Rządząca w Szwecji koalicja Socjaldemokratów z Zielonymi proponuje prawdziwą rewolucję w tamtejszych podatkach, by zachęcić swoich obywateli do częstszego naprawiania starego sprzętu niż kupowania nowego. Takie rozwiązanie ma zmniejszyć liczbę szkodliwych dla środowiska elektrośmieci i pozytywnie wpłynąć na tamtejszy rynek pracy.
Nieszczęścia często odwiedzają nas parami. W myśl tej starej jak świat zasady wielce prawdopodobna jest sytuacja, w której pralka popsuje się nam akurat po powrocie z wakacji. Przywieźliśmy ze sobą 4 walizki prania, a mechanik, którego wezwaliśmy na pomoc, rzuca jakąś obłędną kwotą za naprawę nienowego już urządzenia.
Po krótkiej analizie tego co oferuje rynek, może się okazać, że bardziej opłaca nam się kupić nowy sprzęt niż za np. 70 proc. jego ceny naprawiać coś mocno już sfatygowanego. W czasach kiedy producenci uciekają się do celowego programowania długości życia produktów, takie zachowanie jest czymś na czym świetnie się zarabia.
Klienci już się do tego przyzwyczaili i często już nawet nie specjalnie analizują, czy warto wydać pieniądze na naprawę czegoś co zaczęło się psuć, bo w głowach mają już wizję kolejnych usterek. Dlatego dochodzą do wniosku, że lepiej trochę dołożyć, a kupić coś nowego co przynajmniej przez kilka lat posłuży i objęte będzie gwarancją.
Tę sytuację postanowili zmienić postępowi Szwedzi. Tamtejsza koalicja Socjaldemokratów z Zielonymi, która obecnie jest przy władzy, postanowiła od nowego roku obniżyć podatek VAT na usługi rzemieślnicze. Ustawodawca nie pochyla się tylko nad problemem nieopłacalności napraw sprzętu RTV i AGD, ale też butów, rowerów, ubrań.
Za sprawą ulgowego traktowania takich usług mają się one stać tańsze, a co za tym idzie bardziej przystępne dla klientów. Ci ostatni na skutek tych zmian mają już przestać tak ochoczo biegać do sklepów po nowe urządzenia.
Koalicja chce, by to naprawdę przyniosło oczekiwane efekty, dlatego stawka VAT spadnie za te usługi z poziomu 25 do 12 proc. Co więcej Szwedzi planują wprowadzić system refundacji 50 proc. kosztów napraw sprzętu AGD. Pieniądze otrzymywaliby wszyscy, którzy zamiast do sklepu swoje kroki skierują do mechanika, krawca, szewca.
Oprócz pomysłu częściowego przekierowanie strumienia pieniędzy, płynącego teraz wartko do producentów, na rzecz rzemieślników, rządząca koalicja chce też w ten sposób ograniczyć liczbę wyrzucanych elektrośmieci.
Ta idea jest szczególnie bliska Zielonym, którzy mimo że Szwedzi są w światowej czołówce recyklingu odpadów, ciągle apelują do społeczeństwa o "produkowanie" jeszcze mniejszej ilości śmieci. Per Bolund, który z ramienia Zielonych jest wiceministrem finansów, przekonywał niedawno w wywiadzie dla BBC, że te nowatorskie rozwiązania podatkowe to tylko część szerszej strategii, jak to określił - zrównoważonej konsumpcji.
Jego zdaniem przy galopującym konsumpcjonizmie nie uratuje się klimatu, bo choć jak zauważa emisja gazów cieplarnianych jest w Szwecji ciągle ograniczana, ale w konsumpcji widoczny jest ciągły wzrost. To z kolei przekłada się na większą liczby elektrośmieci, które są dla środowiska bardzo niebezpieczne.
Minister Bolund jest jednak dobrej myśli i w jego ocenie nowe rozwiązania przyniosą oczekiwane efekty. Przyczyniać ma się do tego wysoka świadomość ekologiczna Szwedów, którzy bardzo szybko adaptują się do zmieniającej się rzeczywistości. Teraz po prostu mają częściej naprawiać zamiast kupować, tak jak wcześniej polubili organiczną żywność i ideę współdzielenia.
Nowe rozwiązanie ma także pozytywnie wpływać na rynek pracy szczególnie dla osób słabo wykwalifikowanych, które mogłyby znaleźć zajęcie w rzemiośle. Ten podatkowy eksperyment ma być też niespecjalnie kosztowny.
Koalicjanci oceniają, że wpływy do budżetu mogą być mniejsze o 270 mln koron (119 mln zł), a refundacja za naprawę sprzętu AGD pochłonie nie więcej niż 190 mln koron (84 mln zł). Co przy planowany budżecie na 2017 r. nie będzie żadnym problemem. W przyszłym roku przychody Szwecji mają być wyższe od wydatków o 7,5 miliarda koron (3,3 mld zł).