Niemal 10 miliardów złotych – to gigantyczna danina, jaką KGHM przez 6 lat odprowadził do budżetu państwa w ramach tzw. podatku miedziowego. Tyle że dziś koncern płacić już nie ma z czego, a lokalni politycy obawiają się, że podatek pochłonie spółkę, dzięki której pracę w regionie ma 100 tysięcy osób.
- Wie pan jak wygląda pobieranie podatku miedziowego? Codziennie o ósmej rano pracownicy KGHM wysyłają do Ministerstwa Finansów raport ile podatku zapłacą – denerwuje się Robert Raczyński, prezydent Lubina, gdzie swoją siedzibę ma KGHM Polska Miedź. – Tyle, że miedź to nie węgiel. Nie wystarczy zrzucić na hałdę i można sprzedawać. Tu najpierw wydobywa się rudę, a dopiero po kilku miesiącach pracy uzyskuje się końcowy produkt, jakim jest miedź. Tyle, że podatek płaci się od razu, zgodnie z ceną w dniu wydobycia surowca na podstawie notowań giełdy w Londynie. A to oznacza, że gdy kurs giełdowy spadnie, to do sprzedaży można dopłacać. I to wykańcza KGHM.
Kryzysowy podatek miedziowy
Podatek miedziowy to danina pobierana w Polsce od 18 kwietnia 2012 r., czyli od momentu wejścia w życie ustawy z dnia 2 marca 2012 r. o podatku od wydobycia niektórych kopalin. Przegłosowano ją głosami posłów PO i PSL. Podatek jest pobierany od wydobycia miedzi i srebra i stanowi dochód budżetu państwa. KGHM jest jedynym płatnikiem tego podatku.
Po przejęciu władzy przez PiS w 2015 roku wydawało się, że los podatku jest przesądzony.
- Jeśli PiS będzie rządzić, podatek, który płaci KGHM zostanie zlikwidowany - zapowiadała Beata Szydło 6 października 2015 r. w Lubinie.
By to było możliwe, do parlamentu trafił nawet projekt ustawy znoszącej podatek miedziowy.
I na tym obietnice się zakończyły.
Na początku 2017 roku odniósł się do nich również szef Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński. I nie pozostawił złudzeń, że rząd z podatku zrezygnować póki co nie zamierza.
- KGHM to jest dobro narodowe i powinno funkcjonować tak, aby służyć całemu społeczeństwu. I podatek miedziowy, który może nie jest najlepszym pomysłem, ale jednak jakoś temu służy. Proszę pamiętać o tym, że nasze wielkie spółki są państwowe i nie zostały sprywatyzowane właśnie dlatego, że ich zadaniem jest służenie całości polskiego społeczeństwa – wyjaśniał Prezes PiS.
I rzeczywiście trudno nie uznać podatku za dobro narodowe. Roczne wpływy do budżetu tylko z tego tytułu szacowane są na półtora miliarda złotych!
KGHM płaci, choć nie ma z czego
- Choć podatek miedziowy płaci firma z naszego regionu, my nic z tego nie mamy. Raczej na tym tracimy. Cały Dolny Śląsk ok. 600-800 milionów złotych przez ostatnie sześć lat – szacuje prezydent Raczyński, jeden z samorządowych zwolenników likwidacji miedziowej daniny.
Jego zdaniem podatek miedziowy wprowadzono podobnie jak np. podatek Belki od zysków kapitałowych w czasach kryzysu. Był ku temu dobry powód.
W 2011 roku miedziowy gigant odnotował bowiem rekordowe zyski. Firma sprzedała akcję Polkomtela, a ceny miedzi osiągały na światowych giełdach 10 tys. dolarów za tonę.
- Ale to był jedyny taki rok. Dlatego zrozumiałbym, gdyby to był podatek jednorazowy. Ale tak nie jest. Dziś KGHM nie stać na oddawanie ponad miliarda złotych do budżetu państwa. Ministerstwo Finansów się do tej daniny przyzwyczaiło i dlatego nie chce z niej zrezygnować – dodaje Raczyński. – A KGHM się wykrwawia.
Kto zabezpieczy Żelazny Most?
KGHM jest nie tylko jedynym płatnikiem podatku miedziowego, ale również właścicielem największego w Europie zbiornika odpadów - ”Żelazny Most” - pochodzących z produkcji rud miedzi.
Budowę zbiornika rozpoczęto w 1974 roku, a jego eksploatacja ruszyła trzy lata później.
By produkcja w KGHM mogła być kontynuowana, obiekt wymaga ciągłej modernizacji i rozbudowy.
Kilka dni temu firma poinformowała o rozbudowie ”Żelaznego Mostu” o Kwaterę Południową. Przetarg na wykonanie pierwszego etapu inwestycji wygrała firma Budimex S.A. Obejmuje on prace związane z robotami przygotowawczymi oraz budowę zapór okalających Kwaterę Południową - zaporę wschodnią zlokalizowaną na terenie Gminy Rudna oraz zaporę zachodnią na terenie Gminy Polkowice. Pełna realizacja pierwszego etapu prac jest planowana na koniec 2021 roku. Wartość podpisanego kontraktu wynosi 578 mln złotych.
- Wybraliśmy najbardziej optymalną technologię, która gwarantuje bezpieczeństwo użytkowania obiektu. Lokalizacja inwestycji maksymalnie ograniczy jej wpływ na środowisko i jednocześnie pozwoli na wykorzystanie już istniejącej infrastruktury - powiedział Rafał Pawełczak, prezes zarządu i wiceprezes ds. rozwoju KGHM Polska Miedź S.A.
Docelowa objętość Kwatery Południowej wynosi około 170 mln m3, długość zapór zewnętrznych około 6400 m, a wysokość maksymalnie 60 m, natomiast szerokość plaż minimum 200 m.
- Dobrze, że KGHM zdecydowało się na rozbudowę, ale czy ktoś zabezpieczył pieniądze na przyszłość, by przy ograniczonym lub zakończonym wydobyciu wciąż dbać o tę inwestycję – nie kryje obaw prezydent Lubina. – Dziś o tym nikt nie myśli, a firma nie ma rezerw na utrzymanie tego obiektu. Mówi to każdy menadżer w firmie, ale nieoficjalnie. Oficjalnie nikt się do tego nie przyzna.
Nawet giganta można zarżnąć
Kolejny problem lokalnych włodarzy to miejsca pracy. KGHM, choć zatrudnia ok. 20 tysięcy osób, to szacuje się, że daje pracę nawet 100 tysiącom ludzi. Bankructwo giganta wywoła skokowy wzrost bezrobocia na Dolnym Śląsku, a także sprawi, że państwo straci nie tylko wpłacany ponad miliard złotych z tytułu podatku miedziowego.
- Straty będą liczone w dziesiątkach miliardów złotych. Przykład? Firma jest odbiorcą 2,5 procenta energii wytwarzanej w całej Polsce – dodaje prezydent Raczyński. – Napisałem list w sprawie podatku do premiera Mateusza Morawieckiego, który jest z Dolnego Śląska. Premier odpisał, że sprawę skieruje do ministra finansów. I tak jest od kilku lat. Politycy w Polsce nie rozumieją przemysłu miedziowego i tego, że nawet najlepszy biznes można zarżnąć, obkładając go źle skonstruowanymi podatkami.