Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na

Podatek handlowy zaskoczył przedsiębiorców. "Nie tak się umawialiśmy z rządem"

0
Podziel się:

Ministerstwo Finansów przedstawiło w poniedziałek wstępne założenia nowego podatku handlowego - z ustawy zniknie zapis o powierzchni sklepu, bo podatek zapłacą praktycznie wszyscy. Resort proponuje, by kwota wolna wynosiła 1,5 miliona złotych przychody miesięcznego. Pozostali zapłacą albo 0,7 proc. od przychodów do 300 mln zł, albo 1,3 proc. powyżej tej kwoty. Zdecydowanie więcej zapłacą natomiast handlujący w weekendy. Zapytaliśmy przedstawicieli branży, co sądzą o nowym pomyśle rządu.

Podatek handlowy zaskoczył przedsiębiorców. "Nie tak się umawialiśmy z rządem"
(Fotolia)

Branża handlowa jest zaskoczona ostatecznym kształtem podatku handlowego. - Nie tak się umawialiśmy z rządem - mówią nam niektórzy przedstawiciele przedsiębiorców. Importerzy aut szykują się na lobbing w resorcie finansów, internet z obawą czeka, aż ministerstwo pokaże cały projekt.

Z projektowanej ustawy zniknie zapis o powierzchni sklepu, więc podatek zapłacą praktycznie wszyscy sprzedawcy. Opłaty unikną jedynie handlujący lekami i refundowanymi wyrobami medycznymi. Resort proponuje, by kwota wolna wynosiła 1,5 mln zł przychodu miesięcznego. Pozostali zapłacą albo 0,7 proc. od przychodów do 300 mln zł, albo 1,3 proc. powyżej tej kwoty. Zdecydowanie więcej oddadzą fiskusowi handlujący w weekendy. Zapytaliśmy przedstawicieli branży, co sądzą o nowym pomyśle rządu. O skutkach finansowych projektu - kto i ile zapłaci - możesz przeczytać z kolei tutaj.

Przedsiębiorcy uwagi mają w zasadzie do każdego punktu z bardzo krótkiego ogłoszenia Ministerstwa Finansów. Najwięcej kontrowersji wzbudził pomysł wyższego opodatkowania - stawką 1,9 proc. - handlu w sobotę, niedzielę i święta. "Premier Beata Szydło i minister finansów zapraszali nas na spotkania, a i tak wymyślili swoją wersję, bez naszych uwag" - usłyszeliśmy od jednego z przedstawicieli branży. Nie chce podawać nazwiska, bo wciąż wierzy w negocjacje.

Alfred Bujara, przewodniczący handlowej "Solidarności" przyznaje, że pomysł wprowadzenia wyższej stawki podatku na dwa dni w tygodniu go zaskoczył. - O takich sprawach rząd na spotkaniach nie mówił - przyznaje. Warto przypomnieć, że to właśnie Bujara podkreślał konieczność zakazania handlu w niedzielę.

- Wyższy podatek za handel w weekend to rozwiązanie pośrednie, które przyniesie korzyści dla budżetu, ale nie dla pracowników. Największe sieci handlowe będą i tak pracować w weekend, zmuszą swoich przedsiębiorców i łatwo odpracują sobie wyższy podatek. Z kolei mniejsi sklepikarze będą musieli się zamknąć w sobotę i niedzielę - tłumaczy. I dodaje, że "Solidarność" wciąż postuluje ograniczenie handlu w niedzielę.

Podobnie sprawę podatku w weekend widzi Robert Krzak, wiceprezes sieci Piotr i Paweł. - Wyższy podatek za sprzedaż w weekendy to dla nas kompletne zaskoczenie. A najbardziej niezrozumiałym rozwiązaniem jest objęcie tym podatkiem sprzedaży w sobotę. To pokazuje, że w podatku handlowym chodzi tylko o ściągnięcie większych pieniędzy. Na temat stawki w weekendy i święta będziemy chcieli jeszcze porozmawiać z ministrem finansów - komentuje dla money.pl.

- Podatek miał wyrównywać szanse małych i średnich przedsiębiorców, ale rząd chyba chce to robić tylko pięć dni w tygodniu i to tylko najmniejszym przedsiębiorcom - ocenia z kolei Maciej Ptaszyński, dyrektor generalny Polskiej Izby Handlu.

- Skala tego podatku w soboty i niedziele jest bardzo wysoka. Warto pamiętać, że soboty w większości sklepów generują o 40 procent wyższą sprzedaż niż pozostałe dni tygodnia - tłumaczy i od razu ostrzega. - Efektem może być wzrost cen, ale przede wszystkim większe obciążenie małych i średnich przedsiębiorstw ponad ich możliwości. Firmy o rocznym obrocie 18 mln zł, wchodzące w próg opodatkowania 0,7 proc., zdecydowanie nie będą w stanie nawiązać walki konkurencyjnej z dyskontami – rentowność małych firm wynosi ok 0,5 proc. zatem to właśnie one najsilniej odczują ten podatek - tłumaczy.

Zdaniem Ptaszyńskiego najlepszym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie większej liczby progów podatkowych.

Nie wszyscy jednak są przeciwni "podatkowi niedzielnemu". - 1,9 proc. stawki podatku za handel w sobotę, niedzielę i święta to jest nawet za mało! Bardzo dobrze, że taki podatek największe sieci będą płacić, bo my - mali i średni - tracimy dużo. Wszyscy przecież zaopatrują się w weekendy w hipermarketach - mówi Tadeusz Pankowski, wiceprezes zarządu Naczelnej Rady Zrzeszeń Handlu i Usług. Pankowski od razu podaje przykład: "w niewielkim Grodzisku Wielkopolskim jest siedem supermarketów! A w centrum nie można nic kupić, bo supermarkety wymiotły mały handel".

Pankowski zupełnie inaczej widzi również skutki wprowadzenia podatku handlowego. - To co mówią niektórzy przedstawiciele sieci, że sklepy zagraniczne się wyniosą, to oczywista nieprawda. Za dużo zainwestowali. Na Węgrzech mają większy podatek i nikt się nie wyniósł. I tak samo będzie w Polsce. To bardzo dobra decyzja ekipy rządzącej - dodaje Pankowski.

Internet też zapłaci?

Pewnym jest, że nową daninę zapłacą również najwięksi sprzedawcy internetowi. Branża cały czas alarmuje, że odbije się to na konkurencyjności naszego e-biznesu i w walce z zagranicznymi gigantami możemy przegrać.

- Nie znamy jeszcze projektu dokładnie, znamy jedynie komentarz Ministerstwa Finansów, nie wiemy czy sprzedaż w internecie będzie objęta tym podatkiem, ale zapewne będzie to w tym kierunku szło. Jeśli tak się stanie, to na pewno mocno dotknie to sklepy internetowe - mówi Łukasz Kiczma, członek zarządu Izby Gospodarki Elektronicznej eCommerce Polska. Przede wszystkim wynika to z bardzo niskich marż, jakie uzyskują sprzedawcy. Zabranie im części zysku musi odbić się na cenach.

- Żyjemy w świecie globalizacji, z silnym oddziaływaniem rynku chińskiego i tamtejszych sprzedawców. To powoduje, że w internecie najważniejsza jest cena. Dopiero na kolejnych miejscach są takie czynniki jak jakość produktów czy łatwość zakupu. Z tego punktu widzenia, wyższy podatek ma to bardzo kluczowe znaczenie dla sensu prowadzenia biznesu - dodaje Kiczma.

Branża motoryzacyjna zaskoczona

W środę branża samochodowa wybiera się do ministerstwa, żeby lobbować za wyłączeniem jej spod nowego podatku od handlu. - Minister Kowalczyk niemal od początku mówił, że z tego podatku będzie zwolniona branża samochodowa i meblarska. Tymczasem w projekcie, jaki poznaliśmy w poniedziałek żadna branża nie jest spod podatku wyjęta - mówił podczas spotkania z dziennikarzami Arkadiusz Nowiński, prezes Volvo Auto Polska.

Wątpliwości co do sensu wprowadzania kolejnego podatku mają nie tylko przedstawiciele branży, ale również ekonomiści. Aleksander Łaszek, główny ekonomista Forum Obywatelskiego Rozwoju, jest zdania, że rząd powinien na kwestie budżetowe spojrzeć bardziej odpowiedzialnie - najpierw oszczędzać, a nie zwiększać wydatki i bilansować je opodatkowaniem firm i obywateli.

- Przede wszystkim powinniśmy oszczędzać, a nie zwiększać wydatki i wprowadzać nowe podatki. Nakładanie na wybrane sektory dodatkowych opłat tworzy dodatkową biurokrację oraz bije w wydajność gospodarki, gdy rząd sztucznie próbuje zmniejszać lub zwiększać rentowność poszczególnych branż. W przypadku podatku od przychodów w handlu, poza kosztami administracyjnymi, będzie on zachęcał do dzielenia sklepów na mniejsze i karał największe, często najwydajniejsze sieci handlowe - tłumaczy money.pl Aleksander Łaszek, główny ekonomista Forum Obywatelskiego Rozwoju.

- Nie można także zapomnieć, że podatek od przychodów będzie różnie działał na sklepy o różnym profilu - inaczej na delikatesy z wysoka marżą i mniejszym obrotem, inaczej zaś na dyskonty, które mają niższe ceny, marże i wyższe obroty. Większość dodatkowych kosztów i tak ostatecznie poniesie konsument. A w międzyczasie dużo energii zmarnujemy na taką reorganizację firm i takie przesuwanie działalności między sektorami, by zapłacić jak najmniej z tytułu nowego podatku - dodaje.

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)