Margrethe Vestager, komisarz ds. konkurencji.
Jak można przeczytać w dokumencie, choć żaden z dwóch wersji węgierskiego podatku nie był bezpośrednio pomocą publiczną, to jego "progresywna struktura selektywnie dawała korzyści przedsiębiorcom, podlegającym niższym stawkom". Jak dodano, Węgrzy nie byli w stanie udowodnić, że progresja jest związana z kosztami przeprowadzanych kontroli żywności. Za niedozwolone uznano faworyzowanie części spółek, np. ze względu na mniejsze obroty.
Węgierski podatek zakładał kilka stawek. Najmniejsze sklepy miały płacić 0,1 proc. od swojego obrotu, największe - 6 proc. Pod najwyższą stawkę podlegała tylko jedna sieć - Tesco. Ostatecznie danina nigdy nie weszła w życie. Pod koniec 2015 r. zastąpiła ją jednolita stawka 0,1 proc. dla wszystkich sklepów.
Pilotujący ustawę o podatku detalicznym szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Henryk Kowalczyk wielokrotnie zapewniał, że nie przewiduje problemu z Komisją Europejską. Podobnie wypowiadał się wiceminister finansów Wiesław Janczyk.