Raj podatkowy w Polsce. Gdzie? 150 km od Gdańska, 200 km od niemieckiej granicy. W niewielkiej gminie Biały Bór.
"Najniższe podatki w Polsce", "raj podatkowy dla firm", "1 tys. zł oszczędności na ciężarówce, 2 tys. zł na autobusie". Tak reklamuje się Biały Bór. To gmina w województwie zachodniopomorskim. Liczy 2 tys. mieszkańców. Ale tutejsze rejestracje samochodowe ZSZ jeżdżą po całej Polsce. Bo Biały Bór, jak sam siebie określa, to raj podatkowy. Żaden Cypr, żadna Malta, żaden Liechtenstein.
Dlaczego? Bo gmina trzy lata temu istotnie obniżyła podatek od środków transportu. To jeden z wielu podatków lokalnych. Płacą go właściciele (głównie firmy) samochodów ciężarowych, ciągników siodłowych, naczep, autobusów. Roczna stawka dochodzi do 2 tys. zł. Biały Bór ma promocję - bierze od kilkudziesięciu to maksymalnie kilkuset złotych. Zwykle 10 razy mniej niż wynoszą limity, które co roku ustawia Ministerstwo Finansów.
Przyciąga firmy, żeby mieszkańcy nie uciekali. Efekt? Jest za co remontować gminę. Albo jak mówi burmistrz - jest trochę więcej, a w małej gminie liczy się przecież każdy grosz. Tymczasem przez lata Biały Bór był postrachem kierowców. Dlaczego? Znany był z licznych fotoradarów i rekordowych wpływów do budżetu z tego tytułu.
Taki baner wisi na stronie gminy oraz stoi przy głównej drodze. Ci, którzy zdecydują się na zmianę siedziby firmy, mogą liczyć na pomoc urzędników. Grafikę zrobili sami, żadne wielkie zlecenie dla zewnętrznych firm
Małe podatki
Wśród podatków lokalnych są m.in. opłaty za psy, opłaty miejscowe i uzdrowiskowe, targowe, podatek leśny i rolny oraz podatek od nieruchomości. O ich wysokości decyduje zawsze gmina. Biały Bór postanowił zmniejszyć ten, który pobiera od właścicieli samochodów ciężarowych i autobusów.
Zamiast 819 zł, za ciężarówkę powyżej 3,5 tony, pobiera 80 zł. Zamiast 1367 zł za samochody ważące od 5,5 do 9 ton pobiera 100 zł. Za autobusy z wieloma miejscami trzeba tu rocznie zapłacić 450 zł. Limity dopuszczają nawet 2,4 tys. zł opłaty.
Po co taka promocja? By przyciągnąć firmy. - Jesteśmy małą gminą, która przez lata była kojarzona z fotoradarami. I słusznie, bo było ich sporo. Nie mamy najlepszego położenia, w okolicach głównie tereny po PGR. Terenów inwestycyjnych jak na lekarstwo, do dużych aglomeracji również mamy kawałek. Ale za to leżymy na drodze do Koszalina, na Kołobrzeg. Mamy taki atut, więc postanowiliśmy go wykorzystać - opowiada money.pl Paweł Mikołajewski, burmistrz Białego Boru.
Trzy lata temu postawił baner. Ten o raju podatkowym. Rada gminy zgodziła się na obniżenie podatków. I się zaczęło.
- Zamiast podwyższać podatki lub utrzymywać je na takim samym poziomie postanowiliśmy wspólnie, że pójdziemy inną drogą. Zdecydowaliśmy wspólnie, że obniżymy podatek od środków transportowych i tym jednym ruchem ulżymy miejscowym firmom i powalczymy o nowe. I tak zrobiliśmy. Ryzyko? Żadne - mówi burmistrz.
I dodaje: - Przecież i tak nie mieliśmy z tego tytułu praktycznie żadnych dochodów. Telefony się rozdzwoniły niemal natychmiast, dziś mamy mniej więcej 300 tys. zł więcej w budżecie z tytułu tej jednej opłaty. Każde 300 tys. zł jest lepsze niż zero lub grosze, które mieliśmy wcześniej. Żałuję, że nie wpadliśmy na ten pomysł lata temu. Może dziś mielibyśmy w każdym roku do wydania o milion złotych więcej? .
I śmieje się, że żadnym wolnościowcem nie jest. Zdecydowała po prostu matematyka.
- Te wpływy do budżetu to pieniądze, które wywalczyliśmy tylko lepszym traktowaniem firm. Było warto - mówi. I śmieje się, że chętnych do zdobycia tytułu "raju podatkowego" w Polsce jest zdecydowanie więcej. - Konkurencja na pewno nam nie zaszkodzi. To nawet dobrze, że ten pozytywny wzór dbania o gminę chce być czerpany w innych miejscach - opowiada.
Co mieszkańcy na to, że mają być oazą firm transportowych? Sprzeciwu nie ma. - Te auta nawet tutaj nie jeżdżą, bo to przecież firmy europejskie. Nie ma na co narzekać. A jak gmina ma więcej pieniędzy na remonty, to dla nas lepiej - mówi właściciel firmy budowlanej, która działa w gminie. - Jak się żyje w Białym Borze? Jak to w małej miejscowości. Każdy orze jak może - dodaje. - Nie było głosów sprzeciwu wśród mieszkańców - dodaje burmistrz.
I mówi, że nie ma nic przeciwko nazwie "raj podatkowy", nie kojarzy mu się źle. Konkuruje w ramach obowiązujących przepisów, niczego nie kręci. A korzystają na tym jego mieszkańcy. - W tej chwili baneru z ofertą nie ma, ale tylko chwilowo. Ostatnie wichury nam go zerwały. Wróci, z pewnością wróci, właśnie mi pan o tym przypomniał - zapewnia burmistrz.
Konkurencja podatkowa
Gminy, pod względem podatków, działają zupełnie jak państwa. Prześcigają się w obniżaniu tych, które mogą przyciągnąć inwestorów. A chętnych do tytułu "raju podatkowego" jest sporo. W tym roku tym mianem ogłosiła się również gmina "Trzemeszno".
"Wychodząc naprzeciw oczekiwaniom przedsiębiorców działających w branży transportowej, 29 listopada 2017 roku rada miejska Trzemeszna podjęła uchwałę w sprawie określenia wysokości stawek podatku od środków transportowych, które są bardzo korzystne i najniższe w Polsce" - głosi komunikat na stronie gminy. I włodarze z regionu podkreślają, że ich tereny mogą służyć jako centrum logistyczne lub centra spedycyjne.
Raport czasopisma samorządowego "Wspólnota” pokazuje, że stawki podatkowe od dawna są elementem walki pomiędzy gminami.
W latach 2013 - 2015 (ostatni tak pełne dane) liderem pod względem niskich lokalnych podatków były gminy wiejskie w województwie lubelskim. Z 10 tych, które mogły się pochwalić najniższą średnią podatków, aż 8 było z lubelskiego. Najmniej pobierała gmina Wojcieszków. Wspólnota uwzględniła to, ile gmina mogłaby wziąć, gdyby zastosowała stawki maksymalne. Wojcieszków pobierał 48 proc. tego, co mógłby wycisnąć.
Po drugiej stronie barykady jest Warszawa. Ta ściąga 99,6 proc. tego co może. Za nią są już mniejsze miasta takie jak Świebodzice, Hel czy Wejherowo. Wszędzie tam stawki podatkowe osiągają wartość ponad 99 proc. maksymalnych. - Nie chcę się porównywać, ale praktyka pokazuje, że to mniejsze podatki są lepsze. U nas lawinowo wzrosły przychody budżetowe. Może tą drogą powinny podążać inne miejsca? - mówi burmistrz.
Tymczasem konkurencja jest spora. Gminy, które ze sobą rywalizują, a leżą blisko siebie bardzo często czekają z uchwałami o podatkach do ostatniego momentu. Po co? Bo może konkurencja odkryje karty wczęśniej. Więc będzie można skubnąć w kilku miejscach, w innych podwyższyć, i w ogólnym rozrachunku w oczach firm wyjść na lidera.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl