Nowy podatek ogromnym sukcesem? To możliwe. Wielka Brytania wypowiedziała walkę śmieciowemu jedzeniu i wygrała w kilka dni. W Polsce nie toczy się żadna debata na ten temat. A przecież premier Morawiecki właśnie szuka nowych podatków do wprowadzenia.
Nigdy wcześniej żaden podatek nie przyniósł tak szybkich rezultatów - pisze dziennik "The Sydney Morning Herald". Mowa o brytyjskim podatku od śmieciowego jedzenia. Producenci, którzy dodają do swoich produktów za dużo cukru, mają płacić więcej. To tak zwany podatek od cukru.
Idea jest prosta - to tony cukru dodawane do każdego produktu odpowiadają za jedną z poważniejszych chorób cywilizacyjnych. A chodzi oczywiście o otyłość.
Cukier jest wszędzie: w ciastkach, w dżemach, słodzonych napojach, przyprawach, sosach, a nawet ostatnio w wodzie. Najczęściej jedna porcja takiego produktu dostarcza kilkukrotnie więcej cukru niż nasz organizm potrzebowałby w ciągu dnia. Za leczenie otyłych płacą później wszyscy podatnicy, więc rządy coraz chętniej biorą się za podatek cukrowy.
Wielka Brytania wypowiedziała wojnę cukrowi w napojach w piątek 6 kwietnia. A przynajmniej nieoficjalnie. Dlaczego? Bo pierwsze zapowiedzi wprowadzenia nowej daniny pojawiły się już dwa lata temu. I jak wskazuje „The Sydney Morning Herald” to wystarczyło.
W 2016 roku brytyjscy politycy przekonywali, że tamtejszy 5-latek w ciągu roku spożywa tyle cukru, ile sam waży. I dlatego nikt nie miał odwagi sprzeciwiać się planowanym regulacjom.
Jak wynika z danych - w sporej części produktów cukier po prostu zniknął w czasie przygotowywania odpowiednich regulacji. Producenci nie czekali do ostatniej chwili, tylko sami wzięli się za przygotowywanie nowych receptur.
I tak np. mniejszą zawartość cukru ma brytyjski 7up, Cola marki Tesco, Fanta, część mrożonych herbat. Efekt? Brytyjczycy spodziewali się dochodów budżetowych na poziomie 520 milionów funtów. Musieli zmienić prognozy i teraz jest to ledwie połowa tej sumy. Cukier ma przynieść 240 mln funtów do budżetu. To w przeliczeniu miliard złotych.
Wielka Brytania i Irlandia w tym miesiącu dołączyły do grupy 11 państw, w których taki podatek już obowiązywał. Na liście jest Francja, Węgry, Finlandia, czy Norwegia. Nie ma Polski. I najpewniej prędko nie będzie.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski w swoim materiale udowodnił, że w Polsce walka z cukrem praktycznie nie istnieje. Z informacji WP wynika, że Ministerstwo Finansów nie planuje wprowadzenia takiego podatku. Żadne prace nie trwają. Resort chwali za to debatę nad cukrowym podatkiem. I nic ze sprawą nie robi.
Resort finansów zajmie się za to zapowiedzianym przez Morawieckiego podatkiem od najbogatszych. Ma to być danina solidarnościowa, którą premier obiecał protestującym w Sejmie rodzicom osób niepełnosprawnych.
Na rosnący problem spożycia cukru nie reagowali też szefowie resortu finansów i zdrowia poprzednich ekip rządzących.Jedną z niewielu wprowadzonych zmian w ostatniej dekadzie była rewolucja w menu w szkolnych stołówkach i sklepikach.
Eksperci od żywienia nie mieli wątpliwości, że to za mało. Po pierwsze dzieci i tak mogą kupować słodycza poza szkołą. A na dodatek szkolne stołówki istnieją tylko w połowie placówek. Podatek byłby jednak zdecydowanie szerszym narzędziem.
W tej chwili podatkiem od słodzonych napojów interesują się Australijczycy. Z badań jednego z tamtejszych instytutów wynika, że wprowadzenie takiej daniny nie wpłynęłoby istotnie na zyski branży producentów napojów. Przynoszą za to potencjalne wpływy do służby zdrowia.