Szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Henryk Kowalczyk stwierdził, że część proponowanych zmian oznacza o 90 mld zł mniejsze wpływy do budżetu. Przyznał jednak, że rząd zastanawia się nad wprowadzeniem podatku obrotowego.
- Skomplikowanie prawa podatkowego jest w naszym kraju bardzo wysokie. Jednocześnie jest do ominięcia przez dużych i silnych, a komplikuje życie małym. Z analizy CIT wynika, że wielkie firmy potrafią optymalizować podatki, więc budżet jest finansowany przez tych mniejszych - mówił poseł PiS Adam Abramowicz.
Zespół parlamentarny pod jego przewodnictwem opracował koncepcję zmian w podatkach. W Sejmie projekt o nazwie "Nowy ład podatkowy" zaprezentowały razem z nim Centrum im. Adama Smitha oraz Związek Pracodawców Prywatnych. Zamiast CIT firmy płacić mają 1,49 proc. podatku od swoich przychodów. W miejsce PIT, składek zdrowotnych, rentowych i innych pracodawcy mają opłacać jedynie 25 proc. od funduszu płac. Dzięki temu wynagrodzenie kogoś, kto dziś zarabia ok. 3 tys. zł netto miesięcznie, wzrośnie o 750 zł.
Przedsiębiorcy prowadzącą działalność gospodarczą mają uiszczać 25 proc. podatku od przychodów do 5 tys. zł miesięcznie (tzw. Mała Działalność Gospodarcza). Ci którzy przekroczą ten limit, podlegać będą podatkowi w zależności od branży w wysokości od 1 do 10 proc. (połowa dzisiejszych stawek od ryczałtu przychodów ewidencjonowanych). Dodatkowo zamiast ZUS płacić będą 550 zł ryczałtu na tzw. usługi publiczne. Duże spółki płacić mają tylko 1,49 proc. podatku obrotowego.
Uczestniczący w pracach nad projektem prezes firmy Atlas Henryk Siodmok twierdził, że tego typu rozwiązania zachęcą przedsiębiorców do zwiększania zatrudnienia.
- Pierwsza i najważniejsza rzecz, to obniżenie kosztów pracy. Po drugie trzeba przeciąć konflikt na linii przedsiębiorca-państwo. Podatki powinny mieć funkcję fiskalną, więc lepszy od CIT jest podatek obrotowy. Te rozwiązania zwiększą wpływy podatkowe i je ustabilizują. Stworzy to także warunki dla firm innowacyjnych - mówił.
Jednolity coraz bliżej
Obecny w Sejmie minister Henryk Kowalczyk nie przedstawił tak jak pierwotnie deklarowano wizji podatku jednolitego. Odnosząc się do tej kwestii komentował jedynie publikacje prasowe, mówiące o przenoszeniu polskich firm do Czech w obawie przed likwidacją liniowego opodatkowania.
- Ja wiem, że wszyscy tak mówią, by rząd nastraszyć. Statystycznie nie widać takiego ruchu. Nie ma takiego problemu - deklarował minister.
Jak poinformował WP money, koncepcja jego autorskiego podatku jednolitego ma zostać zaprezentowana na najbliższym posiedzeniu rządu. Stwierdził, że dokument został już przygotowany i czeka tylko na odpowiedni moment do publikacji. Pierwotnie jego prezentacja miała odbyć się w mijającym tygodniu. Wyjazd wicepremiera i ministra finansów oraz rozwoju Mateusza Morawieckiego za granicę i jego brak na ostatnim posiedzeniu rządu, pokrzyżował te plany.
**Rząd przeciw podwyżce dla Polaków, ale za podatkiem obrotowym**
Komentując pomysły posłów PiS, minister Kowalczyk zaznaczył, że nie jest to pomysł rządu.
- Chciałbym sprostować, że jest to tylko taka luźna dyskusja. Ja widzę pomysły, nie projekt ustawy. Wszystkie one są ciekawe i warte zastanowienia, ale muszę zobaczyć projekt, by móc się do niego odnieść - mówił.
Dodał też, że niewątpliwą zaletą proponowanych zmian jest uproszczenie systemu podatkowego. Zauważył, że pomysłodawcy ostatecznie nie zaprezentowali zmian w VAT, choć wcześniej o tym informowali. Odnosząc się do pomysłu likwidacji PIT i składek, stwierdził, że jest to niemożliwe ze względu na koszty dla budżetu.
- Podatek pracowniczy, bo tak można nazwać te 25 proc., to bardzo atrakcyjna forma. Piękna, bo 25 proc. pensji zostanie w kieszeni pracownika. Tylko, że to oznacza spore zmiany dla finansów publicznych. To jest korekta rzędu 90 mld zł - mówił Kowalczyk.
Szef Komitetu Stałego Rady Ministrów bardziej przychylnie odniósł się do likwidacji CIT i zastąpienia go podatkiem obrotowym. Stwierdził, że jest ryzyko, bo niektóre branże mają bardzo niskie marże i może im się takie rozwiązanie nie spodobać. Przypomniał też niedawną dyskusję związaną z propozycja podatku handlowego. Tam podatek miał wynosić ok. 1,5 proc. od przychodów, ale po protestach handlowców prace nad nim zarzucono.
- Jestem jednak za uproszczeniem w tej kwestii. Generalnie mi się ta idea podoba. Duże firmy wyprowadzają zyski, robią to nagminnie. Takie rozwiązanie na pewno by im to utrudniło - stwierdził Kowalczyk.
Dodał też, że już dziś podatek obrotowy obowiązuje w branży stoczniowej. Przyznał, że rząd przygląda się, jak się tam sprawdza i traktuje to jako swoisty eksperyment i poligon doświadczalny. Nie wykluczył wdrożenia takiego rozwiązania w przyszłości w całej gospodarce.
Kowalczyk przychylnie wypowiadał się też o zmianach w opodatkowaniu działalności gospodarczej. Przyznał, że ZUS w wysokości 1100 zł to często zbyt wysoka kwota dla drobnych przedsiębiorców.
- To blokuje dziś działalność gospodarczą. Podam przykład kogoś, kto ma obroty rzędu 3 tys. zł. Musi on zapłacić ZUS i podatek w wysokości 19 proc. Realne opodatkowanie to jest 50 proc. To jest zabójcze i trzeba to szybko zmienić - deklarował.