Propozycje PiS odnośnie nowego podatku od sklepów wielkopowierzchniowych jeszcze przed wyborami można było opisać w jednym zdaniu. Właściciel sklepu, którego powierzchnia jest równa bądź przekracza 250 mkw. zapłaci 2-procentowy podatek. Teraz już nic nie jest proste. Możliwe, że ostatecznie o tym jak duży będzie podatek zdecydują obroty firmy. Niewykluczone również, że nową daninę zapłacą handlujący w internecie, czego domagają się polskie sieci handlowe.
Gdy opadł już kurz wyborczego starcia, coraz częściej zaczęły pojawiać się głosy ze strony Forum Polskiego Handlu i Polskiej Izby Handlu zwracające uwagę, że nowy podatek najmocniej uderzy w firmy z polskim kapitałem. Forum Polskiego Handlu skupiające m.in. sieci: Piotr i Paweł, Polskie Składy Budowlane, Media Expert, AGATA Meble, Stokrotka, Marc Pol - w licznych listach otwartych i apelach postulowało konieczność zmian sposobu naliczania takiego podatku.
- To może zniszczyć wiele firm z polskim kapitałem. Zagraniczne sieci mogłyby pozwolić sobie na unikanie takiego opodatkowania przez tworzenie sieci mniejszych sklepów. Mogłyby też w ramach jednej powierzchni wydzielać kilka podmiotów zarządzających z różnymi identyfikatorami NIP - mówi Michał Mystkowski z Media Expert, pełniący również funkcję rzecznika prasowego Forum Polskiego Handlu.
Zapominamy o 250 metrach kwadratowych?
W środę na spotkaniu z posłami PiS i ministrem Henrykiem Kowalczykiem, który z ekspertami z Ministerstwa Finansów odpowiedzialny jest za projekt tej ustawy, przedstawicieli Polskiej Izby Handlu zapewniono, że rząd może jednak zrezygnować z tego kryterium. - Mamy pełne poczucie, że jest z nami prowadzony dialog i są to rzeczywiste konsultacje. Mam wrażenie, że rzeczywiście idziemy z resortem finansów w kierunku przyjęcia kryterium wysokości obrotów jako jedynie obowiązującego - mówi Waldemar Nowakowski, szef Polskiej Izby Handlu.
W podobnym tonie wypowiadał się w czwartek Kowalczyk. Wyjaśnił, że rząd rozważa możliwość brania pod uwagę wyłącznie kryterium obrotów i może odejść od sztywnej stawki 2 proc. na rzecz podatku progresywnego.
Propozycje PIH i FPH są zbieżne jeżeli chodzi o progi podatku progresywnego rosnącego wraz z obrotami sieci. W tabelce opisaliśmy wszystkie cztery progi i sposoby naliczania podatku od handlu detalicznego proponowanego przez polskich przedsiębiorców.
Proponowane progi | |
---|---|
źródło: Forum Polskiego Handlu | |
Przychody roczne netto: od 0 do 12 mln zł | podatek obrotowy 0,1 proc. od przychodów |
Przychody roczne netto: od 12 mln do 5 mld zł | podatek obrotowy 0,1 proc. od przychodów do 12 mln +0,5 proc. od nadwyżki od przychodów w przedziale od 12 mln do 5 mld zł |
Przychody roczne netto: od 5 mld do 10 mld zł | podatek obrotowy 0,1 proc. od przychodów do 12 mln, +0,5 proc. od nadwyżki od przychodów w przedziale od 12mln do 5 mld zł, +2 proc. od nadwyżki od przychodów w przedziale od 5 mld do 10 mld zł |
Przychody roczne netto: powyżej 10 mld zł | podatek obrotowy 0,1 proc. od przychodów do 12 mln ,+0,5 proc. od nadwyżki od przychodów w przedziale od 12 mln do 5 mld zł, +2 proc. od nadwyżki od przychodów w przedziale od 5 mld do 10 mld zł, +4 proc. od nadwyżki przychodów ponad 10 mld zł. |
PIH proponuje również, by sklepy nieprzekraczające 100 milionów zł obrotu rocznie objąć zerową stawką. - Przecież ta ustawa ma dać szansę na istnienie nie tylko gigantów, ale i mniejszych bytów. To nie jest tak, że nie chcemy płacić, ale firmy o ogromnych obrotach powinny płacić więcej - dodaje Nowakowski.
Na drugiej stronie przeczytasz o podatku dla handlujących w sieci
Sklepy internetowe też zapłacą?
- Nieobjęcie tym nowym podatkiem handlu w internecie jest czymś, co bardzo nas bulwersuje. Jest to ogromne zagrożenie dla tradycyjnych sieci sprzedaży. Dlatego będziemy nakłaniać ustawodawcę, żeby firmy z branży e-commerce też płaciły - mówi Michał Mystkowski. Wprawdzie rząd nie planował do tej pory takiego rozwiązania, ale być może w efekcie trwających konsultacji zacznie się nad tym zastanawiać. Wszak handlowcom, jak się wydaje, udało się już z kryterium obrotowym. PIH i FPH podczas konsultacji ze stroną rządową zgłaszały takie postulaty.
- To, co dotyczy sprzedaży detalicznej, musi też dotyczyć dokładnie w takim samym wymiarze sklepów w internecie. Nie można też pozwolić na to, by sprzedająca za pośrednictwem telewizji niewyobrażalne ilości towarów firma Mango unikała tego rodzaju opodatkowania. Jak wszyscy, to wszyscy - argumentuje Waldemar Nowakowski. Zgadza się z tą oceną Michał Mystkowski. - Bez względu na sposób sprzedaży każdy sklep powinien być objęty tym podatkiem. Amazon już teraz oferuje przesyłkę do Polski za darmo, a podatku w Polsce nie płaci - dodaje.
Pytanie tylko jak rządzący mieliby zmusić światowego lidera w e-handlu do płacenia podatku obrotowego od sprzedaży, skoro firma handluje z Niemiec i tam płaci wszelkie daniny. - W przypadku Amazon szkoda jest podwójna, bo nie zapłaci obrotowego i podatku VAT, ale trzeba starać się jednak coś z tym zrobić. Być może rozwiązaniem byłaby tu konieczność zarejestrowania spółki w Polsce, żeby sprzedawać przez internet - zastanawia się Mystkowski.
Wydaje się to jednak mało realne, bo brakuje jakichkolwiek przepisów, by zmusić firmy zarejestrowane za granicą do płacenia podatku w Polsce tylko dlatego, że obywatel naszego kraju coś w danym sklepie przez internet kupuje. Idąc dalej tym tropem w oczywisty sposób objęcie takim podatkiem polskich firmy sprzedających w sieci mogłoby spowodować ich ucieczkę za granicę.
Polski e-handel ucieknie za granicę?
- Takie propozycje spowodują obniżenie konkurencyjności polskich e-sprzedawców. Ułatwi to wejście na polski rynek podmiotom z zagranicy. Przy sklepach fizycznych nie ma tego zagrożenia ze względu na barierę konieczności podjęcia inwestycji w lokal - mówi Łukasz Kiczma, ekspert legislacji Krajowej Izby Gospodarki Elektronicznej zrzeszającej handlujących w sieci. - Co więcej, będzie to zachęta do rejestracji podmiotów poza granicami kraju, a to oznaczać będzie utratę innych podatków - dodaje.
Szef Polskiej Izby Handlowej wprawdzie nie jest w stanie odpowiedzieć na pytanie, jakie regulacje trzeba byłoby wprowadzić, by takie ucieczki nie były możliwe, ale nie zmienia zdania. - Tym będzie się musiał zająć ustawodawca. My tylko zwracamy uwagę, że to nieuczciwe, by handlujący w sieci nie byli uwzględnieni w tym projekcie - wyjaśnia Nowakowski.
Oczywiście Izba Gospodarki Elektronicznej jest zdecydowanie przeciwna objęciu sprzedaży internetowej opodatkowaniem w dodatkowej formie. Jej przedstawiciel zwraca uwagę, że nie byłoby to zgodne z interesem państwa.
- Strategią polskiego rządu powinno być jak najmocniejsze stymulowanie polskich przedsiębiorców do poprawiania kompetencji sprzedaży internetowej, bo jesteśmy w tym względzie w stosunku do rynków zagranicznych opóźnieni. Chociażby z tego względu sklepy tylko internetowe powinny być wyłączone z takich rozważań o dodatkowych obciążeniach - mówi Kiczma i dodaje, że podatkiem powinny być za to objęte firmy prowadzące sprzedaż w dwóch kanałach - internecie oraz w tradycyjnych sklepach wielkopowierzchniowych.
- Podsumowując, e-Izba nie wyraża zgody na objęcie takim podatkiem podmiotów, które nie prowadzą sprzedaży wielokanałowej, czyli w sklepie stacjonarnym w formie sklepu wielkopowierzchniowego i w internecie - dodaje.
Wprowadzenie podatku od sklepów zapowiadane jest najwcześniej w drugiej połowie przyszłego roku i ma dać budżetowi około 3,5 mld zł. To zaledwie część pieniędzy potrzebnych rządzącym na realizację projektu 500 złotych na dziecko i pokrycie kosztów przywrócenia wieku emerytalnego. Dlatego niewykluczone, że rzeczywiście może dojść do objęcia sprzedających w internecie jakimś podatkiem. Według firmy badawczo-konsultingowej PMR Polacy w internecie w zeszłym roku wydali 27 miliardów zł.
Zobacz także: Hipermarkety muszą się zmienić