Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na

Podatki w Polsce. Ekspert ocenia propozycję podatkową PO

0
Podziel się:

Propozycja podatkowa PO ma wiele zalet: jest klarowna, prorodzinna, służy najuboższym, poszerza bazę podatkową; została jednak tak słabo zaprezentowana, że niewiele osób rozumie, o co w niej chodzi - mówi PAP Piotr Kuczyński, główny analityk DI Xelion.

Podatki w Polsce. Ekspert ocenia propozycję podatkową PO
(Ken Teegardin/Flickr/CC BY-SA 2.0)

Koncepcja PO ma wiele zalet: jest klarowna, prorodzinna, służy najuboższym, poszerza bazę podatkową. Została jednak tak słabo zaprezentowana, że niewiele osób rozumie, o co w niej chodzi - mówi Piotr Kuczyński, główny analityk DI Xelion.

- W propozycji głębokiej reformy podatkowej przedstawionej przez PO widzę rękę ministra finansów Mateusza Szczurka i oceniam ją jako niezwykle ciekawą i sensowną - powiedział Kuczyński. Za najważniejszy element propozycji uznał wyliczanie podatku od, jak to określił, całkowitej pensji brutto.

- Chodzi o to, że jeśli w tej chwili mówimy o pensji netto i brutto, to mówiąc brutto mamy na myśli tylko to, co potrąca się z pensji samego pracownika, ale już nie składki np. ZUS, które płaci także pracodawca. Jeśli mamy angażu 10 tys. zł, to dostajemy na rękę ok. 6940 zł (średnia miesięczna), bo płacimy składki ZUS, na zdrowie, podatki i inne obciążenia. I to jest około 30,5 proc. tej pensji. Jednak do tego dochodzą jeszcze różne składki płacone przez pracodawcę, kolejne około 20 proc. Czyli w sumie całkowite obciążenie płacą brutto wynosi w tym wypadku tak naprawę 12 tys. a nie 10 tys. zł. I jak rozumiem według propozycji PO, to od tych 12 tys. zł miałby być liczony nowy całkowity podatek. Jak rozumiem, bo być może nie wszystkie składki byłyby w tym nowym brutto ujęte - wyjaśniał Kuczyński.

Jak mówił, gdyby w tej chwili wyliczyć dzisiejsze obciążenia od obecnej pensji brutto, to pracownik i pracodawca płacą w sumie między trzydzieści parę a czterdzieści parę procent wynagrodzenia w różnych składkach i podatkach.

- Propozycja PO zakłada, że podatek wynosiłby od 10 proc. do 39,5 proc. z całkowitego, nowego brutto. Nazwijmy to płacą brutto-brutto. Ale - tu ważne zastrzeżenie - nie liczone indywidualnie - ale od liczby osób w gospodarstwie domowym według specjalnego wzoru, który sprawiałby, że nie mielibyśmy już sztywnych progów podatkowych, tylko indywidualnie wyliczany procent podatku do zapłaty. To bardzo prorodzinna propozycja, bo przy tych samych dochodach ten procent podatku byłby tym niższy, im więcej członków rodziny - opisywał Kuczyński.

Według eksperta, który przywołał wyjaśnienia ministra Szczurka, osoba zarabiająca nową pensję minimalną, czyli 1850 zł, i mająca trzy osoby na utrzymaniu, dzięki nowemu systemowi wyliczania składek zyskiwałaby rocznie ok. 5 tys. zł. Zyski z nowej propozycji dla więcej zarabiających malałyby wraz ze wzrostem dochodu na członka rodziny.

- Jednak wcale nie zyskiwaliby ludzie, którzy zarabiają ok. 50 tys. zł miesięcznie, więc ten pułap jest bardzo wysoki - dodał Kuczyński.

Propozycja PO przewiduje także - jak mówił analityk - że taki system opodatkowania objąłby wszystkie umowy zatrudnienia, oprócz umów o dzieło i samozatrudnienia, gdyż te byłyby opodatkowane tak jak obecnie. Natomiast umowy zlecenia i umowy o pracę, czyli "etaty" zostałyby zastąpione tzw. jednolitym kontraktem o pracę, który opierałby się na przepisach nowego kodeksu pracy.

- Kodeks pracy musiałby oczywiście ulec bardzo dużej zmianie i tu, jak zawsze, "diabeł tkwi w szczegółach". Jednak generalnie objęcie umów zleceń nowymi zasadami opodatkowania bardzo poszerzyłoby bazę podatkową, bo w tej chwili składki płaci się tylko od pierwszej umowy zlecenia, a od nowego roku będzie się płaciło składkę od równowartości płacy minimalnej, ale to i tak mniej niż przewiduje pomysł PO - dodał.

Według Kuczyńskiego za najmniej zarabiających i płacących od 10 do ok. 20 proc. nowego jednolitego podatku budżet musiałby dopłacać do składek na zdrowie i emerytur, gdyż pobrane od nich kwoty nie byłyby wystarczające.

- Sumę tych dopłat wyliczono na około 10 mld zł z budżetu. Jednocześnie jednak zniknęłyby ulgi, kwota wolna od podatku oraz 50 proc. kosztów uzyskania dla twórców. Jednak - jak twierdzą autorzy - nikt nie zapłaciłby wyższych podatków - mówił Kuczyński.

Jego zdaniem z punktu widzenia przedsiębiorców teoretycznie nic by się nie zmieniło, poza tym, że potrzebowaliby mniej operacji księgowych, bo składki na ZUS i NFZ wyliczałaby za nich nowa agencja, którą trzeba by powołać do obsługi tego systemu. W jego ocenie nie powodowałoby to nowych kosztów, gdyż do tych zadań można by przesunąć pracowników ZUS lub fiskusa.

Za ryzyko związane z wprowadzeniem nowego systemu Kuczyński uznał to, że osoby zatrudnione dziś na umowy zlecenia nie dostaną wcale jednolitego kontraktu, ale zostaną zmuszone do fikcyjnego samozatrudnienia.

- Dlatego trzeba by potężnie wzmocnić Państwową Inspekcję Pracy, bo to byłoby zwyczajne oszustwo - zaznaczył.

Kuczyński zwrócił jednak uwagę, że mimo tych zalet, propozycja PO raczej nie przysporzy tej partii nowych wyborców, gdyż reforma byłaby znacznie oddalona w czasie. Minusem jest też - jego zdaniem - to, że została "fatalnie przedstawiona" i w jego ocenie, "w pierwszych dniach zarówno ekonomiści jak i dziennikarze, nie mówiąc już o reszcie wyborców niewiele z tego zrozumieli".

- Uważam, że ministerstwo powinno było od razu zaprezentować tabelkę, przedstawiającą symulację dla kilku typowych rodzin, a także zawrzeć wyjaśnienie systemu w postaci klarownych pytań i jasnych odpowiedzi tłumaczących te sprawy prostym językiem. Jeszcze nie jest na to za późno - ocenił.

Zobacz także: Zobacz także: "Polskie podatki są archaiczne, władza nie działa w interesie publicznym."
podatki
wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)