Pomysł, który miał pomóc przedsiębiorcom w rozliczaniu podatków, nie działa. Ministerstwo Finansów wprost przyznało, że choć firmy muszą płacić za tzw. interpretacje, to te w żaden sposób ich nie chronią.
Kilkanaście kawałków smażonego kurczaka, frytki i napój kupione w restauracji popularnej sieci fast-food jest obłożone pięcioprocentowym podatkiem VAT. Ten sam kurczak, frytki i napój kupione w tej samej restauracji, ale z opcją dostawy do domu – już niekoniecznie.
Zdaniem resortu finansów sprzedawanie posiłku z dowozem powinno być opodatkowane wyżej. Tak stanowi jeden z wydanych przez Mateusza Morawieckiego, jeszcze w czasach ministerialnych, dokumentów. Sęk w tym, że firmy posiadają opinie (interpretacje indywidualne - red.) wydane przez fiskusa, które mówią coś zupełnie innego.
W tej sytuacji skarbówka zwietrzyła szansę na ściągnięcie rzekomo zaległego podatku wraz z odsetkami z branży gastronomicznej. Według informacji posła PiS (!) Roberta Warwasa w całym kraju organy skarbowe kontrolują firmy sprzedające posiłki na wynos. Skala zjawiska ma być ogromna – sprawdzane są zarówno "wielkie sieci, takie jak Telepizza Poland Sp z o.o., McDonald's, AmRest, Sphinx, Domino's", jak i drobni przedsiębiorcy. O tę sprawę zapytał Ministerstwo Finansów.
O kontrole zapytaliśmy jedną z firm wymienionych w interpelacji - AmRest, właściciela m.in. marki KFC, która stosuje 5 proc. stawkę VAT do wszystkich swoich dań.
"W ocenie spółki oraz jej doradców podatkowych, posiadane przez nas interpretacje indywidualne wydane przez Ministra Finansów są wiążące i mają moc ochronną. To stanowisko Spółka prezentuje wobec organów prowadzących kontrole" – poinformował nas Adrian Wnęk z biura prasowego AmRest.
Zupełnie inne zdanie ma jednak resort finansów. Paweł Gruza, podsekretarz stanu w ministerstwie, wprost stwierdza, że interpretacje nie chronią przedsiębiorców, jeśli błędnie wskazano kod klasyfikacyjny działania. Nieważne, że zapłacili za nie nawet kilkaset złotych. W ocenie urzędnika, to firma, a nie fiskus, ma wiedzieć, który rodzaj działalności prowadzi. Skarbówka, nawet gdy podejrzewa błąd, nie musi uprzedzać podatnika.
Absurd sytuacji potęguje fakt, że zupełnie inne zdanie mają sądy. Dotychczasowa praktyka orzecznicza jasno pokazuje, że fiskus powinien pomagać przedsiębiorcom ustalać tzw. stan faktyczny, a więc wskazywać, który ze statystycznych rodzajów działalności prowadzi. Interpretacji wydanych błędnie, które mogą podważyć sędziowie, w całym kraju może być nawet 3,5 tys.
"Chyba ktoś tu kogoś wpuścił w maliny..." – ocenia ekspert podatkowy z Grant Thornton Arkadiusz Łagowski.